W sobotni wieczór temperatura we Wronkach oscylowała w granicach 0 stopni. Naturalną koleją rzeczy była więc oszroniona i śliska murawa. I choć na stadionie zamontowane jest podgrzewanie płyty, co jest wymogiem licencyjnym, to nie było ono uruchomione, ponieważ gdy włączone są jupitery, nie może działać system podgrzewania murawy.
Piłkarze obu drużyn od początku spotkania mieli problemy ze swobodnym poruszaniem się po boisku. Ciężko było utrzymać równowagę, piłka "chodziła" o wiele szybciej, co utrudniało jej rozgrywanie. - Graliśmy na lodzie - mówił po meczu Robert Lewandowski, napastnik Lecha. Pieklił się również Ivan Djurdjević. - Podgrzewanie murawy nie było włączone i trudno było utrzymać równowagę. Ktoś chciał chyba zaoszczędzić na prądzie - dodał serbski obrońca. Zawodnikom obu drużyn nie pomogło nawet obuwie z wysokimi wkrętami.
W trudnych warunkach o wiele lepiej czuli się goście. Oni jednak nastawili się na grę z kontrataku i długie piłki do Sebastiana Olszara, więc stan boiska nie miał aż takiego wpływu na ich poczynania. - Warunki do gry były trudne, murawa na pewno nie ułatwiała zadania, ale grać trzeba było. Najważniejsze, że wywieźliśmy punkt z Wronek, bo jak wiadomo, bardzo go potrzebowaliśmy - komentował Sławomir Szary, autor bramki dla Piasta.
Lechitów we Wronkach czeka jeszcze spotkanie z Koroną Kielce i wszystko wskazuje na to, że stan boiska może być podobny, mimo iż mecz rozpocznie się trzy godziny wcześniej niż w minionej kolejce.