Podsumowując ostatnią rundę w wykonaniu Dolcanu Ząbki, trzeba mieć świadomość, że pewien okres w historii klubu niedawno się skończył. Dokładnie miało to miejsce w poniedziałek 23. listopada. Wtedy to jak grom z jasnego nieba na Ząbki spadła wiadomość o odejściu trenera Marcina Sasala. Człowiek ten w ciągu czterech rund awansował z Dolcanem z III ligi na zaplecze Ekstraklasy, utrzymał się w I lidze a w ostatniej rundzie zajął czwarte miejsce. Podsumowując minione półrocze warto więc się zastanowić co będzie teraz z klubem z Ząbek, po odejściu Sasala.
Najlepsza runda w historii
Nie da się ukryć, że ostatnie kilka miesięcy było najlepszym okresem w dziejach klubu z Ząbek od 1927 roku, czyli od momentu jego powstania. Zarówno trener, jak i pracownicy klubu podkreślają, że tworzą historię Dolcanu a jak to powiedział rzecznik klubu: Gumką nam tego nikt nie zetrze. Przed rozpoczęciem, runda ta był pewną niewiadomą. Z jednej strony, po średniej jesienni ubiegłego sezonu ząbkowianie mieli wyśmienitą wiosnę i zajęli ostatecznie ósme miejsce. Dlaczego więc tej wiosny mieli by nie powtórzyć? Z drugiej jednak strony żadna drużyna nie zamierzała lekceważyć już Dolcanu a jak wiadomo, drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy. Okazało się, że drużyna trenera Sasala nie straciła wiosennego polotu i z powodzeniem pięła się w górę w ligowej tabeli.
Pierwszy mecz już zwiastował, że piłkarze z Ząbek nie będą chłopcem do bicia. Wygrana w Stalowej Woli 4:1, remis z ŁKS-em, Wartą Poznań, Motorem Lublin oraz zwycięstwo z Widzewem Łódź, to początkowe rezultaty. Od razu bramkarzom i obrońcom dawał o sobie znać Maciej Tataj, który po pięciu spotkaniach miał już cztery bramki na koncie. Później przyszły dwie porażki przedzielone trzema meczami bez przegranej. Strata punktów w meczu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oraz remis w Lublinie pokazały wyraźnie, że kiedy drużyna nastawiała się na ochronę własnej bramki, Dolcanowi trudno było przechytrzyć jej obronę. To również potwierdziło się później w meczach z Sandecją Nowy Sącz, MKS-em Kluczbork oraz Stalą Stalowa Wola. Jak mówił trener Sasal: Jesteśmy zespołem, który woli grać z kontrataku. Jak przeciwnik stoi w polu karnym w 10. graczy, to bardzo trudno nam strzelić gola. Drugim z czterech przegranych spotkań był mecz z Podbeskidziem na wyjeździe. W Bielsku-Białej siły nadprzyrodzone zdominowały mecz, dlatego padł tam taki wynik - mówił tydzień po spotkaniu Sasal. Trenerowi chodziło o zachowanie obserwatora PZPN, który podobno miał nakazać sędziemu dać czerwoną kartkę Benjaminowi Imehowi za uderzenie w przerwie jednego z pracowników Podbeskidzia.
Pod koniec września piłkarze z Ząbek rozegrali swój najbardziej emocjonujący pojedynek. W Pucharze Polski po rzutach karnych zwyciężyli Śląsk Wrocław. Po tym spotkaniu na zmianę drużyna Sasala remisowała (z Sandecją i MKS-em Kluczbork), wygrywała (z Flotą) oraz przegrywała (z Pogonią). Ostatni okres rundy jesiennej był najlepszym w wykonaniu ząbkowian. Zwycięstwa w meczach ze Zniczem Pruszków, Górnikiem Zabrze oraz Łęczna pozwoliły Dolcanowi pierwszy raz znaleźć się w ścisłej czołówce. Przez całą rundę drużyna Sasala chowała się za plecami Górnika, Pogoni i Widzewa, by przy pierwszym potknięciu jednego z nich zająć czołową lokatę. Ostatnie dwa mecze niestety nie były najlepsze w wykonaniu Dolcanu. Tylko remis ze Stalówką oraz przegrana aż 3:0 z ŁKS-em zakończyły rundę jesienną w Ząbkach.
Cudotwórca?
Czy można tak nazwać trenera Marcina Sasala? Wszystko wskazuje, ze tak. Trener, który awansuje do I ligi z III ligowym beniaminkiem, do którego przychodzi w marcu. Trener, który grając całą rundę jesienną na wyjeździe w Nowym Dworze Mazowiecki, z powodu nie licencjonowanego stadionu w Ząbkach, na koniec roku zajmuje ósme miejsce w I lidze. Aż w końcu trener, który nie dość, że prowadzi zespół do czwartego miejsca w lidze po 19. meczach, to jeszcze walczy jak równy z równym w Pucharze Polski z drużynami z Ekstraklasy. I to wszystko w Ząbkach, gdzie budynek klubowy, jak mówią pracownicy klubu, nadaje się do rozbiórki, gdzie boisko nadaje się do grania tylko między kwietniem a październikiem i gdzie drużyna w sezonie musi trenować razem z grupami młodzieżowymi na głównej płycie boiska, bo nie ma żadnego innego boiska treningowego, a w zimę na warszawskim Targówku lub Bemowie. Co by nie mówić o trenerze Sasalu, to jego wyniki mówią wszystko. Ten młody trener przyszedł do Ząbek z pewną myślą, którą ani na moment nie przystał realizować.
Gdzie byłby teraz Dolcan, gdyby nie Marcin Sasal? Trudno powiedzieć, ale zapewne krzątał by się po III lidze łódzko-mazowieckiej i walczył o byt ligowy z Mazurem Karczew.
Co czeka Dolcan?
Marcin Sasal przyniósł do Ząbek I ligę oraz sukcesy, jakie osiągnęła drużyna pod jego wodzą. Wiadomość z ubiegłego tygodnia zaszokowała wszystkich w Ząbkach. Jeżeli odchodzi człowiek, z którym wiązały się wszystkie ostatnie osiągnięcia klubu, to można przez chwilę stracić grunt pod stopami. Trener Sasal przechodzi do Korony Kielce od 30 listopada. Władze Dolcanu milczą w sprawie nowego trenera, a piłkarze nic o nowym szkoleniowcu nie wiedzą. Pozytywną rzeczą jest, że Sasal odszedł tuż na początku zimowej przerwy a nowy szkoleniowiec będzie miał dużo czasu na przygotowanie drużyny do wiosny. Co jednak stanie się teraz z Dolcanem? Oczekiwania w Ząbkach z każdą wygraną są większe. Czy nowy trener zdoła utrzymać wysoką formę swoich piłkarzy?
Dolcan swoją dobrą grą sprawił, że klub z Ząbek stał się bardziej medialny i popularny także w samym mieście. W ciągu roku, jak powiedział sam trener - z amatorskiego klubu - przeistoczył się w solidną I ligową drużynę. Niedawno rozpoczął się przetarg na budowę nowego stadionu, gdyż ten obecny przypomina ruinę. Czy jednak kiedy już zaczęto robić coś w Ząbkach aby polepszyć infrastrukturę klubu oraz aby zwiększyć jeszcze bardziej frekwencję na stadionie, Dolcan piłkarsko sprosta oczekiwaniom a nowy szkoleniowiec będzie kontynuował dzieło Sasala? Oby tak, gdyż takie bramki jak ta Macieja Tataja ze spotkania Dolcan - Górnik w Zabrzu, rzadko w I lidze się zdarzają.