"Lewy" w kosmicznej formie. Hiszpan lepiej nie mógł tego ująć

Getty Images / Angel Martinez / Krzysztof Porębski/WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Lewandowski, na małym zdjęciu: Kiko Ramirez
Getty Images / Angel Martinez / Krzysztof Porębski/WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Lewandowski, na małym zdjęciu: Kiko Ramirez

- Znam trenera Espanyolu Manolo Gonzaleza. Mają jednak bardzo niewielkie szanse na sukces w starciu z obecną FC Barceloną - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty przed niedzielnymi derbami stolicy Katalonii hiszpański trener Kiko Ramirez.

W niedzielę 3 listopada FC Barcelona podejmuje w derbowym starciu lokalnego rywala, czyli Espanyol (godz. 16.15). Ekipa Hansiego Flicka jest w wybornej formie, więc dla gości konfrontacja z rozpędzoną Blaugraną będzie wielkim wyzwaniem.

- Flick jest przykładem świetnie zarządzającego kadrą szkoleniowca. Czapki z głów - chwali Niemca hiszpański trener Kiko Ramirez, który z katalońskiej perspektywy relacjonuje dla WP SportoweFakty sytuację przed derbami.

Były szkoleniowiec i eksdyrektor sportowy Wisły Kraków opowiada też o sytuacji w kraju dotkniętym przez kataklizm powodzi błyskawicznych. - Jeśli chodzi o dobytek, straty materialne, to prędzej czy później ludzie będą w stanie się podnieść, ale ludzkiego życia nic już nie wróci - wzdycha.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Espanyol pewnie z obawą patrzy na rosnącą formę FC Barcelony przed niedzielnymi derbami. Robert Lewandowski śni im się po nocach? Kadrowo Espanyol nie ma obecnie specjalnych argumentów, by się lokalnemu rywalowi przeciwstawić.

Kiko Ramirez: Znam osobiście ich trenera. To mój kolega, Manolo Gonzalez. Warto zwrócić uwagę na to, co oba zespoły zdziałały w ostatnich tygodniach. Barcelona niemal wszystkie swoje mecze ostatnio wygrywała różnicą większej liczby goli, nawet z Bayernem Monachium czy Realem Madryt. Z kolei Espanyol ma za sobą bardzo trudny miesiąc. W czwartek grali spotkanie Pucharu Króla z rywalem z niższej ligi, San Tirso, które akurat wysoko wygrali. W lidze jednak nie radzą już sobie dobrze. Nie można zapominać, że Espanyol to obecnie beniaminek. To wszystko sprawia, że na papierze jest między tymi zespołami ogromna różnica. Zwłaszcza że FC Barcelona znajduje się w wyjątkowo świetnej formie. Natomiast to są derby, więc Espanyol tanio skóry nie sprzeda. Mają jednak bardzo niewielkie szanse na sukces w tym meczu.

Co pańskim zdaniem wpłynęło na tę metamorfozę Barcelony w obecnym sezonie? Pod skrzydłami Hansiego Flicka stali się - póki co - prawdziwą maszynką do strzelania goli. Mówi się, że zwiększono intensywność treningów. Co jeszcze?

Wiemy, że w futbolu ta dynamika formy często się zmienia. To wiąże się z dobrym zarządzaniem. Oczywiście Hansi Flick, podpisując umowę z Barceloną, wcale nie ma łatwo. W aspekcie finansowym nadal są tu problemy, związane z limitami i finansowym Fair Play. Musiał też zastąpić taką postać jak Xavi. Jednak naprawdę bardzo dobrych trenerów charakteryzuje umiejętność zarządzania. I Flick robi to bardzo dobrze z tą kadrą, dysponując grupą młodych, przyszłościowych piłkarzy. Nie bał się stawiać na zawodników wyrosłych z akademii. Zaskakująco udanie pociągają też za sobą młodych graczy zawodnicy doświadczeni jak Robert Lewandowski. To generalnie świetna wiadomość dla futbolu, że tacy zawodnicy odgrywają tak fundamentalną rolę. Dzięki temu młodzi gracze też łatwiej stają na wysokości zadania. Flick jest przykładem świetnie zarządzającego kadrą szkoleniowca. Czapki z głów.

Od czasu przyjścia Flicka do Barcelony przemianie uległ też Robert Lewandowski. W poprzednim sezonie nie brakowało nawet głosów wysyłających go już złośliwie na piłkarską emeryturę. A tymczasem teraz jest tak, jakby niemiecki szkoleniowiec przywrócił mu duszę snajpera znanego z czasów Bayernu.

My, trenerzy, mamy świadomość, że dokonania boiskowe zawodników często wiążą się z ich stanem mentalnym. Myślę, że w tym przypadku trener potrafi odpowiednio podbudować, zmotywować, popracować nad tą stroną. Doświadczony sportowiec, który tak o siebie dba, jak Lewandowski - czy Luka Modrić w Realu - może nadal dawać wielkie korzyści drużynie. Trzeba też pamiętać, że w poprzednim sezonie Barcelona przeżywała bardzo trudny rok, niełatwo było zachować pozytywny stan ducha. Płacił za to Lewandowski, płacili też młodzi zawodnicy. W tym sezonie sytuacja jest zupełnie inna. Jest poczucie, że sprawy idą w dobrym kierunku, że tworzy się świetna szatnia. To wszystko podnosi stan ducha piłkarzy. Lewandowski ma już obecnie 14 goli na koncie zdobytych w lidze od początku sezonu. Jest najlepszym strzelcem La Ligi. Pomaga też młodym piłkarzom Barcy. Niezależnie od tego, jak bardzo opinia publiczna chciałaby wysyłać zawodników na emeryturę, tak naprawdę to futbol ich tam wysyła lub nie. Podobna sytuacja jest z Leo Messim. Niedawno z reprezentacją Argentyny grał tak, jak w czasach najlepszej wersji siebie. A przecież wszyscy mówili: Messi w Miami to praktycznie Messi na emeryturze. Okazało się, że to dalekie od prawdy. Dlatego dla mnie w futbolu kluczowy jest stan ducha.

W przypadku Wojciecha Szczęsnego to nawet on sam nie był w stanie odesłać się skutecznie na emeryturę, bo futbol się o niego upomniał. Inna sprawa, że chwilowo ma niewielkie szanse na debiut w Barcelonie, w obliczu dobrej formy konkurenta, Inakiego Peni.

Barcelona miała pecha z kontuzją Marca-Andre ter Stegena i był im w tej sytuacji potrzebny bramkarz z doświadczeniem. Taki, który nie będzie też robił problemów w szatni i będzie w stanie podzielić się doświadczeniem. Przypomina się ta niedawna rozmowa Szczęsnego z Cristiano Ronaldo, gdzie żartowali, że trzeba było przejść na emeryturę, by zgłosił się po niego taki klub, jak Barcelona. Niewiarygodne, jakie scenariusze pisze futbol. Szczęsny cieszy się teraz tym nowym otoczeniem. Jego odbiór też jest bardzo pozytywny.

A dużo jest w katalońskich mediach tych komentarzy dotyczących palenia w przypadku Szczęsnego?

Takie rzeczy komentuje się w żartobliwej formie, pod warunkiem że akurat wszystko idzie dobrze. Ja też się teraz z tego śmieję. Natomiast trudno sobie wyobrazić podobną sytuację z palącym piłkarzem w poprzednim sezonie, gdy położenie Barcelony było zupełnie inne. Tak właśnie bywa w sporcie. Jak wyniki są w porządku, to wszystko uchodzi i ze wszystkiego można żartować. Te same rzeczy w takiej sytuacji są tylko anegdotami. Gdy jednak pojawiają się gorsze wyniki na poziomie sportowym, wtedy takie historie stają się problemami. Na ten moment to po prostu coś zabawnego.

Śledzi pan nadal sytuację w polskiej piłce? W pańskim byłym klubie, czyli Wiśle Kraków, wszystko po staremu: rewolucja co pół roku.

Jeśli chodzi o polski futbol, to jestem na bieżąco, zwłaszcza w przypadku Wisły. Chociaż jeśli chodzi o krakowski klub, jestem teraz po prostu kolejnym kibicem. Takim, który ogląda wszystkie mecze. Życzę wszystkiego najlepszego Wiśle. Początek sezonu był dla "Białej Gwiazdy" bardzo intensywny, przede wszystkim z racji rywalizacji w Europie. Liga też - jak co sezon - jest wymagająca. Nastąpiła ostatecznie zmiana trenera. Zaufano kolejnej postaci z klubu, czyli Mariuszowi Jopowi. Trzeba wspierać wspólnie drużynę.

Patrząc z perspektywy trenera: nie wydaje się panu problematyczne, że Kazimierz Moskal nie dostał szansy wyprowadzenia drużyny z pierwszego kryzysu? Mimo że przed sezonem prezes Jarosław Królewski zapewniał go o tym, że dostanie dwa lata na swój projekt?

Tak to wygląda w futbolu. Nie tylko w Wiśle, ale w wielu miejscach. Poszukuje się różnych sposobów na to, by odmienić trudną sytuację. My, trenerzy, wiemy doskonale, że łatwiej wymienić szkoleniowca, niż całą drużynę. W każdym kraju funkcjonuje to tak samo. To, co trzeba mieć na uwadze, to konsekwencje. A w przypadku Wisły, jak sądzę, na ten moment konsekwencje są pozytywne. Zespół się podniósł. Choć jeszcze długa droga przed tą drużyną. Trzeba dać teraz trenerowi pracować. A po zakończeniu sezonu będzie można podsumować, co poszło dobrze, a co gorzej. Trzeba szanować decyzje klubu i dać drużynie pracować.

