Kulisy podpisania umowy ze Sportfive

Dziennikarze Przeglądu Sportowego ujawnili kulisy podpisania umowy pomiędzy PZPN a firmą SportFive. Zdaniem niektórych przedstawicieli związku, ta umowy wymaga natychmiastowych poprawek, aby mogła być uznana za korzystną dla PZPN.

W tym artykule dowiesz się o:

- Ten kontrakt to dobry interes dla polskiej piłki. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej, to nie wie, o czym mówi - twierdzi Andrzej Placzyński z firmy SportFive. Prezes polskiego oddziału firmy SportFive przekonuje, że kontrakt zapewnia przede wszystkim stały dochód dla związku. Dodaje, że chce współpracować z PZPN, bo obu stronom się to opłaca.

SportFive na mocy podpisanej umowy przejmie od PZPN wszystko: prawa marketingowe i telewizyjne do reprezentacji, jak również Pucharu Polski. Federacji pozostał jedynie biznesowy partner. Przedstawiciele PZPN zapewniają, że negowanie kontraktu ze SportFive, to próba kolejnego ataku na PZPN. Ich zdaniem w tej umowy chodziło jedynie o zapewnienie stałego dopływu gotówki dla PZPN. Umowa gwarantuje, że rocznie PZPN otrzyma od SportFive 6 milionów euro. Przy założeniu, że budżet PZPN wynosi niespełna 51 milionów złotych, łatwo obliczyć, że pieniądze ze SportFive stanowią jedynie połowę budżetu. Konieczne będzie szukanie dodatkowych źródeł dochodu. Jest co prawda umowa z Nike, która gwarantuje w ciągu najbliższych sześciu lat 7 milionów euro, ale od 2014 roku to źródło dochodu zniknie.

Placzyński zapewnia jednak, że o dochody związek może być spokojny. Twierdzi, że zaraz po zakończeniu umowy z Nike usiądzie do negocjacji nowego kontraktu. Umowa ze SportFive zakłada, że zyski ponad kwotę gwarantowaną będą dzielone w proporcjach 80-20 na korzyść PZPN.

Kontakt ze SportFive wejdzie w życie w połowie przyszłego roku. O jego kulisach krążą już jednak legendy. Mówi się, że prezes Grzegorz Lato do podpisania umowy miał się dać przekonać podczas rekonesansu w RPA. Członków zarządu PZPN przekonywał, że 10 letni kontrakt daje PZPN 100 milionów euro. Szybko okazało się jednak, że kwota gwarantowana jest o 4 miliony niższa. Niektórzy przedstawiciele PZPN, w tym Jacek Masiota - szef rady nadzorczej Ekstraklasy S.A. uważają, że umowa wymaga poprawek.

Więcej w Przeglądzie Sportowym.

Komentarze (0)