Na niedzielę (10 listopada) zaplanowano starcie Realu Sociedad z FC Barceloną. Faworytem do zwycięstwa wskazywano drużynę "Dumy Katalonii". Widoczne to było na boisku od pierwszej minuty. Chwilę po rozpoczęciu meczu goście wyszli na prowadzenie.
W 13. minucie piłka spadła niemalże pod nogi Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik doskonale odnalazł się w sytuacji i strzałem z ośmiu metrów pokonał bramkarza. 36-latek już się cieszył ze zdobytego gola. Jednak nie trwało to długo.
Po analizie VAR sędzia spotkania odgwizdał spalonego kapitana reprezentacji Polski. Sytuacja ta wzbudzała sporo kontrowersji. Pierwsze powtórki telewizyjne nie rozwiązywały wątpliwości (zdjęcie możesz zobaczyć na końcu artykułu).
ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!
Komentatorzy Canal+ Sport oburzali się, że przez dłuższy czas nie pokazywano powtórki z nałożoną linią spalonego przez system VAR. Ta ukazała się dopiero po kilku minutach od zdarzenia.
Powtórka pokazała, że rzeczywiście Lewandowski znajdował się na pozycji spalonej. Był to jednak doprawdy niewielki spalony (patrz na końcu artykułu). Tym samym decyzja o nieuznaniu gola była jak najbardziej słuszna.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)