Reprezentacja Polski zainaugurowała Ligę Narodów zwycięstwem, które wyszarpała Szkotom z gardła. Po meczu w Glasgow, mimo roztrwonienia dwubramkowej przewagi, Biało-Czerwoni byli chwaleni. Trzy dni później w Osijeku podopieczni Michała Probierza odebrali jednak surową lekcję futbolu od Luki Modricia i spółki.
- Wykorzystaliśmy wysoką formę Zalewskiego, jego dobry moment. Ale jeśli z tych dwóch meczów wyjęlibyśmy akcje w ataku Nicoli, to co by nam zostało? Nic albo bardzo niewiele - mówi nam Grzegorz Mielcarski.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty: Dlaczego przegraliśmy 0:1 z Chorwacją? To rywal poza naszym zasięgiem? Czy może reprezentacja Polski nie wykorzystuje swojego potencjału?
Grzegorz Mielcarski, 10-krotny reprezentant Polski, srebrny medalista IO 1992, członek sztabu Fernando Santosa (2023), dziś ekspert TVP Sport: Jedno i drugie. Chorwaci, mimo problemów jakie mają ze zmianą pokoleniową w kadrze, to jednak zespół bardzo silny, klasowy. I to było widać w każdym momencie tego spotkania. Ale zupełnie inną historią jest to, jak zagrali w Osijeku Biało-Czerwoni. Stworzyliśmy sobie bardzo mało szans w ofensywie, nie byliśmy w stanie dłużej utrzymywać się przy piłce, a w defensywie - szczególnie w drugiej połowie - daliśmy się za bardzo zepchnąć pod swoją bramkę, dopuściliśmy do zbyt dużej liczby okazji bramkowych dla przeciwnika. Brakowało też agresji, gry w bliższym kontakcie z rywalem w środkowej strefie, gdzie oddaliśmy pole i pozwoliliśmy Chorwatom, by się napędzali. To było już bardzo widoczne, gdy objęli prowadzenie. Oni nabrali większej wiary w swoje ataki, a równocześnie z naszego zespołu uleciała pewność siebie. To był taki moment, że mogliśmy stracić kolejne bramki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sceny przed meczem. Skrzypaczka zachwyciła wszystkich!
To proszę wyjaśnić, gdzie drużyna Michała Probierza nie wykorzystuje swojego potencjału?
To się dzieje w kilku elementach. Popatrzcie, jak korzystamy z Roberta Lewandowskiego. Nasz najlepszy napastnik przez pierwszy kwadrans meczu z Chorwacją nawet nie dotknął piłki. A później też bardzo rzadko dochodził do podań kolegów. Zresztą, w spotkaniu z dużo słabszą Szkocją Robert też nie miał wielu okazji do strzału z akcji. On dostaje piłkę w takich sytuacjach, kiedy jest najmniej groźny, tyłem do bramki rywala, gdzieś daleko przed polem karnym. I w tym elemencie nie potrafimy mu pomóc. Bo przecież w Barcelonie jego skuteczność bierze się z tego, że dostaje dośrodkowania już w strefie bezpośredniego zagrożenia dla przeciwnika, kiedy jest w takiej pozycji, że od razu może finalizować akcję.
Pewnie, że w klubie ma lepszy serwis, ale tak długo, jak nasz selekcjoner nie znajdzie na to rozwiązania, tak długo będziemy tracić nasz wielki atut w ofensywie. Spójrzmy, jak Chorwaci korzystają ze swojej największej gwiazdy. Luka Modrić ma 39 lat, ale kiedy chce, to gra bardziej w defensywie, na pozycji numer sześć, a kiedy się nadarza okazja do ataku, to rusza do przodu tak jak "ósemka" czy nawet "dziesiątka". Bo asekuruje go jego "żołnierz" Mateo Kovacić. Czyli drużyna potrafi stworzyć takie warunki gry na boisku swojemu liderowi, żeby on był najbardziej efektywny. My tego nie potrafimy.
Co zatem wymaga poprawy?
