Przed obecnym sezonem (2024/25) sportową karierę zakończył nie tylko Wojciech Szczęsny, ale również inny polski bramkarz - Bartosz Białkowski (TUTAJ pisaliśmy o tym bardziej szczegółowo >>). Od 2006 roku występował w Anglii (m.in. Southampton FC, Ipswich Town czy Millwall FC), zanotował jeden mecz w reprezentacji Polski, pojechał nawet na mistrzostwa świata w Rosji, w 2018 roku (obok Szczęsnego oraz Łukasza Fabiańskiego).
Po ostatnim sezonie zastanawiał się jeszcze, czy nie wrócić do Polski, rozmawiał z Motorem Lublin, ale ostatecznie postanowił przejść na emeryturę. Sportową emeryturę. - Wiedziałem, że w stu procentach nie będę zaangażowany w grę. Nie czułem tego - tłumaczy decyzję na łamach "Przeglądu Sportowego".
I dodaje: - teoretycznie do końca życia nie muszę już pracować. Piłka tak naprawdę dała mi wszystko, zabezpieczyła mnie i moją rodzinę. Mam przy tym mądrą żonę, która właściwymi inwestycjami zadbała, żebyśmy po zakończeniu przeze mnie kariery o nic się już nie martwili.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
Białkowski przeprowadził się z deszczowej Anglii do słonecznej (sam przyznaje, że jest w miejscu, gdzie ma 300 dni ze słońcem w roku) Hiszpanii. Costa Blanca - tutaj mieszka z rodziną. Jest im dobrze. Wypoczywają, nie czują presji, ładują akumulatory po wielu latach szalonego życia.
Były piłkarz z nudów zaczął nawet... biegać. A przypomina, że kiedyś nienawidził biegać, dlatego właśnie został bramkarzem. Zapowiada również, że jest na sportowej emeryturze, a nie w ogóle na emetyturze. Finansowo jest ustawiony, ale żeby zabić nudę planuje wejść w handel nieruchomościami.
Piłka? Sport? - Być może będę w jakiś sposób pracował przy piłce. Może nie jako trener, ale np. skaut? - kończy.