Po zakończeniu kariery przez Wojciecha Szczęsnego w bramce reprezentacji Polski nastało bezkrólewie. Selekcjoner Michał Probierz na konferencji prasowej zapowiadał, że w meczach ze Szkocją i Chorwacją zagra dwóch innych bramkarzy. Logika każe przypuszczać, że skoro w Glasgow między słupkami wystąpił Marcin Bułka, to w niedzielę przeciwko Chorwacji zobaczymy Łukasza Skorupskiego.
- Byłem gotowy zarówno na Szkocję, jak i na Chorwację. Trener zdecydował, że zagram ze Szkocją. Nie był to łatwy rywal, być może moje warunki fizyczne pomogły w wyborze. Nie byłbym tutaj, gdybym nie chciał rywalizować - komentował Bułka przed kamerami TVP Sport.
Bułka w meczu ze Szkocją puścił trzy gole, ale uznane zostały tylko dwa. Pierwszy z nich padł kilkadziesiąt sekund po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. Trudno jednak winić 24-latka, bo raczej nie miał zbyt wiele do powiedzenia po strzałach Billy'ego Gilmoura i Scotta McTominaya (------> RELACJA).
- Mecz na plus. To były ciężkie sytuacje do obrony - powiedział Bułka.
"Kryminał" wydarzył się na początku drugiej połowy. - Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że skupimy się na zachowaniu czystego konta, a widzimy jaka jest piłka i czasami jeden niuans może wybić z rytmu. Szkoda tej bramki, bo fajnie wychodziliśmy spod pressingu Szkotów, wiele razy udawało się nam przedostawać na ich połowę podaniami po ziemi, grając krótko od tyłu - przyznał bramkarz Nicei.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!
CZYTAJ TAKŻE:
Michał Probierz: Musimy pomóc Kiwiorowi, na pewno się z tego podniesie
Rozpoczął strzelanie w Glasgow, to była jego klepka. "Nie zastanawiałem się długo"