Czyli jak to zwykle w przypadku Wisły: sytuacja jest skomplikowana.

Wisła to klub bardzo medialny. Wiele się wokół niego dzieje, również w mediach społecznościowych. Każdy ma swoją opinię: kibice, byli trenerzy, dziennikarze. Bywa czasem tak, że kluby, które nie są tak medialne, żyją łatwiej. Również w Hiszpanii. Można dać przykład: Atletico Madryt i Villarreal. W przypadku Atletico jest masa kibiców, skomplikowane otoczenie klubu. Można to porównać do sytuacji wokół Wisły. A tymczasem masz Villarreal, grające w tej samej lidze. Można ten klub porównać w tym sensie do Rakowa Częstochowa - tu już nie ma takiej presji medialnej. Trzeba umieć sobie z taką presją radzić. Kiedy sprawy nie idą w dobrym kierunku, to otoczenie klubu potrafi być trudne. Natomiast, gdy wyniki są dobre, to atmosfera wokół klubu jest taka, jak w przypadku zespołów z elity. Nie odkrywam tu Ameryki. Trzeba w każdym razie walczyć, by krakowski klub powrócił do Ekstraklasy.

A jak pańskie plany osobiste?

Bez zmian. Chcę wrócić do trenerki. Łatwo nie jest, bo konkurencja na rynku też jest duża. Nie wykluczam jednak też innych scenariuszy, bo pojawiają się opcje związane bardziej z zarządzaniem w klubach. Natomiast moim priorytetem jest powrót do roli szkoleniowca. Nie podjąłem jeszcze ostatecznych decyzji.

Mieszka pan na co dzień w Katalonii. W pobliskiej prowincji Walencja miał miejsce ostatnio prawdziwy dramat związany z powodziami błyskawicznymi.
Widzimy te ponure obrazy w telewizji. Niestety, ta powódź zabrała wiele istnień ludzkich. Napierająca woda spowodowała w okolicach Walencji czy w okolicach Albacete prawdziwą katastrofę. Cały czas jako kraj walczymy z tą sytuacją, walczymy, by ratować ludzi. W miejscach dotkniętych kataklizmem nadal odnajdywane są ciała zmarłych. To były bardzo trudne dni dla całego naszego kraju. Próbujemy współpracować jako społeczeństwo, by pomóc. Ludzie starają się wrócić do normalnego życia.

W Polsce w tym roku też mieliśmy kryzysową sytuację powodziową. Aczkolwiek w przypadku Polski nie była to powódź błyskawiczna, jak w Hiszpanii, więc czasu na przygotowanie było też więcej.

Okolice Walencji, z racji ukształtowania terenu, są rzeczywiście mocno narażone na powodzie. Będzie jeszcze czas, by określić, jakie błędy popełniono. Wiele osób straciło życie. Jeśli chodzi o dobytek, straty materialne, to prędzej czy później ludzie będą w stanie się podnieść, ale ludzkiego życia nic już nie wróci. Trudno jest na pewno zarządzać w sytuacji takiego nieszczęścia. Ludzie byli i są osamotnieni w swoich domach, odcięci, bez pożywienia. Mamy wszyscy nadzieję, że takie opady już się skończą i ludzie będą próbowali wrócić do normalności. Choć będzie to trudne. Z takimi kataklizmami nie jest łatwo walczyć. Z każdej sytuacji natomiast trzeba wyciągnąć później wnioski, by w przyszłości reagować lepiej. Tak, by w razie kolejnej powodzi nie było aż tylu ofiar. Takie powodzie są powiązane ze zmianami klimatycznymi a Hiszpania jest jednym z tych europejskich krajów, które najbardziej są dotknięte tym problemem.

Rozmawiała: Justyna Krupa, WP SportoweFakty

[b]

[/b]
[b]

[/b]

Komentarze (26)
avatar
MPO utylizacja ścierwa troli
3.11.2024
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
W godzinach 23:00 - 5:00 
avatar
MPO utylizacja ścierwa troli
3.11.2024
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
avatar
UpadekLewatywy
3.11.2024
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Czyli Espanyol okazał się lekarstwem na dolegliwości jelitowe social mediów po el clasico. Hahahahaha 
avatar
DrewnoPrzegrane
3.11.2024
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
przegrane ! 
avatar
Drewniak Nieudolny
3.11.2024
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
drewniak nieudolny !