Za nami 44 z 51 spotkań Euro 2024. Już tylko 7 meczów dzieli nas od poznania tegorocznego mistrza Europy. Z walki o tytuł odpadło już kilka uznanych drużyn, w tym obrońcy tytułu - Włosi, natomiast w grze wciąż pozostają takie nacje jak Turcja czy Szwajcaria.
Czy wyrównany poziom Euro, na którym o włos od odprawienia faworytów były także Słowacja czy Słowenia, świadczy o słabości gigantów, czy też teoretycznie słabsze drużyny, zdołały dogonić najbardziej uznane w Europie marki?
- Myślę, że trzeba docenić tych teoretycznie słabszych, którzy są w stanie zniwelować różnice w wyszkoleniu przez swoje taktyczne podejście. Nawet, jeśli czasem te mecze nie są może aż tak atrakcyjne z punktu widzenia sytuacji czy ilości strzałów. Trzeba docenić takie drużyny jak Słowenię, Słowację czy Turcję, że doszusowali do tych mocniejszych i są w stanie zabierać im punkty i skutecznie zniechęcać ich na boisku - ocenia Marek Wasiluk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Docenić słabszych
Drużyn, które w tym roku sprawiły, bądź były bliskie sprawienia, sensacji nie brakowało. Gruzja, Szwajcaria, Słowenia, Słowacja, Austria, Rumunia, Turcja... Wszystkie te ekipy, choć skazywane na pożarcie, postawiły twarde warunki rywalom w swoich grupach, a część z nich również w 1/8 finału. Która z tych ekip ostatecznie najbardziej zaimponowała naszemu rozmówcy?
- Akurat komentowałem trzy mecze Słowenii i widząc to jak dobrze są zorganizowani w grze obronnej, to muszę przyznać, że zrobili na mnie naprawdę dobre wrażenie. Dość powiedzieć, że byli o krok od wyeliminowania Portugalczyków, ta sytuacja Seski pewnie będzie jeszcze im się długo śnić po nocach (można ją zobaczyć TUTAJ). Absolutnie zniwelowali atuty Portugalczyków, a wcześniej zdołali awansować z grupy, w której byli skazywani na czwarte miejsce, a mimo to potrafili grać z Anglią czy Danią jak równy z równym - komentuje Wasiluk.
- Doceniłbym też Słowację, na którą również patrzyło się z przyjemnością. No i nie można zapomnieć o Turcji, która jest już w ćwierćfinale, a prezentuje zupełnie inny, energiczny, taki nieco zwariowany, futbol - dodaje komentator.
Nauczyć się wygrywać
Turcy już dziś mogą uchodzić za czarnego konia tegorocznej imprezy. Podopieczni Vincenzo Montelli są już w ćwierćfinale, w którym wcale nie muszą być na straconej pozycji, bowiem ich rywal - Holandia - jak dotąd nie zachwyca.
Najlepsze wrażenie w pierwszej fazie turnieju natomiast bez wątpienia zrobiły ekipy Niemiec i Hiszpanii, które spotkają się już w ćwierćfinale. Mecz ten, zdaniem wielu, jest przedwczesnym finałem. Czy faktycznie to w tej parze powinniśmy upatrywać tegorocznego zwycięzcy?
- Faktycznie, z jednej strony mamy świetnie zapowiadający się mecz Niemiec z Hiszpanią, a po drugiej stronie Francja z Portugalią, czyli drużyny, które nas raczej nie rozgrzewały w tym turnieju. Wcale jednak nie jestem pewien, że to z tej pierwszej pary otrzymamy finalistę, bo w takich momentach drużyny, które dobrze bronią, mogą mieć atuty po swojej stronie - kontruje Wasiluk.
Faktem jest jednak, że zarówno Portugalia jak i Francja, podobnie do innych wielkich reprezentacji na czele z Anglią, jak dotąd rozczarowują swoją grą. Czy w ich przypadku możemy jednak wciąż liczyć na powiedzenie o "drużynach turniejowych", które rozkręcą się w kluczowych fazach?
- Nie jestem przekonany czy się rozkręcą, co jednak wcale nie znaczy, że nie dojdą do finału. Bo jednak patrząc chociażby na Anglię, to już była o krok od odpadnięcia turnieju, a jednak przepchnęli ten mecz ze Słowacją i są w kolejnej rundzie. Nie wiem czy koniec końców Anglicy tym swoim defensywnym stylem nie dojdą nawet do finału. Dobrym przykładem może być tu Francja Deschampsa, która co turniej jest w finale czy sięga po mistrzostwo jak w 2018 roku, a też nie gra porywająco. Zamiast tego jest do bólu skuteczna w tym co robi. Nauczyli się wygrywać i to jest w takich turniejach kluczowe - twierdzi Wasiluk.
Ronaldo wciąż ma to coś
Rozczarowują jednak nie tylko całe reprezentacje, ale i największe gwiazdy. Wciąż bez gola z gry pozostaje Kylian Mbappe, który jedyną bramkę zdobył z rzutu karnego z Polską, jeszcze gorzej wygląda natomiast statystyka Cristiano Ronaldo, który nawet z karnego nie był w stanie przełamać swojej strzeleckiej niemocy.
Portugalczyk z jednej strony jest chwalony za swoją postawę i zaangażowanie, czego ucieleśnieniem były łzy po nietrafionym karnym w meczu ze Słowenią, a z drugiej strony ma na koncie nie tylko zmarnowaną jedenastkę, ale także całą masę rzutów wolnych, które wykonuje seryjnie, a które w większości nie dają Portugalii nic.
- Oglądając z boku dwa mecze Ronaldo, to muszę przyznać, że to że nie strzela bramek, nie zmienia faktu, że jest jednym z kluczowych i najlepszych zawodników na boisku. Dochodzi do sytuacji, jest bardzo aktywny, skupia też na sobie zawsze praktycznie dwóch, a nie raz i trzech zawodników. To są rzeczy, których może nie doceniamy w jego wykonaniu, natomiast przy nim inni mogą błyszczeć, choć może nie zawsze to robią. Cristiano też jest źle odbierany przez to, że ta jego mowa ciała, gesty, mogą być irytujące. Ja jednak zauważyłem, że on bardzo często ma pretensje też do siebie, a nie do wszystkich wokół - odpowiada Wasiluk.
Kto zatem ostatecznie zdaniem Marka Wasiluka, uwzględniając niemoc części faworytów, sięgnie po upragnione trofeum?
- Na początku mówiłem o Anglikach i choć może nie jestem tego absolutnie pewny, to właśnie przez to jak grają brzydko, a jak są już daleko, to myślę, że są w stanie dojść do finału i go wygrać. Tak więc będę się trzymał swojego zdania z początku turnieju, choć nie ukrywam, że ich gra absolutnie mi się nie podoba i raczej wolałbym by reprezentacja grająca jak Hiszpania czy Niemcy sięgnęła po ten tytuł - podsumowuje nasz rozmówca.
Czytaj także:
- Ten zawodnik jest talizmanem Francuzów
- De Ligt może trafić do Premier League