Po awans w barażach i rekord frekwencji. Polki powalczą z Rumunkami w Gdańsku

PAP / Jacek Praszkiewicz / Na zdjęciu: mecz Polska - Islandia. Wykopuje Kinga Szemik
PAP / Jacek Praszkiewicz / Na zdjęciu: mecz Polska - Islandia. Wykopuje Kinga Szemik

Potwierdzić wyższość i awansować dalej - taki cel ma przed sobą piłkarska reprezentacja Polski kobiet, którą we wtorek w Gdańsku czeka rewanżowe starcie z Rumunią w pierwszej rundzie baraży o awans na Euro 2025.

W pierwszym spotkaniu w piątek w Bukareszcie Biało-Czerwone wygrały 2:1 i są w lepszej sytuacji przed rewanżem. Nie ustrzegły się jednak błędów. Po jednym z nich w 16. minucie straciły bramkę i musiały gonić rezultat. Na szczęście dzięki golom Natalii Padilli Bidas oraz Ewy Pajor udało się odrobić straty - nawet z nawiązką - i zwyciężyć.

- Wiadomo, błędy się zdarzają. Taka jest piłka i taki jest sport, natomiast - według mnie - najważniejsze jest to, jak ktoś potem reaguje na te błędy, które popełniał i to, żeby skupić się na następnej akcji, następnym podaniu czy zagraniu - mówiła na przedmeczowej konferencji prasowej bramkarka reprezentacji Polski Kinga Szemik.

Zawodniczka West Ham United w 55. minucie obroniła rzut karny i ustrzegła Polki przed stratą drugiej bramki w tym spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"

- Wyszłam z założenia, że ten rzut karny był mój błąd. Przed jedenastką miałam ciszę w głowie. Koncentrowałam się na tym, by ją obronić. Najważniejsze jest podejście z chłodną głową. Biorąc pod uwagę, jak wyglądają te rzuty karne, że bramkarka nie może opuszczać linii, emocje związane z VARem i te pozasportowe, to też może działać na korzyść bramkarki. Przygotowanie mentalne to podstawa - podkreśliła piłkarka.

Przed rewanżem z Rumunkami Polki są w bardzo dobrej sytuacji. Oczywiście dalej są faworytkami w tej parze, ale w takiej roli w tym roku wystąpiły w piątek po raz pierwszy. W poprzednich sześciu spotkaniach Ligi Narodów - po dwóch z Niemkami, Austriaczkami i Islandkami - faworytkami nie były i obciążenie psychiczne też było w związku z tym nieco inne.

- W naszym podejściu oczywiście nic się nie zmienia, bo zarówno w tych poprzednich meczach w Lidze Narodów, jak i w każdym następnym naszym celem jest wygrywać. Do każdego meczu byłyśmy bardzo dobrze przygotowane i takie było nasze podejście. Zmieniło się jedynie to, że wcześniej grałyśmy z drużynami, które teoretycznie na papierze w rankingu są wyżej. Ale to tylko teoretycznie - mówi Sylwia Matysik, obrończyni polskiej kadry. 

Warto więc wywiązać się z roli faworyta w meczu z Rumunią, by podbudować się mentalnie przed II rundą baraży o awans na Euro 2025. Tam najprawdopodobniej czekać będzie Austria.

- Ten pierwszy mecz z Rumunkami wyglądał zupełnie inaczej, niż poprzednie. Na tej podstawie spodziewamy się, że to my będziemy miały kontrolę i będziemy chciały w stu procentach dominować na boisku i rozegrać ten mecz na naszych warunkach. Cel się jednak nie zmienia - dodała Matysik.

Początek starcia Polska - Rumunia na Polsat Plus Arenie Gdańsk we wtorek 29 października o 18:00. Organizatorzy - PZPN i Miasto Gdańsk chcą z tej okazji poprawić rekord frekwencji na meczu piłki kobiecej w Polsce wynoszący jak na razie 8011 widzów. Według naszych informacji w poniedziałek do tego celu brakowało jeszcze około 1500 sprzedanych biletów.

Transmisja tego spotkania w TVP Sport, a tekstową relację na żywo przeprowadzi portal WP SportoweFakty.

Gdańsk - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty