Urodzony na Kubie Wilfredo Leon jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym siatkarzem na świecie w swoim pokoleniu. Zadebiutował w kadrze w wieku 13 lat, a gdy miał 17 lat to poprowadził reprezentację karaibskiego kraju do wicemistrzostwa świata.
W 2012 roku Leon opuścił jednak Kubę, chcąc grać w jednej z najlepszych lig świata. W tamtym czasie lokalna federacja nie pozwalała na łączeniu gry w zagranicznym klubie oraz w reprezentacji.
Leon więc przez kilka lat nie grał w narodowych barwach, a od 2019 roku reprezentuje Polskę. To głównie zasługa jego żony, Małgorzaty. W Biało-Czerwonych barwach zdobył mistrzostwo Europy, Ligę Narodów, a także poprowadził naszą kadrę do wicemistrzostwa olimpijskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent
Leon ostatnio był gościem podcastu Eurosportu, w którym opowiedział między innymi o życiu w naszym kraju. Został zapytany o to czy Polacy mogliby nauczyć się czegoś od Kubańczyków.
- Czy coś drażni mnie w Polsce? Nie do końca. Czasem widzę jakieś niemiłe akcje, ale to nie tyczy się tylko Polaków. To się zdarza w każdym miejscu na świecie. Czego Polacy mogliby się nauczyć od Kubańczyków? Żeby byli bardziej otwartymi. Czasem widzę, że ludzie są zamknięci?
- Nie wiem, może to przez pogodę w Polsce, a może to kwestia mentalności. Na Kubie nie musimy znać ludzi, by im pomóc. Ludzie, których nie kojarzą, mogą nie mieć soli, cukru czy oleju, ale zapukają do drzwi i zapytają. "Przepraszam, macie może trochę?". I jak mamy, to dajemy od razu. A tutaj ciężko chodzić po domach i prosić o coś. Czasem w Polsce też ludzie się denerwują z powodu głośnej muzyki, ale na Karaibach tak robimy - mówił.