W tym artykule dowiesz się o:
Nicola Zalewski odrzucił ofertę z Galatasaray SK i zdecydował się zostać w AS Romie. Nie minęła nawet doba, a agent piłkarza ogłosił, że reprezentant Polski został odsunięty od pierwszego składu. Nowe światło w tej sprawie rzuciły słowa trenera Daniele De Rossiego.
- Nie wiem, czy to ostateczna decyzja. O wszystkim dowiedziałem się parę dni temu, to decyzja klubu. Chodzi o jego kontrakt, ale w futbolu nie ma nic pewnego - stwierdził De Rossi podczas sobotniej konferencji prasowej. - Jeśli dojdą do porozumienia i Zalewski przedłuży kontrakt, to zostanie przywrócony do składu, ale to pytanie trzeba zadać klubowi - dodał trener ekipy z Rzymu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Brutalnie przerwał zabawę. Od razu wyleciał z boiska
Kontrakt Zalewskiego wygasa 30 czerwca 2025 roku. Wówczas 22-letni piłkarz będzie mógł opuścić stolicę Włoch, a jego klub nie dostanie ani grosza. - Do tego czasu na pewno nie zapomni, jak się gra w piłkę. Technika zostanie, ale gdyby miał nie grać tak długo, to byłby wielki cios i problem naszej kadry - mówi WP SportoweFakty ekspert Serie A Tomasz Lipiński.
Przestanie błyszczeć w kadrze? Stawia sprawę jasno
Istnieje ryzyko, że do tego czasu nie wystąpi w ani jednym spotkaniu, a w dodatku nie będzie mógł trenować z pierwszą drużyną. - W takiej sytuacji Nicola przestanie błyszczeć w reprezentacji Polski. Tak się nie da. Zwłaszcza jeśli Jakub Kamiński i Przemysław Frankowski dalej będą regularnie grali w swoich klubach. Nie wiem, co planuje trener Michał Probierz. Na pewno ma twardy orzech do zgryzienia - zapewnia dziennikarz "Kanału Sportowego".
- W przypadku, gdy pozostaną mu treningi indywidualne, na pewno nie utrzyma dyspozycji, do której przyzwyczaił kibiców reprezentacji w ostatnim czasie. Wszyscy byśmy mu tego życzyli, ale tak się nie da. Z czasem traci się pewność siebie, którą Nicola imponował, wygrywając pojedynki 1 na 1. W dodatku wypada z rytmu meczowego. Spadają także umiejętności motoryczne. Problem pojawia się wtedy, gdy piłkarz regularnie nie gra w spotkaniach ligowych. Co dopiero, gdy nie może trenować z pierwszą drużyną - dodaje Lipiński.
Jest źle, ale apeluje, żeby nie popadać w pesymizm
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że Zalewski wyjdzie na prostą i zaakceptuje ofertę klubu ze Stambułu. Ostatecznie tak się nie stało. To oznacza, że następna szansa na zmianę pojawi się dopiero zimą.
- Środowisko piłkarza milczy, dlatego trudno wyciągnąć racjonalne wnioski na temat jego decyzji. Być może ktoś mu obiecał, że nie będzie tak źle i już w październiku albo listopadzie sytuacja się poprawi, a on w to uwierzył. W kuluarach pojawiają się różne opinie, także mówiące o tym, że może chodzić o jego partnerkę, która dobrze czuje się w Rzymie. Ja bym natomiast nie szedł tak daleko. To poniekąd schizofrenia piłkarska. Piłkarz zostaje w klubie, bo go kocha, a potem zostaje odsunięty od składu. Nie wiemy, o co dokładnie tu chodzi - komentuje nasz rozmówca.
- Sama oferta mogła trochę połechtać ego Zalewskiego. W AS Romie jest jednym z najsłabiej opłacanych piłkarzy. W Stambule dostałby wielką podwyżkę. Takie pieniądze we Włoszech mógłby zobaczyć, stając się piłkarzem jednego z kilku czołowych zespołów, które byłyby dla niego także wielkim piłkarskim wyzwaniem. Trzymajmy się tego, że decyzja wynika z jego romantycznej relacji z miastem i klubem. Nie popadałbym w skrajny pesymizm, mówiący o tym, że nie będzie grał przez cały rok. Przez kilka miesięcy nic się nie zmieni, ale potem może być lepiej - podsumowuje Tomasz Lipiński.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)