Za krótka ławka Ruchu

Trener Ruchu Waldemar Fornalik w każdej ligowej kolejce korzysta praktycznie z tych samych graczy. Wszystko dlatego, że na ławce rezerwowych nie ma wartościowych zmienników. Problem pojawia się wtedy, gdy któryś z podstawowych zawodników nabawi się kontuzji.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie jest tajemnicą, że obecność na boisku Artura Sobiecha i Andrzeja Niedzielana jest dla Niebieskich sprawą kluczową. Obaj strzelili w sumie 13 bramek i stanowią najgroźniejszy duet napastników w ekstraklasie. Co by się zdarzyło, gdyby któryś z nich z powodu kontuzji wypadł na dłużej? Wystarczy tylko przypomnieć dwa mecze, w których "Wtorek" nie mógł wystąpić. Dwukrotnie przegrał z grypą, a pod jego nieobecność Ruch nie sprostał najpierw Legii, potem Lechowi. Obserwarorzy i kibice zdążyli już ukuć tezę, że istnieje coś takiego jak syndrom Niedzielana. Słowem: Niedzielan nie gra, Ruch przegrywa. Jaki wpływ na postawę Niebieskich ma nieobecność młodego Sobiecha? 28 listopada zespół Waldemara Fornalika bez 19-latka zremisował z Koroną Kielce. Co więcej, nie potrafił strzelić rywalom gola. W tym sezonie taka niemoc to rzadkość.

Ruch przegrał wszystkie mecze z faworytami do tytułu, czym potwierdził, że walka o mistrzostwo na razie pozostaje sprawą abstrakcyjną. - W temacie walki o mistrzostwo trzeba być bardzo ostrożnym. To jest aktualnie zadanie ponad siły Ruchu. Krótka ławka rezerwowych to nie jedyna bolączka - mówi były zawodnik śląskiego klubu, Mariusz Śrutwa. Krótka ławka, czy jak kto woli, brak wartościowych zmienników, to jednak jeden z głównych problemów. Trudno nie zauważyć, że trener Fornalik wciąż gra tymi samymi zawodnikami, a jeśli już dokonuje zmian, to przeważnie w końcówkach.

W bramce króluje Grzegorz Pilarz. Środek obrony należy do Rafała Grodzickiego i Macieja Sadloka, a na bokach prezentują się najczęściej Krzysztof Nykiel i Tomasz Brzyski. Rezerwowy Ariel Jakubowski jeszcze we wrześniu miał miejsce w składzie, ale ostatnio gra sporadycznie. W meczu z Wisłą przesiedział 90 minut na ławce. Inaczej Piotr Stawarczyk, który spotkanie z Białą Gwiazdą rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Tyle że on biorąc pod uwagę rundę jesienną grał jeszcze mniej, a umiejętnościami Grodzickiemu wyraźnie ustępuje.

Pomoc jest jeszcze bardziej "zabetonowana". W tej formacji co prawda dochodzi do częstych roszad, ale zmiennicy grają tylko ogony. I tak Maciej Scherfchen ma na koncie niespełna 50 minut w ostatnich pięciu spotkaniach, a Michał Pulkowski o kilka więcej. Spore nadzieje przy Cichej wiązano z Marcinem Zającem, ale 34-letni zawodnik w tym sezonie odnaleźć się jakoś nie potrafi. Trudno się zresztą dziwić, bo trener Fornalik skrzydło przeznaczył dla młodego Łukasza Janoszki, a w środku pola woli stawiać na solidnego Gabora Strakę. - Zając wchodzi na boisko i po prostu na nim przebywa. Wszystkim innym zawodnikom nie można odmówić ambicji. On akurat jest takim przypadkiem, który nie przystaje zaangażowaniem do reszty - twierdzi Śrutwa.

O bramkostrzelnym duecie snajperów powiedziano już wszystko i w tej kwestii nie ma nic do dodania. Jeśli są zdrowi, grają. Jeśli nie, jest problem. W najbliższym oknie transferowym działacze Ruchu będą mieli pole do popisu, bo Niedzielan i Sobiech już teraz znaleźli się na celowniku wielu klubów, łącznie z Wisłą, Legią i Lechem. Wyprzedaż "asów atutowych" korzyści nie przyniesie, a raczej bardzo szybko ściągnie Niebieskich w dół tabeli. - Wszystko zależy od tego, jak działacze klubu wyobrażają sobie przyszłość. Ja bardzo zwracam na uwagę na to, żeby przez dłuższy czas trzymać się jednej koncepcji. Przede wszystkim jasna i klarowna polityka transferowa. Jeśli odejdzie dwóch trzech kluczowych graczy, Ruch będzie grał tylko w środku tabeli. Tego przecież nie chcemy - konstatuje były snajper Niebieskich.

Źródło artykułu: