Andrzej Rudy był utalentowanym polskim piłkarzem, uznawanym za potencjalnego następcę Zbigniewa Bońka. Ucieczka z Polski w 1988 roku, podczas zgrupowania w Mediolanie, była jednym z najgłośniejszych wydarzeń tamtych lat.
Po opuszczeniu kraju grał w takich klubach jak 1. FC Koeln, gdzie stał się legendą, oraz Ajax Amsterdam, z którym występował w Lidze Mistrzów. Choć osiągnął sukces w Niemczech, jego kariera mogła rozwinąć się jeszcze bardziej.
Po latach Rudy wytłumaczył w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", że decyzja o ucieczce wynikała głównie z pragnienia wolności. - Chciałem po prostu żyć w wolnym kraju. Przy okazji różnych zagranicznych wyjazdów na mecze widziałem, jaka jest różnica między kolorowym Zachodem a smutną i szarą Polską - wyznał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Po zakończeniu kariery piłkarz poznał "normalne życie". Pracował jako kierowca lawety, budowlaniec, a nawet operator drona. - Stawianie ścian, układanie podłóg, szpachlowanie, inne zadania. Wszystkiego się nauczyłem. Dzięki pracy na budowie nie musiałem chodzić na siłownię, zachowałem formę - opowiadał.
Obecnie Rudy prowadzi spokojniejsze życie. Pracuje w sklepie ortopedycznym, doradzając klientom w zakresie doboru wkładek do butów. - Jak zwykły człowiek. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - skomentował były piłkarz.
59-latek zdradził, że nie dorobił się na futbolu wielkich pieniędzy, które zapewniłyby mu przyszłość bez konieczności podejmowania się żadnej pracy. - Oczywiście to też nie było mało, ale nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby do końca życia korzystać jedynie z oszczędności. Tym bardziej że mam trójkę dzieci - podkreślił.
Andrzej Rudy rzadko pojawia się w Polsce. Do ojczyzny powraca raz na kilka lat i bardzo ceni sobie prywatność. Trzyma się z dala od mediów i udziela się raczej niechętnie. Nie dotyczy do jednak WP SportoweFakty. Z Rudym długi wywiad przeprowadził w czerwcu Mateusz Skwierawski (---> TUTAJ).