Reprezentacja Polski w poniedziałek walczyła o zachowanie szans na pozostanie w dywizji A Ligi Narodów. Do zapewnienia sobie baraży wystarczył tylko remis, ale Szkoci uciszyli trybuny PGE Narodowego, zdobywając zwycięską bramkę praktycznie w ostatniej akcji meczu (1:2).
Po końcowym gwizdku ponownie rozgorzała dyskusja na temat stylu gry zespołu Michała Probierza. W ofensywie rzeczywiście widać poprawę, ale niestety dzieje się to kosztem obrony, która straciła gola w jedenastym spotkaniu z rzędu.
- W ofensywie pokazaliśmy odważną grę z dużą liczbą zawodników, praktycznie całą linią pomocy, ale za takie podejście często płaci się frycowe. Kiedy gra się z taką drużyną jak Szkocja, kluczowe jest odpowiednie zarządzanie zespołem i utrzymywanie intensywności na najwyższym poziomie - mówi nam Sylwester Czereszewski, mistrz Polski, były król strzelców Ekstraklasy w barwach Legii Warszawa oraz 23-krotny reprezentant kraju.
ZOBACZ WIDEO: Chwyta za serce. Dzieciaki pokazały, że żadne warunki im niestraszne
- Rywale mieli w składzie doświadczonych graczy, którzy potrafili stworzyć groźne sytuacje - oprócz strzelonych goli zaliczyli jeszcze słupek, poprzeczkę i zmusili Łukasza Skorupskiego do fantastycznej interwencji. Nie wystarczy tylko grać ofensywnie, nawet z takimi rywalami jak Portugalia, bo trzeba uważać, żeby nie porywać się z motyką na słońce - dodaje.
"Zawadiaka"
Michał Probierz wyróżnia się na tle swoich poprzedników, zwłaszcza Portugalczyków - Fernando Santosa i Paulo Sousy. To przede wszystkim kwestia jego charakteru, który ujawnia nie tylko w szatni czy przy linii bocznej, ale także podczas konferencji prasowych.
Zdaniem Sylwestra Czereszewskiego, polski szkoleniowiec powinien obrać inną taktykę. - Wiadomo, że na Michała Probierza będzie spadała krytyka, ale sam na siebie kręci bat. Na konferencji prasowej twierdzi, że nigdy nie jest zdenerwowany, ale jego ton wypowiedzi przeczy temu - twierdzi nasz rozmówca.
- Znam go z boiska i z pracy w polskich klubach - to szkoleniowiec-zawadiaka. Jednak jako trener nie może przenosić na siebie charakteru, który miał jako zawodnik. To dwie różne role. Trzeba odpowiadać spokojnie i bez napięcia, bo z dziennikarzami i tak się nie wygra - słyszymy.
Przyszłość selekcjonera
Przegrany mecz ze Szkocją wywołał również dyskusje na temat przyszłości Michała Probierza na stanowisku selekcjonera kadry. On sam przyznał, iż "nie rozważa dymisji" (więcej przeczytasz TUTAJ).
Czy Polski Związek Piłki Nożnej powinien kontynuować z nim współpracę? Były król strzelców Ekstraklasy uważa, że ze zmianami warto się wstrzymać. W końcu za kilka miesięcy rozpoczną się eliminacje do mistrzostw świata w 2026 roku.
- Lubimy kogoś zwalniać przy każdej okazji. Patrząc na ciągłe zmiany, ja zostawiłbym Michała Probierza. Może wyciągnie wnioski z tych wszystkich spotkań i spadku do dywizji B Ligi Narodów. Mam nadzieję, że usiądzie ze sztabem szkoleniowym, porozmawiają i dojdą do konkretnych wniosków. Choć, szczerze mówiąc, my cały czas "wyciągamy wnioski", a w praktyce tylko pikujemy w dół - ocenia Sylwester Czereszewski.
- Oczywiście, mógłby przyjść nowy trener, ale skład pozostanie ten sam. Problemem jest przede wszystkim zbyt duża rotacja piłkarzy. Powołuje się nowych, młodych zawodników, ale często kończy się na tym, że oglądają mecz z trybun. Rozumiem, że chodzi o to, aby poczuli klimat, ale brak spójności w zespole prowadzi do chaosu. Na przestrzeni ostatnich miesięcy sam już się w tym wszystkim pogubiłem - dodaje.
Recepta
Za czasów Czesława Michniewicza kibice narzekali na styl gry reprezentacji Polski, choć wyniki były lepsze. Obecnie sytuacja wygląda odwrotnie - Biało-Czerwoni prezentują bardziej atrakcyjny dla oka futbol, ale zarówno na Euro 2024, jak i w Lidze Narodów zajęli ostatnie miejsce w grupie.
- Trzeba znaleźć jakiś balans. Za czasów Czesława Michniewicza była euforia po wyjściu z grupy, ale mecz z Francją brutalnie pokazał, że jesteśmy daleko w tyle. Teraz, patrząc na liczbę straconych bramek pod wodzą Michała Probierza, trudno być optymistą. Rozumiem - czasem można stracić trzy gole w meczu, to się zdarza, ale gramy u siebie ze Szkotami, którzy strzelają dwa gole i mają jeszcze kilka groźnych sytuacji. Słupek, poprzeczka... gdyby policzyć wszystkie okazje, wynik mógłby być jeszcze gorszy - podsumowuje Sylwester Czereszewski.
Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty