"Nikt się już nie będzie nim ekscytował". Nadchodzi koniec Lewandowskiego

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

- Robert jest już po drugiej strony góry. Ma 36 lat. Świat nie ekscytuje się zawodnikami w tym wieku. Już nigdy nie będzie lokomotywą napędową La Ligi i trzeba się z tym pogodzić - mówi WP SportoweFakty Leszek Orłowski z Canal+ Sport.

Przed rozpoczęciem rozgrywek polscy kibice nie mogli się doczekać rywalizacji Roberta Lewandowskiego z Kylianem Mbappe. Po słabszym początku Francuz rozkręca się z meczu na mecz, a w ostatnich dwóch ligowych spotkaniach zdobył trzy bramki.

Polak skompletował jednak cztery trafienia i pozostaje samodzielnym liderem w walce o Trofeo Pichichi. - Współpraca z Hansi Flickiem mu służy. W dodatku ma w Katalonii swojego Thomasa Mullera, w osobie Raphinhi. Brazylijczyk jest niby skrzydłowym, ale często pokazuje się za plecami Polaka, również współdziała z nim w polu karnym. To był super pomysł. Od razu widzimy tego efekty. Na pewno przyjście Niemca wyszło Lewandowskiemu i spółce na dobre - mówi WP SportoweFakty ekspert od La Ligi, Leszek Orłowski.

- Trudno natomiast przesadnie ekscytować się rywalizacją Roberta Lewandowskiego z Kylianem Mbappe. Myślę, że nikt tego nie zrobi. Co innego w przypadku pojedynków Lamine'a Yamala z Francuzem. Ten duet może stanowić swoistą lokomotywę La Ligi, jak kiedyś Cristiano Ronaldo i Lionel Messi - dodaje redaktor Tygodnika "Piłka Nożna".

ZOBACZ WIDEO: Odtworzył legendarny gol z rzutu wolnego. Tylko spójrz na to uderzenie!

Kontrakt "Lewego" wygaśnie w czerwcu 2026 roku. W umowie znalazł się jednak zapis, dzięki któremu klub może zakończyć współpracę rok wcześniej, jeśli kapitan reprezentacji Polski nie weźmie udziału w przynajmniej 55 proc. meczów w tym sezonie. - To powoli początek końca. Robert jest już po drugiej stronie góry. Ma 36 lat. Świat nie ekscytuje się już zawodnikami w tym wieku. Szacunek i uznanie za to, jak nasz reprezentant gra na początku sezonu, ale lokomotywą promocyjną La Ligi niestety już nie zostanie. Niewątpliwie w tę rolę wejdzie Lamine Yamal - rozwiewa wątpliwości Orłowski.

FC Barcelona rozpoczęła sezon koncertowo, wygrywając wszystkie pięć spotkań, a także strzelając w nich aż 17 bramek.

"Duma Katalonii" ma komplet 15 punktów i wyprzedza drugi Real Madryt o cztery "oczka". - Możemy mówić tylko o pozytywnych zaskoczeniach. Ryba psuje się od głowy. Wiadomo, jak słabo jest w Katalonii, jeśli chodzi o kwestie gabinetowe i finansowe, tymczasem Hansi Flick mimo tego zbudował znakomitą drużynę. Do tego podrasował taktykę. Przede wszystkim przygotował lepiej zespół pod kątem fizycznym. Wszyscy podkreślają, że u Xaviego zawodnicy "trenowali tylko z piłeczką", a Flick kładzie też nacisk na motorykę - podkreśla ekspert od La Ligi.

- Z drugiej strony trudno powiedzieć, żeby Real jakoś rozczarowywał. Dwa remisy na początku sezonu to norma, a nie powód, aby bić na alarm. Zespół z Madrytu zawsze wchodzi w rozgrywki trochę dłużej. Poza tym już wygrał Superpuchar, a jego reprezentanci mieli pracowite lato, na przykład ze względu na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, czy Copa America - kontynuuje Orłowski.

Od 2007 roku "Królewscy" nigdy nie odrobili czterech punktów straty do FC Barcelony, niezależnie od tego, na jakim etapie rozgrywek je tracili.

- Traktowałbym to wyłącznie w kategoriach ciekawostki, którą ekscytują się statystycy. Cztery punkty straty to tyle co nic. Przed nami jeszcze dwa "klasyki" Przed nami jeszcze dwa "Klasyki" i wiele ważnych spotkań po obu stronach. Katalończycy przygotowali wysoką formę na początek sezonu i zaskoczyli kibiców. Fajnie, że to się udało, bo atrakcyjność rozgrywek wzrasta. Eksperci przed rozpoczęciem rozgrywek uważali, że Real Madryt zmiażdży FC Barcelonę. Wiemy, że tak nie będzie, a to już jest dużo - komentuje nasz rozmówca.

