Wyjątkowy gość. Spójrz, kto odwiedził w Niemczech Marciniaka

Getty Images / Marco Steinbrenner/DeFodi Images  / Na zdjęciu: Szymon Marciniak
Getty Images / Marco Steinbrenner/DeFodi Images / Na zdjęciu: Szymon Marciniak

Szymon Marciniak bardzo dobrze sobie radzi jako główny arbiter na Euro 2024. Polski sędzia ma już na koncie dwa spotkania mistrzostw Europy i zebrał za nie pozytywne recenzje. Po zakończeniu meczu Włochy - Szwajcaria odwiedził go szczególny gość.

Jeśli chodzi o Szymona Marciniaka, to w ostatnich dwóch latach stał się arbitrem ze ścisłego światowego topu. Na jego koncie są już finał mistrzostw świata czy Ligi Mistrzów. Teraz płocczanin gwiżdże na boiskach w Niemczech, gdzie odbywają się mecze Euro 2024.

Jak na razie Marciniak sędziował na tegorocznych mistrzostwach Europy dwa spotkania. W fazie grupowej był rozjemcą podczas meczu Belgia - Rumunia (2:0). Natomiast w 1/8 finału prowadził starcie Szwajcaria - Włochy, które zakończyło się wygraną Helwetów 2:0.

43-latek zbiera pochlebne opinie za swoją pracę. Dziwić zatem nie powinno, że jest w gronie faworytów do prowadzenia najważniejszych meczów na Euro 2024. Być może Polak będzie rozjemcą w zaplanowanym na 14 lipca wielkim finale.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Wiele pytań po meczu Niemców. Eksperci czują niesmak

Tymczasem w Niemczech odwiedził Marciniaka wyjątkowy gość. W mediach społecznościowych nasz arbiter zamieścił zdjęcie, na którym pozuje razem z Giannim Infantino.

Liczący sobie 54 lata działacz to oczywiście przewodniczący FIFA. Funkcję tę sprawuje od 2016 roku. A że w jego żyłach płynie włoska i szwajcarska krew, to nie mogło go zabraknąć na meczu Helwetów z reprezentacją Italii na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.

"Miłe spotkanie z przewodniczącym FIFA Giannim Infantino po meczu 1/8 finału Szwajcaria - Włochy w ramach Euro 2024. Inspirująca rozmowa o przyszłości" - napisał na swoim profilu na Instagramie Marciniak.

Czytaj także: 
Znów chcą Lewandowskiego. "Astronomiczna kwota"
Wystarczyło kilka dni. Szymczyk zrezygnował z nowej pracy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty