Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Kiedy Wojciech Szczęsny zacznie grać w Barcelonie?
Andrzej Dawidziuk, trener bramkarzy reprezentacji Polski: Musimy się uzbroić w cierpliwość. Podoba mi się postawa Wojtka. Bardzo świadomie podchodzi do swojej aktualnej sytuacji w klubie. Miał dłuższą przerwę, która na pewno zostawiła rysę na jego dyspozycji fizycznej. Muszą być spełnione dwa warunki, by zawodnik wydobył z siebie to, co ma najlepsze. Po pierwsze: musi pozostawać w rytmie treningowym, ale to nie wystarczy. Chodzi przede wszystkim o rytm meczowy. W przypadku Wojtka korzystne jest to, że ma duże doświadczenie i łatwiej będzie mu wrócić do gry po dłuższej przerwie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Szczęsny rozegrał ostatni mecz podczas mistrzostw Europy, w czerwcu, czyli pięć miesięcy temu. Ile czasu potrzebuje bramkarz na dojście do formy po takim czasie?
To mocno zindywidualizowana kwestia. Musimy wziąć pod uwagę, co działo się z zawodnikiem w tym okresie, z jakiego poziomu rozpoczynał treningi. Każdy potrzebuje innej drogi powrotu. Co jest optymistyczne, aktualnie są dostępne narzędzia, które pozwalają trenerom określić poziom wyjściowy danego piłkarza. Na bazie analiz można przygotować optymalny program powrotu do odpowiedniej dyspozycji fizycznej. Jestem przekonany, że takie pomiary zostały wykonane, powstał plan i Wojtek wraca zgodnie z wytycznymi.
A czy Szczęsny w ogóle pasuje do stylu gry Barcelony? Mam na myśli wysokie ustawienie drużyny, konieczność interweniowania nogami za polem karnym. Tak gra Inaki Pena i Marc-Andre ter Stegen.
Wojtek jest bramkarzem o określonym profilu, ma swój styl gry. Do tej pory nie występował w zespole stosującym taką taktykę. Pewnie nowy styl będzie wymagał od Wojtka wykazania się, ale z drugiej strony - mam wrażenie, że to wartość dodana, gdy do zespołu wchodzi zawodnik o nowym profilu. Taki bramkarz jak Szczęsny jest gotowy, by funkcjonować w takim zespole jak Barcelona
Ale czy w wieku 34 lat będzie w stanie nagle zmienić swój profil gry?
Na pewno będzie to dla niego wyzwanie, ale patrząc na wszechstronność Wojtka, nie mam cienia wątpliwości, że podoła. To współczesny bramkarz. Być może bramkarz z lat 80. miałby z tym problem. Nasze ścieżki przecinają się od ostatnich dwudziestu lat. Widziałem, jak się rozwijał. Pracowaliśmy na zgrupowaniach reprezentacji, byłem u niego wiele razy w Juventusie. Nie musimy zastanawiać się, czy Wojtek poradzi sobie w grze na przedpolu, w asekuracji przestrzeni, w grze nogami. On ma te elementy dopracowane na bardzo wysokim poziomie. Ostatnie pięć lat miał naprawdę fantastyczne.
Co jest dziś ważniejsze, samo bronienie czy jednak gra nogami?
Gra nogami to też bronienie. Nie było kiedyś potrzeby atakowania przestrzeni i asekurowania linii obrony. Piłka się zmienia. Współczesny futbol sprawił, że bramkarz musi być wszechstronnie przygotowany, by odnaleźć się w meczu. Czasem nie trzeba mieć spektakularnej interwencji. Jeśli bramkarz się dobrze ustawi i przechwyci piłkę przed rywalem, uniemożliwi mu oddanie strzału. Wtedy wykona swoją robotę. Co do zasady: głównym zadaniem bramkarza jest skuteczne zatrzymywanie strzałów.
Największe atuty Szczęsnego to?
Zawsze był konsekwentny w podnoszeniu swoich umiejętności nie wybierając jednego elementu, a poprawiając siebie jako całość. Największa zmiana, jaka w nim zaszła, to wkład Wojtka w wyniki końcowe zespołu - w reprezentacji i klubie. Zaczął czerpać z ogromnego doświadczenia, które nabył. Zobaczmy, on w każdym klubie był numerem 1. Może poza początkowym okresem w Juventusie, gdy był zmiennikiem Gianluigiego Buffona w pierwszym sezonie, ale wtedy sytuacja była jasna. To był sezon wprowadzający Wojtka do nowego klubu tak, by poznał jego kulturę. Ostatecznie Wojtek rozegrał wówczas ponad dwadzieścia meczów, to i tak dużo.
Szczęsny podkreślał, że w Anglii, w Arsenalu, głównie rozgrywał mecze, a bramkarskiego fachu uczył się na nowo we Włoszech.
Claudio Filippi, trener bramkarzy w Juventusie, zwrócił uwagę, że Wojtek jest składnicą kilku różnych kultur bramkarskich. Wie pan, co jest kluczową cechą Wojtka? On miał zawsze otwartą głowę na wszelkiego rodzaju wskazówki, uwagi, spostrzeżenia, inspiracje. Nie na hurra, na zasadzie: robimy to tu i teraz. Rozwinął się w poszukiwaniu detali.
Mówił nam kiedyś, że w Romie zaczął medytować.
Nie chciałem wchodzić w szczegóły, ale to świetny przykład. Odbyliśmy z Wojtkiem kapitalną rozmowę podczas ostatniego Euro. Mieliśmy pogadać chwilę, a trzy godziny zleciały nagle. Opowiedział mi o różnych detalach, które stosuje. Byłem pod wrażeniem. Wiem, że wykorzystuje każdą godzinę poza boiskiem. Bo piłkarzem jesteś 24 godziny na dobę. Odpoczynek, rodzina, wyłączenie się z piłki też są ważne i Wojtek świetnie zarządza wolnym czasem, co później procentuje na boisku.
A to ciekawe, bo jest dość spory dysonans w odbiorze Szczęsnego. Kojarzy się go raczej z palenia papierosów, niekoniecznie z wielkiej chęci do treningu, co kilka razy sam przyznawał.
Być może to, co inni postrzegają za minus, drugiej osobie pomaga. On zbudował siebie. Szczęsny ma własne DNA bramkarskie. Nie jest czyjąś kopią, jest sobą. Sam stworzył swój profil i bramkarską osobowość. Nie widzę w nim podobieństwa do innych bramkarzy. Ale pamiętajmy: to co służy jemu, innemu zawodnikowi nie musi służyć.
Jak było z zakończeniem kariery przez Szczęsnego? Faktycznie nie chciało mu się już grać w piłkę, był nią zmęczony?
Poznając go miałem wrażenie, że rozmawiam z ukształtowanym człowiekiem. A Wojtek miał wówczas 15 lat. Dojrzałością i świadomością przewyższał rówieśników. I gdy podejmował decyzję, być może dla innych niezrozumiałe, kontrowersyjne albo nie do końca zbieżne z czyimś pomysłem, to dla niego okazywały się optymalne. Decyzja o zakończeniu kariery nie była przypadkiem. Tak samo jak później powrót.
Co pan pomyślał kilka tygodni później, gdy Szczęsny podpisał kontrakt z Barceloną?
Oczywiście jego transfer do Barcelony miał miejsce w wyniku kilku zdarzeń, które były poza kontrolą Wojtka. On nie miał wpływu na to, że Ter Stegen dozna urazu, że prezesi Barcelony przedstawią mu ofertę. Ale po jego stronie było przyjęcie tej propozycji. Szczęsny w piękny sposób spiął swoją karierę. Zawsze klasyfikowałem go w czołowej piątce, albo nawet trójce bramkarzy na świecie. Trochę mi jednak brakowało kropki nad i. Oczywiście Juventus jest wielkim klubem, ale miałem mały niedosyt. Chciałem, by znalazł się w topowym klubie, bo na to zasłużył. Barcelona wynagrodziła Wojtkowi to, co robił przez całą swoją karierę. Znalazł się tam nie dlatego, że uśmiechnęło się do niego szczęście. To nagroda za lata gry na najwyższym poziomie.
A czy Szczęsny był choć delikatnie rozważany jeżeli chodzi o powrót do reprezentacji Polski?
Myślę, że Wojtek odniósł się do tej kwestii. Bardziej w przestrzeni medialnej pojawiły się takie pytania. Wojtek potwierdził w wywiadzie, że rozdział reprezentacji jest dla zamknięty. I przyjęliśmy to w sztabie kadry ze zrozumieniem.
Inaki Pena z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. Szczęsnemu przypadnie rola mentora i mocnej "dwójki"?
Patrząc, jak kluby zarządzają swoimi zawodnikami, są dwie drogi. Pierwsza to model Manuela Neuera w Bayernie Monachium czy Edersona w Manchesterze City. Oni bronią wszystko. Druga: trenerzy dedykują bramkarzowi konkretne rozgrywki. Jestem raczej przekonany, że Wojtek swoje mecze rozegra w Barcelonie. Może w Pucharze Króla, albo w inny sposób.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty