Wszystko wskazuje na to, że europejska bajka Jagiellonii Białystok będzie trwała dalej. Po niespodziewanym zwycięstwie nad FC Kopenhaga (2:1) w pierwszej kolejce fazy ligowej Ligi Konferencji, piłkarze Jagi w czwartkowe popołudnie stanęli przed nieco łatwiejszym zadaniem.
Ich rywalem został bowiem mołdawski Petrocub Hincesti (-----> RELACJA), który w swoim pierwszym spotkaniu przegrał aż 1-4 z cypryjskim Pafos FC. Spotkanie zapowiadało się więc na łatwą przeprawę mistrza Polski.
Niestety, realia okazały się inne. Piłkarze "Żółto-Czerwonych" pomimo ogromnej liczby sytuacji, nie mogli pokonać bramkarza gości Silivu Smalenea. Na pierwszego gola kibice musieli czekać ponad godzinę, bo aż do 69. minuty.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
Po akcji prawą stroną piłka trafiła pod nogi reprezentanta Polski Tarasa Romańczuka, który swobodnie wbiegł w pole karne gości. Jeden z obrońców zabrał mu piłkę na tyle nieudolnie, że kopnął ją prosto do Afimico Pululu, który piętą pokonał bramkarza mołdawskiej ekipy.
I zaledwie trzy minuty później po niemalże identycznej akcji prawym skrzydłem to znowu napastnik Jagi wpakował piłkę do siatki, kompletując swój dublet. Miki Villar zagrywał tym razem nie do Romańczuka, a bezpośrednio do swojego kolegi z ataku. Ten mocnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik spotkania.
Jagiellonia Białystok znajduje się obecnie na czwartym miejscu tabeli fazy ligowej Ligi Konferencji Europy. Ekipa Adriana Siemieńca ma tyle samo punktów, sześć, co m.in Chelsea FC, Vitoria Guimaraes oraz, finalista dwóch ostatnich edycji tych rozgrywek, Fiorentina.