Dwa mecze, ze Szkocją i z Chorwacją, graliśmy bez prawego skrzydła w ofensywie. To znaczy zagrali tam Przemek Frankowski i Kuba Kamiński, ale oni byli tak pochłonięci grą w obronie, że w akcjach zaczepnych praktycznie nie zaistnieli. I to nie jest wyłącznie ich wina. Po prostu tak jest poukładana gra naszej reprezentacji. Widać dużą nierównowagę, kiedy patrzymy, jak groźne potrafi być nasze lewe wahadło, gdzie przy linii szaleje Nicola Zalewski. Problem z prawą flanką w ofensywie też wymaga rozwiązania. Nie możemy przecież każdej piłki adresować do Zalewskiego, licząc, że on wszystkich przedrybluje i jeszcze pomoże w obronie. To myślenie życzeniowe.
A jak ocenia pan nowy środek pola? Z Piotrem Zielińskim na "6", któremu w rozegraniu pomagają Kacper Urbański i Sebastian Szymański. Na papierze dobrze to wygląda, bo mamy w tej strefie boiska samych piłkarzy do grania. Czemu zatem nie potrafimy dłużej utrzymać się przy piłce? I czy my nie tracimy potencjału Zielińskiego, którego trzymamy tak daleko od bramki rywala?
Piotr może grać na "szóstce", ale wymaga to od reszty zespołu dobrego zrozumienia jego roli. Tak, żeby Zielińskiego ktoś asekurował, gdy ten ruszy do przodu. Dokładnie tak, jak to jest poukładane w reprezentacji Chorwacji z Modriciem i Kovaciciem. W środku potrzeba też większej agresji, więc może wykorzystanie Zielińskiego byłoby efektywniejsze, gdyby asekurował go ktoś o bardziej defensywnej charakterystyce, typu Jakub Piotrowski czy Bartosz Slisz. Pamiętajmy, że ten ofensywny środek pola to jest nowe ustawienie naszej reprezentacji. Dla Urbańskiego to są wciąż pierwsze mecze w kadrze, Szymański też nigdy silnej pozycji w drużynie narodowej nie miał. Oni już dużo temu zespołowi dają, ale ciągle muszą udowadniać, że się do reprezentacji nadają. Zanim staną się osobowościami w kadrze, liderami prowadzącymi grę, jeszcze trochę czasu minie.
Michał Probierz utrzymuje, że reprezentacja Polski gra futbol ofensywny. Mnie się wydaje, że to jest zaklinanie rzeczywistości.
To ustawienie środka pola z Zielińskim, Szymańskim i Urbańskim jest ciekawe, obiecujące, ale tę swoją - nominalną - ofensywność trzeba jeszcze potwierdzić na boisku. Dobre chociaż tyle, że potencjał ofensywny pokazaliśmy w przypadku Zalewskiego. Wykorzystaliśmy jego wysoką formę, jego dobry moment. Ale jeśli z tych dwóch meczów wyjęlibyśmy akcje w ataku Nicoli, to co by nam zostało? Nic albo bardzo niewiele.
Jakie są wnioski po pierwszych meczach w Lidze Narodów? Czy wiemy o kadrze Probierza coś więcej niż po turnieju Euro 2024?
Nadal trwa budowanie drużyny. Myślę, że nawet sami piłkarze po takim meczu, jak ten w Osijeku, nie do końca wiedzą, co mają o swojej drużynie myśleć. A na pewną wiedzą, że przed nimi jeszcze daleka droga. Wiem, że trener Probierz powie, że on się nie wycofa ze swojego pomysłu na kadrę, tylko ja nie do końca wiem, co to właściwie znaczy. Wydaje mi się, że reprezentacja ma dobre momenty, ale tylko momenty. Brakuje tego, żebyśmy dłuższe fazy meczu też mieli dobre. I o ile w meczu z Chorwacją trudno było się tego spodziewać, to niestety ze Szkocją też zbyt krótko potrafiliśmy utrzymać się przy piłce i próbować samemu prowadzić grę, mieć większy wpływ na przebieg wydarzeń na boisku.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty