Mecze z KF Llapi Podujevo i Rapidem Wiedeń w eliminacjach Ligi Europy pozwalały mieć nadzieję kibicom Wisły Kraków, że najgorsze już było. Trener Kazimierz Moskal wprowadził do zespołu nowe porządki. Wisła zrobiła swoje i przeszła rywali z Kosowa, a następnie nie przyniosła wstydu w rywalizacji z Rapidem (przegrała 1:2, lecz po walce).
I w tych trzech meczach piłkarze Wisły nie ujrzeli czerwonej kartki, co było sporym problemem w końcówce poprzedniego sezonu.
Wtedy mieliśmy do czynienia z jakąś niewyobrażalną czarną serią. Zaczęło się w meczu z Lechią Gdańsk, gdy z boiska usunięci zostali David Junca (za dwie żółte) i Joseph Colley (za faul taktyczny). W następnej kolejce sytuacja się powtórzyła, bo już w 5. minucie po faulu taktycznym czerwoną kartkę zobaczył Eneko Satrustegui. A to nie koniec, ponieważ w ostatniej kolejce po ostrym faulu swój występ przedwcześnie zakończył Marc Carbo.
Trzy mecze i cztery czerwone kartki. Sporo, mówiąc bardzo delikatnie.
Ale wydawało się, że nowy sezon, nowe porządki, nowa Wisła. No właśnie, tylko się wydawało.
W niedzielnym meczu 2. kolejki Betclic I ligi z Polonią Warszawa (w pierwszej Wisła nie grała, bo przełożyła spotkanie z ŁKS-em) antybohaterem okazał się debiutujący w zespole Wiktor Biedrzycki. Dał się wyprzedzić Łukaszowi Zjawińskiemu i finalnie faulował go tuż przed polem karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i wyrzucił 26-letniego obrońcę z boiska.
W następnej kolejce Wisła zagra na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Trener Grzegorz Szoka i jego zawodnicy już zacierają ręce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tornado podczas meczu. Zawodnicy starali się kontynuować grę
CZYTAJ TAKŻE:
Nie takiego początku sezonu oczekiwano w Gdańsku. "Nie zakopiemy się"
Gol sezonu w I lidze? Co za rotacja, niewiarygodny strzał