Od lutego 2022 roku trwa rosyjska agresja na Ukrainę, która w dalszym ciągu zbiera tragiczne żniwa. Wydarzenia te mają również wpływ na świat sportu. Zawodnicy z kraju agresora i przyjaznej jej Białorusi są wykluczeni przez większość międzynarodowych federacji. Takie same konsekwencje tyczą się drużyn sportowych z tych nacji.
Okazuje się, że niechęć Rosjan do sportowców z okupowanych ziem miała miejsce już znacznie wcześniej. Świadczą o tym słowa Ołeksandra Kowala w rozmowie portalem nv.ua. Były reprezentant Ukrainy w piłce nożnej nawiązał w niej do spotkania z Rosją, które miało miejsce 25 lat temu.
Dokładnie 9 października 1999 roku na stadionie Łużniki w Moskwie obie drużyny zmierzyły się w decydującym starciu fazy grupowej eliminacji do Euro 2000. Od 75. minuty na prowadzeniu znajdowali się Rosjanie, jednak tuż przed końcem meczu bramkę na remis strzelił Andrij Szewczenko. Taki wynik dawał Ukrainie miejsce w barażach, a rywali odprawiał z kwitkiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
Kowal, który obserwował poczynania kolegów z ławki rezerwowych, ma dobre wspomnienia związane z tym spotkaniem. Były obrońca zdradził przy okazji, jak po końcowym gwizdku zachował się obecny na trybunach Władimir Putin.
- Po meczu Putin wszedł do naszej szatni, ale nie pamiętam dokładnie, co powiedział. Mówią, że dziękował za grę i gratulował nam wyniku, którego potrzebowaliśmy, ale z jego twarzy było widać, że był nieszczery - wspominał były obrońca.
Swojego niezadowolenia nie kryli z kolei fani przegranej drużyny. - Kiedy wyjechaliśmy ze stadionu, rosyjscy kibice zaczęli rzucać kamieniami i butelkami w nasz autobus. Byliśmy radośni, ale po tym pojawiły się negatywne emocje - skwitował Kowal. Były reprezentant Ukrainy dodał, że te wydarzenia tylko na chwilę przytłumiły ich radość.
A , jeśli chodzi o kamienie i butelki- to taka ruska tradycja; ich hołd dla zwycięzców.to znamy z Euro 2012.