Trener Wisły Kraków zabrał głos po katastrofie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal
zdjęcie autora artykułu

- Trudno dziwić się reakcji kibiców po takim meczu. Jeśli kibice chcą wskazać winnego, to ja tu siedzę i ja za to odpowiadam - mówił trener Kazimierz Moskal po niespodziewanej przegranej Wisły Kraków z Wartą Poznań (0:1).

To było coś absolutnie nieprawdopodobnego. Wisła Kraków oddała ponad 30 strzałów w meczu z Wartą Poznań, przeprowadziła kilkadziesiąt akcji ofensywnych, były poprzeczki, słupek, ale ostatecznie przegrała 0:1 po golu straconym z rzutu karnego w doliczonym czasie pierwszej połowy.

- Cóż można powiedzieć po takim meczu? Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, to cała odpowiedzialność spada na mnie. Absolutnie biorę tą odpowiedzialność na siebie - powiedział trener Kazimierz Moskal na konferencji prasowej.

- Mam pretensje do zawodników o niewykorzystane sytuacje w pierwszej połowie, bo mecz przebiegał zdecydowanie pod nasze dyktando, natomiast większe pretensje mam o drugą połowę. Moim zdaniem graliśmy nerwowo, szukaliśmy dziwnych rozwiązań. Mam pełną świadomość, że wina jest po mojej stronie. Dzisiejsza porażka wszystkich boli, nie tak sobie to wyobrażaliśmy - komentował trener Wisły.

"Biała Gwiazda" ewidentnie siadła po golu straconym w doliczonym czasie pierwszej połowy. Po przerwie oglądaliśmy inny zespół Wisły. - Stracona bramka może się zdarzyć. W dobie VAR-u czasami jest trudno uniknąć zagrania ręką w polu karnym, ale mimo tego trzeba grać dalej swoje i dążyć do zmiany wyniku. Byliśmy w stanie odmienić losy spotkania, gdybyśmy grali tak samo, jak w pierwszej połowie - mówił szkoleniowiec Wisły.

ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Rośnie kolejna gwiazda FC Barcelony?

Wisła była niesamowicie nieskuteczna w starciu z Wartą. To coś, co się powtarza, bo podobnie wyglądało to w Kołobrzegu dwa tygodnie temu. - Dużo pracowaliśmy nad finalizacją akcji, ale widocznie nie zrobiliśmy na tyle dużo, by przełożyć to na bramki. Jeszcze raz mogę powiedzieć, że wina jest po mojej stronie - przyznał trener Moskal.

- Presja jest, ale trudno dziwić się reakcji kibiców po takim meczu. Jeśli kibice chcą wskazać winnego, to ja tu siedzę i ja za to odpowiadam - powtórzył po raz kolejny trener Moskal.

Tymczasem w Warcie duża radość, bo zwycięstwo pod Wawelem powoduje, że "Zieloni" uciekli ze strefy spadkowej.

- Celem było zdobycie trzech punktów, bo w naszej obecnej sytuacji musimy z takim założeniem podchodzić do każdego meczu. Wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie, wiedzieliśmy, że Wisła będzie dominowała piłkarsko. Mieliśmy swój plan i go zrealizowaliśmy. Ważne było, żeby przetrwać pierwsze minuty i trudne momenty. W pierwszej połowie byliśmy mocno skupieni na grze obronnej, co nie znaczy, że nie mogliśmy zdobyć bramki. Jedna z kontr przyniosła nam rzut karny. W drugiej połowie obraz gry za bardzo się nie zmienił, chociaż pootwierały się przestrzenie, było więcej miejsca do szybkich ataków, pokusiliśmy się o 2-3 ciekawe kontry - powiedział trener Warty Piotr Klepczarek.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty