Wydarzenia na stadionie przy Bogumińskiej podczas spotkania Odry z Jagiellonią są kolejnym przykładem na słuszność stwierdzenia, że pierwsza decyzja jest zawsze najlepsza. Kiedy w 58. minucie szarżującego Kamila Grosickiego nieczystym wślizgiem powstrzymał Krzyszof Markowski, w pierwszym odruchu - prowadzący po raz czwarty zawody w ekstraklasie - sędzia Stefański podyktował rzut wolny i była to jak najbardziej prawidłowa decyzja. Dopiero później z sobie tylko znanych powodów dał wiarę swojemu asystentowi, który twierdził, że faul miał miejsce w polu szesnastu metrów. Aż dziw bierze, że na tym poziomie sędziowie w tak ważnych momentach mogą mieć problemy z oceną odległości o dobre pół metra, bo gdzieś tyle dzieliło nogi faulowanego od linii pola karnego. Na swoje nieszczęście arbiter z Bydgoszczy zaufał liniowemu i jego całkowicie błędna decyzja na pewno będzie kandydować do miana pomyłki roku, zwłaszcza że zdecydowanie wpłynęło na losy spotkania.
Z prezentu od sędziego skwapliwie skorzystał Tomasz Frankowski, który z "wapna" pewnie pokonał Michała Buchalika i tym samym zdobył w 58. minucie bramkę kontaktową. Już w samej końcówce "Franek" po raz drugi ustawił piłkę na 11. metrze i po raz drugi pokonał młodego golkipera wodzisławian. W tej sytuacji gospodarze nie mogli mieć żadnych pretensji do arbitra, który chwilę wcześniej odgwizdał w polu karnym nieodpowiedzialne zagranie ręką Jacka Kowalczyka, a byłego piłkarze Wisły odesłał do szatni. Był to już drugi piłkarz Odry, który nie dokończył tego meczu, bo wcześniej za faul taktyczny ukarany został Łukasz Pielorz. Szkoda więc tej sytuacji z pierwszym rzutem karnym, bo poza nią Stefański prezentował się całkiem nieźle. Pewnie następnym razem nie zaufa już swojemu asystentowi.
Na razie wraz ze swoimi liniowymi musiał zostać odprowadzony do szatni przez ochronę, a piłkarze Odry nie przebierali w słowach komentując jego pracę. - To, co zrobił sędzia przekroczyło wszelkie granice. Przez cały mecz graliśmy dobrze, prowadziliśmy 2:0, a arbiter dyktuje karnego z niczego. Drugi też kontrowersyjny, bowiem zagranie ręką było przypadkowe. Nie wiem, jak mógł podjąć tak krzywdzące dla nas decyzje i odebrać nam trzy punkty - mówił podenerwowany Michał Buchalik.
