Prawda jest taka, że już przed startem drugiego spotkania Śląsk Wrocław był w bardzo trudnej sytuacji. Porażka 0:2 w pierwszym meczu trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy w Szwajcarii sprawiła, że wicemistrz Polski musiał gonić wynik w starciu domowym.
Zadanie nie zapowiadało się na łatwe, ale oczywiście nie była to też misja niemożliwa do wykonania. W dodatku Śląsk strzelił pierwszego gola w rewanżu, ale ten ostatecznie został anulowany po analizie VAR.
Po dziesięciu minutach FC Sankt Gallen był już na prowadzeniu, ale pod koniec pierwszej połowy to gospodarze zaatakowali z potrójną mocą. Dzięki temu jeszcze przed przerwą widowisko nabrało rumieńców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata
W 41. minucie niezbyt urodziwą, ale bardzo istotną bramkę zdobył Petr Schwarz. Czech wręcz siłą woli umieścił piłkę w siatce. Już po dwóch minutach WKS miał na koncie drugie trafienie. Wtedy pięknym uderzeniem popisał się Piotr Samiec-Talar.
Wydawało się, że na tym zakończy się strzelanie przed zmianą stron. Jednak wicemistrz Polski miał inne plany i w doliczonym czasie pierwszej połowy swojego gola dołożył ten, na którym zawsze można polegać, czyli kapitan - Aleks Petkow.
Czytaj też:
"Nie życzę tego sobie". Kłótnia trenera Legii na konferencji
Szok. Trener gości ujawnił, co powiedział im szkoleniowiec Legii