"Królewscy" borykają się z plagą kontuzji. Już od miesiąca uraz leczy Jude Bellingham, który w niedzielę dołączył do treningów z drużyną. Pauzują również Eduardo Camavinga, Aurelien Tchouameni i Dani Ceballos.

- FC Barcelona ma identyczne problemy, jeśli chodzi o linię pomocy. Z urazami borykają się Frenkie de Jong, Gavi, Fermin Lopez, Christensen kandydujący do gry na pozycji pivota, a więzadła zerwał Bernal. Patrząc na cały zespół, lista jest jeszcze dłuższa. Dlatego trudno mówić, że Real ma cztery punkty straty ze względu na kontuzje, bo po drugiej stronie barykady została zachowana w tej kwestii pełna analogia - zauważa ekspert.

W tym sezonie "Królewscy" muszą sobie radzić po raz pierwszy bez niezawodnego Toniego Krossa, który po Euro 2024 zakończył karierę. - Jego strata jest bardziej dotkliwa niż ktokolwiek sobie wyobrażał, mimo że wszyscy mieli świadomość, o jakiej klasy piłkarzu mówimy. Bellinghama o tyle żal, że od kilku lat początek sezonu był w jego wykonaniu najlepszy, a z czasem grał coraz słabiej. Z punktu widzenia interesów Realu, jego uraz byłby mniej dotkliwy wiosną - zastanawia się redaktor Tygodnika "Piłka Nożna".

- Kroosa nie da się zastąpić. Próbuje Luka Modrić, przyuczano do tego Ardę Gulera, co było widoczne choćby w meczu z Realem Sociedad, ale musi minąć wiele lat, zanim Turek dojdzie do poziomu Niemca. Modrić zaś ma swój styl - kontynuuje Orłowski.

Mimo świetnego początku FC Barcelony, Real Madryt wciąż pozostaje faworytem ekspertów i bukmacherów w drodze po mistrzowski tytuł. - Mistrzem zostanie ten, kto będzie zdrowszy. Zresztą, jak spojrzymy na historię zmagań w Primera Division, często było tak, że ten czynnik okazywał się absolutnie kluczowy. Nie chodzi nawet o to, kogo będą dotyczyły urazy, chodzi o ich liczbę. Jeśli Flick albo Ancelotti nie będą mogli rotować składem, a zespół zostanie narażony na większe zmęczenie, pojawią się problemy - odpowiada na spekulacje nasz rozmówca.

- To nie chodzi o to, kto gdzie gra i jakie ma nazwisko, ale żeby utrzymał dobrą formę fizyczną. Dlatego, jeśli Ancelotti sprawi, że ten zespół w kwietniu będzie latał, a nie człapał, będziemy musieli mówić o wielkim wyczynie. Na pewno na tym etapie trudno powiedzieć, kto zdobędzie mistrzostwo. Jeśli urazy dadzą się we znaki i FC Barcelonie i Realowi Madryt, to nie wykluczam, że ktoś inny, może Atletico. Niemniej, gdy kadra Ancelottiego będzie zdrowa, stawiam na Real. Mimo wszystko ma najmocniejszy skład - podsumowuje Leszek Orłowski.

Bogumił Burczyk dziennikarz WP SportoweFakty

Już we wtorek 17.09 rusza Liga Mistrzów. Real Madryt na inaugurację zagra z VfB Stuttgart o 21:00. FC Barcelona rozpocznie rywalizację dwa dni później i w czwartek o 21:00 zagra na wyjeździe z AS Monaco. Relacje NA ŻYWO z obu spotkań w serwisie WP SportoweFakty.

Komentarze (113)
avatar
Treser treseraklonów
18.09.2024
Zgłoś do moderacji
5
3
Odpowiedz
Koniec to był 5 lat temu , teraz to agonia ! 
avatar
ZK590
17.09.2024
Zgłoś do moderacji
16
2
Odpowiedz
Jej wielu ludziom sprawia przyjemność, że drugiemu już nie może być lepiej jak jest. Zwykła zawiść, zazdrość u pieniactwo. Nie do pomyślenia aby drugi odniósł sukces podczas gdy mnie na kanapie Czytaj całość
avatar
Drewnozgryz
17.09.2024
Zgłoś do moderacji
19
9
Odpowiedz
Nieudolny zaxzął jako kopacz nieudacznik i jako kopacz nieudacznik się kończy . 
avatar
bórmistrz.
17.09.2024
Zgłoś do moderacji
18
1
Odpowiedz
Gdy RL skończy karierę, pismaków z wp czeka ekscytująca wizyta w Pośredniaku, gdzie usłyszą, że dla ludzi z ich wykształceniem pracy nie ma. 
avatar
bórmistrz.
17.09.2024
Zgłoś do moderacji
17
1
Odpowiedz
Lepiej tak nie przebieraj nóżkami redaktorku wyczekując końca kariery RL - bo jednocześnie będzie to koniec twojej krótkiej ''dziennikarskiej'' kariery, jak i większości pismaków z wp.