Zapytaliśmy w Szkocji o Polaków. Padło od razu jedno nazwisko

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Skrzypczyński / Na zdjęciu: wyjątkowy pub w Glasgow
WP SportoweFakty / Tomasz Skrzypczyński / Na zdjęciu: wyjątkowy pub w Glasgow
zdjęcie autora artykułu

Już zadając pytanie spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi. Gdy w Glasgow odwiedziliśmy pub kibiców Celticu i zapytaliśmy o polskich piłkarzy, powtarzało się jedno nazwisko. Artur Boruc dalej jest tam ikoną.

Z Glasgow - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

- Tylko na jeden dzień? A, na mecz. To kto wygra? Celniczka na lotnisku w Glasgow dawała do zrozumienia, że odda paszport, jeśli usłyszy satysfakcjonującą odpowiedź. Na szczęście zakładany wynik remisowy pomiędzy Szkocją a Polską też ją zadowolił. I z uśmiechem dokument oddała.

Choć stolicą administracyjną Szkocji jest Edynburg, dla kibiców piłki nożnej na całym świecie numerem jeden jest Glasgow. Także dla Polaków. Tym bardziej, że tutaj nasi rodacy zapisali się w historii największego miejscowego klubu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!

Wprawdzie największy sukces w historii Celtic Glasgow odniósł w czasach zamierzchłych, bo w 1967 roku, gdy wygrał Puchar Europy, jednak w XXI wieku także nie brakowało znakomitych wyników. Choćby w 2003 roku The Bhoys dotarli do finału Pucharu UEFA, a w kolejnych sezonach regularnie grali w Lidze Mistrzów.

I to właśnie wtedy najmocniej błyszczała gwiazda Artura Boruca. Polski bramkarz trafił do klubu w 2005 roku, w tym samym czasie kontrakt z Celtikiem podpisał także Maciej Żurawski. I to ówczesny napastnik reprezentacji Polski przychodził tam jako większa gwiazda, mając przecież w dorobku gole strzelane Parmie, Schalke czy Lazio w Europie.

Dziś jednak nie ma wątpliwości, kto mocniej zapisał się w pamięci kibiców.

- Polska? Celtic? Boruc! - nie mieli wątpliwości w pubie Brazers Head, jednym z najbardziej popularnych miejsc spotkań kibiców 54-krotnego mistrza Szkocji.

Pub robi ogromne wrażenie. Nie wielkością, ale klimatem i wyglądem. Każda ściana, a także sufit, pokryte są koszulkami, szalikami, plakatami nawiązującymi do najwspanialszych czasów w historii klubu.

Na żadnym zdjęciu nie dostrzegliśmy Boruca, Żurawskiego czy grającego tam na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku Dariusza Dziekanowskiego (pamiętne cztery gole z Partizanem Belgrad), jednak trudno się dziwić, skoro mają taką konkurencję jak Henrik Larsson. Niesamowity szwedzki napastnik rozegrał dla Celtiku 313 meczów, w których strzelił, uwaga, 242 gole.

Oczywiście, po wyczynach Leo Messiego, Cristiano Ronaldo czy Roberta Lewandowskiego taki wynik nie robi już oszałamiającego wrażenia, jednak na początku XXI wieku Larsson zyskał tam miano Boga. To nie przesada.

- Ile jest tu koszulek? Trudno powiedzieć, bo mamy też trykoty wielkich włoskich klubów. Ale myślę, że wszystkich jest tu blisko 100 - mówi nam sympatyczny barman, w przerwie między nalewaniem kolejnych szklanek piwa dla gości. A tych nie brakuje. Do meczu Szkocja - Polska trzy godziny, Hampden Park raptem 2,5 km dalej.

- Polscy piłkarze w Celtiku? Boruc, na pewno on przychodzi pierwszy na myśl. Był znakomity, ale i trochę szalony. Ale właśnie za to go wszyscy pokochali - dodaje jeden z kibiców grających w bilard. - Inni wasi piłkarze? Wybacz stary, za dużo już tego wypiłem - śmieje się, wskazując palcem na ciemny trunek z pianką w przezroczystej szklance.

To jednak logiczne, że w pamięci fanów, zwłaszcza tych młodszych, zapisał się przede wszystkim Artur Boruc. Żurawski grał na Celtic Park krócej (2005-2008), miał tylko jeden bardzo dobry sezon (pierwszy, w którym strzelił 20 goli), nie prezentował się też nadzwyczajnie w pucharach.

Z kolei Boruc grał w ich barwach przez pięć lat, nie tylko rozgrywał niesamowite mecze w Lidze Mistrzów przeciwko Manchesterowi United czy Milanowi, ale też wzbudzał ogromne kontrowersje zachowaniem.

Tak jak wtedy, gdy przeżegnał się stojąc naprzeciwko trybuny zajmowanej przez protestanckich fanów Rangersów, odwiecznego rywala The Bhoys. Albo gdy szarpał się na boisku z "kolegą" z zespołu Lee Naylorem. Ówczesny trener Celticu Gordon Strachan przy Borucu nie narzekał na nudę, jednak uwielbiał go i wybaczał wiele.

Boruc został w pamięci kibiców Celticu, ale i wzajemnie. Gdy w 2022 roku wybitny reprezentant Polski kończył karierę, w pożegnalnym meczu na Łazienkowskiej Legia Warszawa zmierzyła się właśnie z aktualnym mistrzem szkockiej ligi.

- Macie naprawdę silny zespół. Wynik meczu Szkocja - Polska? Obstawiam remis - dodaje kolega z kijem bilardowym w ręku.

Trzeba mu oddać, że zna się na piłce. Do remisu na Hampden Park zabrakło raptem kilkudziesięciu sekund.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty