Sąd pracy orzekł, że Manchester City miał prawo wstrzymać wypłatę tylko za pięć miesięcy, kiedy Benjamin Mendy przebywał w areszcie. To odpowiada kwocie 2,5 mln funtów.
Sędzia Joanne Dunlop stwierdziła: - Byłam przekonana, że pan Mendy znalazł się w areszcie (a więc nie mógł wykonywać swojego kontraktu), częściowo z powodu własnych działań polegających na naruszeniu wcześniej nałożonych warunków kaucji. Było to zachowanie, które można oddzielić od podstawowych zarzutów karnych.
W okresach, gdy Mendy nie był w areszcie, nie mógł wypełniać swoich obowiązków kontraktowych głównie z powodu zawieszenia przez Football Association (FA). Sędzia uznała, że zawieszenie miało charakter prewencyjny, a nie karny, i nie stwierdzono wobec niego żadnego przewinienia. - Klub nie miał więc prawa wstrzymać jego wynagrodzenia za te okresy - orzekła sędzia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Podczas procesu ujawniono, że Raheem Sterling, Bernardo Silva i Riyad Mahrez wspierali Mendy'ego pożyczkami. Po uniewinnieniu piłkarz twierdził, że jego imprezy były podobne do tych organizowanych przez innych zawodników klubu.
W pisemnych zeznaniach wymienił Jacka Grealisha, Kyle'a Walkera, Riyada Mahreza, Raheema Sterlinga i Johna Stonesa jako uczestników jednej z imprez. Nie padły jednak żadne sugestie o niewłaściwym postępowaniu ze strony jego kolegów z drużyny w jakimkolwiek okresie.
Jak podał "The Telegraph", Mendy może teraz otrzymać większość zaległego wynagrodzenia. Dokładne kwoty zostaną ustalone między stronami lub określone na przyszłej rozprawie, jeśli strony nie dojdą do porozumienia.