"Szczęście to za mało". Marek Papszun odniósł się do krytyki Rakowa

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Janusz Niedźwiedź i Marek Papszun
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Janusz Niedźwiedź i Marek Papszun

- Mecze Rakowa nie mają się podobać, tylko mają być wygrane - mówił Marek Papszun po meczu Raków Częstochowa - Stal Mielec, który zakończył się wygraną gospodarzy po golu z rzutu karnego w ostatniej minucie.

Nie był to wielki mecz w wykonaniu Rakowa Częstochowa, ale gol z rzutu karnego w ostatniej minucie doliczonego czasu dał zwycięstwo ze Stalą Mielec (-----> RELACJA).

- Przede wszystkim zależało nam na zwycięstwie i kontynuowaniu dobrej serii przed własną publicznością. Zrobiliśmy to siłą woli i determinacji - powiedział trener Marek Papszun na konferencji prasowej.

- Okazuje się, że nie ma łatwych i prostych meczów. Oczekuję więcej od zespołu w działaniach indywidualnych. Mieliśmy dużo prostych strat bezpośrednio po odbiorze piłki. W drugiej połowie wyglądało to lepiej, złapaliśmy płynność, zamykaliśmy przeciwnika na jego połowie, wykreowaliśmy więcej sytuacji. Byliśmy zdeterminowani do końca i trochę zaryzykowaliśmy, posyłając Rodina w pole karne. Jestem bardzo zadowolony z wyniku - komentował trener Rakowa.

Po meczu nie brakowało opinii, że Raków po raz kolejny wygrał na tzw. farcie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

- Szczęście to za mało, trzeba coś jeszcze zrobić. Nawet jeśli - mówiąc delikatnie - nasze mecze nie są porywające, to wystarczy spojrzeć w statystyki, a nie przepychać się, co jest złe czy fatalne. Właściwie w każdych aspektach jesteśmy lepsi od rywali. Michael Ameyaw powiedział w przerwie, że mecze Rakowa nie mają się podobać, tylko mają być wygrane i ja chyba pozostanę w tym samym toku myślenia - powiedział Papszun.

W spotkaniu ze Stalą nie wystąpił wspomniany Ameyaw. - Wczoraj zszedł z treningu, co jest pokłosie zbitego mięśnia we Wrocławiu. Nie wygląda to poważnie i myślę, że do meczu z Jagiellonią będzie gotowy - wyjaśnił Papszun.

Trener Stali Janusz Niedźwiedź ubolewał nad wynikiem i golem straconym w takich okolicznościach. Punkt w Częstochowie był na wyciągnięcie ręki.

- W mojej opinii był to mecz na remis, a przy odrobinie większej dokładności można było pokusić się o zwycięstwo. Przeciwstawiliśmy się charakterem, walką i byliśmy bardzo blisko wywiezienia punktu, na który dobrze zapracowaliśmy, natomiast życie jest czasem brutalne i sprowadza do ziemi. Czasem trzeba zaakceptować niezasłużoną porażkę. Jeden błąd decyduje o tym, że Raków ma trzy punkty - powiedział trener Niedźwiedź.