W ostatnim czasie o Wojciechu Szczęsnym jest głośno na całym świecie. Niedawno ogłosił zakończenie piłkarskiej kariery, został pożegnany przez Juventus FC. A potem doszło do zaskakującego zwrotu. Polak najprawdopodobniej wkrótce przerwie emeryturę i powróci do gry.
Wszystko z uwagi na ofertę od FC Barcelony. Ze strony znanego włoskiego dziennikarza Fabrizio Romano padło już słynne "Here we go", dotyczące dołączenia Polaka do Barcy.
To efekt tego, że kontuzji doznał podstawowy bramkarz Marc-Andre ter Stegen i w tym sezonie nie wróci już do gry. Tymczasem sam Szczęsny przeżył prawdziwy dramat 16 lat temu. Doznał bowiem kontuzji, która mogła nawet zakończyć jego karierę. Ostatecznie jednak wszystko skończyło się dla niego dobrze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
17 listopada 2008 roku, podczas treningu na siłowni, 18-letni wówczas Wojciech Szczęsny doznał poważnego urazu, łamiąc obie kości przedramion.
- Na siłowni wykonywałem przysiady ze sztangą, gdy straciłem równowagę, a cały ciężar upadł na moje ręce, powodując ich złamanie. To było dość dziwne - wspominał były bramkarz reprezentacji Polski w rozmowie z "The Sun". - Na miejscu było kilku ludzi, którzy początkowo się śmiali, zanim zorientowali się, że moje ręce nie są w naturalnej pozycji - dodawał.
Wówczas zdarzenie skomentował Arsene Wenger, czyli ówczesny menedżer Arsenalu. Podkreślił, że dla młodego zawodnika był to wyjątkowo trudny okres.
- To było bardzo ciężkie. Prawdopodobnie to był dla mnie najtrudniejszy okres. Przez cztery miesiące nie tylko nie mogłem grać w piłkę, ale to miało wpływ na całe moje życie. Nie mogłem nawet wykonywać zwykłych czynności - opowiadał Szczęsny.
- Byłem zdołowany, ale nigdy nie miałem cienia wątpliwości, że wyjdę z tego. Wiara w to, że wyzdrowieję i będę dobrym bramkarzem podtrzymywała mnie na duchu - spuentował Szczęsny zdarzenie, do którego doszło 16 lat temu.