Koszmar Śląska trwa. Kapitalny powrót Cracovii!

PAP / Na zdjęciu: piłkarze Cracovii
PAP / Na zdjęciu: piłkarze Cracovii

Śląsk na początku spotkania prowadził dwoma bramkami i wydawało się, że w końcu odniesie pierwsze zwycięstwo w sezonie. Cracovia walczyła jednak do końca. W drugiej połowie "Pasy" urządziły sobie koncert na Tarczyński Arena i wygrały aż 4:2.

W tym artykule dowiesz się o:

Śląsk Wrocław i jego kibice przechodzą naprawdę trudny czas. Po zdobyciu wicemistrzostwa Polski, podopieczni Jacka Magiery cały czas czekają na pierwsze zwycięstwo w sezonie 2024/2025, a przecież mamy już początek października.

Atmosfera wokół klubu jest napięta. Potwierdza to m.in. fakt, iż ostatnio szkoleniowiec zespołu w ostry sposób odniósł się do informacji powielanych w sieci na temat swoich zarobków. - Stop rozpowszechnianiu kłamstw. Od tego chciałbym zacząć - mówił stanowczo (więcej TUTAJ).

Mimo wszystko, fani wicemistrzów Polski życzą też sobie nie tylko konkretów na konferencji prasowej, ale również na boisku. Okazja na przełamanie pojawiła się w niedzielę (6 października). Śląsk podejmował Cracovię na własnym terenie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!

Tylko ośmiu minut gospodarze potrzebowali, aby wypracować sobie dwubramkową przewagę. Najpierw Petr Schwarz posłał świetne dośrodkowanie na głowę Simeona Petrowa, a chwilę później, Tommaso Guercio po zamieszaniu w polu karnym "Pasów" z bliskiej odległości trafił do siatki.

Wrocławianie mogli mówić więc o kapitalnym początku. Niestety dla kibiców Śląska, w dalszej części niedzielnego spotkania nie mieli już jednak powodów do radości. To zawodnicy Cracovii rozpoczęli swój koncert.

Koszmarnie we własnym polu karnym zachował się Rafał Leszczyński, który chciał zwieść Filipa Rózgę, ale ten był jeszcze sprytniejszy. Bramkarz gospodarzy kopnął rywala. Sędzia Wojciech Myć obejrzał sytuację na monitorze VAR i podyktował "jedenastkę". Pewnie wykorzystał ją Benjamin Kallman.

Do przerwy drużyna Jacka Magiery prowadziła. Natomiast, otrzymała pewne ostrzeżenie od Cracovii.

"Pasy" na początku drugiej połowy doprowadziły do wyrównania za sprawą Jakuba Jugasa. Czech wygrał pojedynek powietrzny i strzałem głową trafił do siatki. Niestety, parę minut później musiał zejść z boiska, bowiem nabawił się groźnie wyglądającej kontuzji.

Cracovia radziła sobie bez swojego zawodnika. Kallman zgrał piłkę do Micka van Burena, który w sytuacji sam na sam pokonał Rafała Leszczyńskiego. Zespół Dawida Kroczka po przerwie był po prostu lepszy i kropkę nad "i" postawił niecały kwadrans przed końcem.

Mateusz Żukowski nadepnął na nogę van Burena w "szesnastce" i arbiter główny ponownie podyktował rzut karny. Tym razem podszedł do niego Ajdin Hasić. Bośniak podobnie jak Kallman zamienił stały fragment gry na bramkę.

Trybuny na Tarczyński Arena ucichły. Śląsk przegrał kolejne spotkanie i po jedenastu kolejkach PKO Ekstraklasy ma tylko cztery punkty na koncie. Wicemistrzowie Polski zajmują aktualnie ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Cracovia zaś wskoczyła na trzecią pozycję.

Śląsk Wrocław - Cracovia 2:4 (2:1)
1:0 - Simeon Petrow 2'
2:0 - Tommaso Guercio 8'
2:1 - Benjamin Kallman 21'
2:2 - Jakub Jugas 47'
2:3 - Mick van Buren 68'
2:4 - Ajdin Hasić 76'

Składy: 

Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Mateusz Żukowski (76' Arnau Ortiz), Simeon Petrow, Łukasz Bejger, Tommaso Guercio - Aleks Petkow (46' Serafin Szota) - Piotr Samiec-Talar (62' Sylvester Jasper), Petr Schwarz, Peter Pokorny, Marcin Cebula - Jakub Świerczok (62' Sebastian Musiolik)

Cracovia: Henrich Ravas - Jakub Jugas (56' Arttu Hoskonen), Kamil Glik, Virgil Ghita - Otar Kakabadze, Mikkel Maigaard, Patryk Sokołowski (80' Jani Atanasov), Bartosz Biedrzycki (46' Mick van Buren) - Filip Rózga (84' David Olafsson), Ajdin Hasić (80' Amir Al-Ammari) - Benjamin Kallman

Żółte kartki: Piotr Samiec-Talar, Aleks Petkow, Serafin Szota, Mateusz Żukowski (Śląsk Wrocław) - Jakub Jugas, Filip Rózga (Cracovia)

Sędzia: Wojciech Myć

Źródło artykułu: WP SportoweFakty