Źli na arbitra, ale także na siebie byli również gracze Polonii Bytom. Prowadzili oni 1:0 z GKS-em Bełchatów, ale w 35. minucie za sprawą dobrze wykonanego przez Dariusza Pietrasiaka rzutu karnego było już 1:1. Warto przyjrzeć się tej sytuacji, która ją spowodowała, ponieważ w polu karnym działy się wtedy dziwne rzeczy. Najpierw wydawało się, że podcinany przy próbie zagrania był Maciej Małkowski, a potem przy walce o górną piłkę powalony został Dawid Nowak. Pierwsze wątpliwości dotyczyły więc nie tego czy karny powinien zostać podyktowany, ale tego które stracie o nim zdecydowało. Jednak po obejrzeniu powtórek warto wrócić do pytania o samą zasadność jedenastki. Jeżeli przyjrzeć się uważnie całej sytuacji to widać, że obrońca gości najpierw dotknął futbolówkę, a potem skrzydłowego bełchatowian. W drugim starciu natomiast Nowak został przewrócony przez Carlo Costly’ego, który nieudolnie chciał się włączyć do walki o tą piłkę. Marek Krakut wskazał jednak na wapno, GKS doprowadził do wyrównania, a mecz ostatecznie skończył się remisem 2:2 i podziałem punktów. - Tak jak mówię, czujemy bardziej niedosyt niż to, że zostaliśmy oszukani. Bo to akurat są zbyt mocne słowa - stwierdził po spotkaniu Michał Zieliński
Zdenerwowani na arbitra mogli być też piłkarze Zagłębia i Legii, którym trójka sędziowska często przerywała akcja z powodu pozycji spalonych, których nie było. Na innych obiektach praca panów w czerni nie wzbudzała już tak dużych emocji jak w Wodzisławiu i Bełchatowie, choć w niektórych spotkaniach sędziowie dość często musieli karać piłkarzy kartkami. Najwięcej razy (sześć) sięgał do kieszonki wspominany już Marek Krakut, a o jeden kartonik mniej pokazali Marcin Borski w Gdyni i Hubert Siejewicz w Chorzowie. Ogółem zawodnicy zobaczyli w 16. kolejce 31 "żółtek" (w tym dwie dla Kowalczyka), co daje średnią 3,87 na mecz. Bezpośrednio wyrzucony został też z boiska przez sędziego Stefańskiego Łukasz Pielorz. Arbiter z Bydgoszczy podyktował również dwa z trzech rzutów karnych odgwizdanych w tej kolejce, a do jego "jedenastek" swoją dorzucił Marek Krakut w Bełchatowie.
Podsumowanie pracy sędziów:
Hubert Siejewicz (Białystok): 5 żółtych kartek - 1 gospodarze, 4 goście.
Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:3
Paweł Gil (Lublin): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście.
Polonia Warszawa - Korona Kielce 1:1
Robert Małek (Zabrze): 4 żółte kartki – 2 gospodarze, 2 goście.
Cracovia Kraków - Śląsk Wrocław 1:0
Daniel Stefański (Bydgoszcz): 2 żółte kartki - 2 gospodarze /czerowna - Kowalczyk/, 0 goście; 1 czerwona /Pielorz - faul taktyczny/; 2 rzuty karne.
Odra Wodzisław - Jagiellonia Białystok 2:2
Piotr Siedlecki (Warszawa): 4 żółte kartki - 1 gospodarze, 3 goście.
Lech Poznań - Piast Gliwice 1:1
Adam Lyczmański (Bydgoszcz): 2 żółte kartki - 1 gospodarze, 1 goście.
Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 0:0
Marek Krakut (Warszawa): 6 żółtych kartek - 1 gospodarze, 5 goście.
GKS Bełchatów - Polonia Bytom 2:2
Marcin Borski (Warszawa): 5 żółtych kartek - 3 gospodarze, 2 goście.
Arka Gdynia - Lechia Gdańsk 1:2
Szeryf Ekstraklasy (czołówka)
Lp | Sędzia | ŻK | CzK | Średnia | Mecze | Pkt | Rz.karne |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Paweł Gil (Lublin) | 57 | 4 | 3,56 | 16 | 69 | 3 |
2 | Marcin Borski (Warszawa) | 54 | 1 | 3,86 | 14 | 57 | 0 |
3 | Hubert Siejewicz (Białystok) | 50 | 0 | 3,57 | 14 | 50 | 0 |
4 | Robert Małek (Zabrze) | 31 | 1 | 3,87 | 8 | 34 | 1 |
5 | Marcin Szulc (Warszawa) | 23 | 2 | 2,3 | 10 | 29 | 1 |
6 | Dawid Piasecki (Słupsk) | 27 | 0 | 4,5 | 6 | 27 | 0 |
7 | Szymon Marciniak (Płock) | 12 | 3 | 2,4 | 5 | 21 | 2 |
7 | Tomasz Mikulski (Lublin) | 21 | 0 | 4,2 | 5 | 21 | 0 |
7 | Artur Radziszewski (Warszawa) | 21 | 0 | 3 | 7 | 21 | 1 |