Jagiellonia Białystok pokonała mołdawski Petrocub Hincesti 2:0 w meczu 2. kolejki Ligi Konferencji (-----> RELACJA) i obecnie może pochwalić się kompletem sześciu punktów. Mimo iż było to pierwsze, historyczne spotkanie Jagiellonii w europejskich pucharach na własnym stadionie, to na trybuny pofatygowało się zaledwie 14 021 kibiców.
Trener Adrian Siemieniec odniósł się do tego na konferencji prasowej. Podziękował za doping, natomiast oberwało się tym, którzy nie przyszli na stadion.
- Nie wiem jak to nazwać, ale mam delikatny niedosyt, że ta frekwencja nie była wyższa. Kiedyś powiedziałem w jednym z wywiadów, że zależy mi na tym, by kibice przychodzili na Jagiellonię, a czasami mam wrażenie, że to przeciwnik przyciąga ludzi na trybuny. Dziś historia piszę się na naszych oczach, Jagiellonia zagrała pierwszy raz w Europie. Nie wierzę, że to powszechnieje czy jest normą. Trzeba celebrować ten czas, bo to piękny czas dla Jagiellonii i Białegostoku. Dziękuję tym, którzy byli na stadionie, a wszystkich tych, którzy się nie pojawili, gorąco zachęcam do przyjścia. Drużyna jest w dobrym momencie i potrzebuje wsparcia - powiedział trener Siemieniec.
Mieli czego żałować, bo Jagiellonia rozegrała dobre spotkanie. Co prawda w pierwszej połowie była bardzo nieskuteczna, ale po przerwie Afimico Pululu zdobył dwie bramki i przesądził o zwycięstwie mistrza Polski z mistrzem Mołdawii.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
- Sześć punktów w dwóch meczach w rozgrywkach europejskich to duża sprawa, niezależnie od tego, jak te spotkania wyglądały. Dzisiejszy mecz był zupełnie inny niż ten w Kopenhadze. Na początku były elementy badania się, chyba nie do końca wiedzieliśmy, czego spodziewać się po przeciwniku. Początek był bardzo ostrożny w naszym wykonaniu, na nasze szczęście rywal nie narzucił wysokiego tempa i nie wykorzystał tego, że oddaliśmy inicjatywę - komentował trener Siemieniec.
- W drugiej części pierwszej połowy stworzyliśmy mnóstwo sytuacji. Ostatnio mieliśmy mecze, gdy tych szans nie było dużo, a byliśmy bardzo skuteczni. Dziś do pewnego momentu nie potrafiliśmy strzelić gola. W przerwie rozmawialiśmy o dwóch rzeczach. Po pierwsze: chcieliśmy mocniej nacisnąć na przeciwnika, by zmusić go do błędu i odbierać więcej piłek na ich połowie, po drugie: być cierpliwym, bo w takich sytuacjach pojawia się niepewność i można szybko stracić głowę. W drugiej połowie miałem wrażenie, że mecz zaczyna się trochę wyrównywać, ale zaraz po tym strzeliliśmy gola. Widać było, że ciśnienie zeszło, dołożyliśmy drugą bramkę i kontrolowaliśmy spotkanie - ocenił szkoleniowiec mistrzów Polski.
Sytuacja Jagiellonii po dwóch kolejkach jest kapitalna. Sześć punktów i siódme miejsce w tabeli Ligi Konferencji, co w tym momencie daje bezpośredni awans do 1/8 finału, ale trener Siemieniec nie chodzi z głową w chmurach.
- Nie myślę o tym. Będziemy celebrować w momencie, gdy matematycznie zapewnimy sobie awans. Cieszymy się z sytuacji, którą mamy, bo daje nam ona bardzo duży kapitał na pozostałe cztery spotkania, ale podchodzimy do tego spokojnie. Patrzymy krok po kroku, nie będziemy kalkulować - podsumował trener Siemieniec.