Pierwsze minuty spotkania, to chaotyczna gra obu zespołów, jednak to Legia od samego początku miała przewagę na boisku. Arka wyraźnie nastawiła się na obronę a swojego szczęścia szukała w kontratakach. Z pierwszego kwadransa, oprócz nielicznych prób prostopadłych podań Macieja Iwańskiego i Piotra Gizy do Bartłomieja Grzelaka, kibice zapamiętają akcję ofensywną Wadasa Labukasa, który po podaniu Michała Płotki piętą odegrał piłkę partnerowi. Płotka nalazł się nawet w sytuacji sam na sam z Janem Muchą, jednak sędzia odgwizdał faul na obrońcy Legii.
Niestety gra w późniejszej części meczu nie zmieniła się. Żadna z drużyn nie pokazywała niczego specjalnego, gra była szarpana a piłka krążyła głównie w środkowej części boiska. Dopiero 27. minuta przyniosła ciekawą sytuację podbramkową, kiedy to Iwański wyprowadzając piłkę podczas kontrataku podał do schodzącego ze skrzydła w pole karne Sebastiana Szałachowskiego, który źle przyjął piłkę i w konsekwencji strzelił prosto w bramkarza. Najlepszą okazję na zdobycie bramki Legioniści mieli jednak siedem minut później, kiedy ponownie po kontrataku Iwański podał do Szałachowskiego na skrzydło, ten odegrał do środka do Marcina Mięciela, który przepuścił piłkę, aby doszła ona do niepilnowanego Gizy. Pomocnik Legii uderzył jednak lekko z pierwszej piłki, czym nie sprawił trudności bramkarzowi Arki Andrzejowi Bledzewskiemu.
Minutę później z dobrej strony pokazał się napastnik gości Labukas, który otrzymał piłkę od jednego z pomocników Arki. Bułgarski piłkarz będąc niedaleko od linii końcowej boiska, minął wychodzącego z bramki Muchę, lecz dzięki asyście dwóch środkowych obrońców Legii, piłka po jego strzale trafiła w boczną siatkę. W przerwie doszło do zmiany w drużynie gospodarzy. Na boisko nie wszedł Maciej Rybus, a zastąpił go Marcin Smoliński.
W czasie przerwy Jan Urban musiał ostrymi słowami zmotywować swoich zawodników, gdyż ci trzy minuty po zmianie stron zdobyli bramkę. Marcin Mięciel obrócił się z piłką w polu karnym Arki i został podcięty przez Adriana Mrowca. Zanim jednak sędzia główny spotkania podyktował jedenastkę musiał skonsultować się z arbitrem liniowym, który lepiej widział tę sytuację. Na wapnie piłkę ustawił Iwański i mocnym strzałem w okienko zdobył bramkę.
Z kolei dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy prostopadłe podanie od Mięciel otrzymał Szałachowski. W sytuacji sam na sam z Bledzewskim, skrzydłowy Legii uderzył tuż obok słupka. "Wojskowi" z każdą minutą atakowali coraz skuteczniej. Niestety po kilkunastu minutach zapał gospodarzy się wyczerpał i chociaż gra była szybsza niż w pierwszej połowie, to sytuacji podbramkowych zdecydowanie za mało. Około 70. minuty spotkania podopieczni Dariusza Pasieki chcąc wykorzystać chwilowy przestój w grze rywali, ruszyli do ataku i parę razy zagrozili bramce Muchy, szczególnie po stałych fragmentach gry.
W 78. minucie z boiska żegnany gwizdami zszedł Giza, który niewykorzystaną sytuacją z pierwszej połowy zdenerwował kibiców. Do końca spotkania atakowali głównie Legioniści, jednak strzały Mięciela i Grzelaka były nie celne.
Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:0 (0:0)
1:0 - Iwański 48’
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Kiełbowicz, Astiz, Kumbev, Rzeźniczak, Iwański, Rybus (46’ Smoliński), Giza (78’ Borysiuk), Szałachowski (82’ Jarzębowski), Grzelak, Mięciel.
Arka Gdynia: Bledzewski - Kowalski, Mrowiec (63’ Sakaliev), Płotka, Siebert, Ława, Szmatiuk, Budziński, Wilczyński (74’ Czoska), Lyubenov, Labukas (86’ Burkhard).
Żółte kartki: Mrowiec (Arka), Kumbev (Legia)
Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice)