Pogoń Szczecin zostaje na wiosnę w Pucharze Polski i w drugim sezonie z rzędu zagra minimum w ćwierćfinale. W środę drużyna Roberta Kolendowicza prowadziła 2:0, następnie 3:1, ale zapewniła sobie awans do najlepszej ósemki dopiero uderzeniem na 4:3 Patryka Paryzka w 88. minucie.
- Traciliśmy bramki, mimo to dalej atakowaliśmy i stwarzaliśmy sobie sytuacje podbramkowe. Mieliśmy w sobie dużo energii i w takiej formie wygralibyśmy w Szczecinie z każdym zespołem. To był dramatyczny mecz, pełny zwrotów akcji i goli, także kibicom dobrze się go oglądało. Dla nas najważniejsze jest zwycięstwo, chociaż faktycznie, mogliśmy zamknąć ten pojedynek wcześniej niż blisko 90. minuty - mówi Patryk Paryzek w strefie mieszanej po meczu.
Dla Patryka Paryzka, bramka na miarę awansu, nie była pierwszą dla Pogoni, ale pierwszą na stadionie w Szczecinie. Generalnie KGHM Zagłębie jest szczęśliwym przeciwnikiem dla młodzieżowca, który strzelił mu gola także latem w meczu PKO Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego, pierwszego gola przed kibicami w Szczecinie. Po zdobyciu bramki było tyle emocji, tak ogromna radość, że w zasadzie nic nie słyszałem. Mamy się z czego cieszyć, ponieważ cała drużyna dała z siebie sto procent - opowiada nastolatek.
Przed piłkarzami Pogoni jeszcze jeden mecz przed urlopami. W poniedziałek zagrają o punkty w PKO Ekstraklasie na stadionie Korony Kielce.
- Jesteśmy na ósmym miejscu w ekstraklasie i to nas nie zadowala. Celujemy w wyższe pozycje. Pojedziemy zdeterminowani do Kielc i nawet nie wyobrażam sobie, że ktoś może odpuścić sobie ten ostatni mecz w roku. Najważniejsze będzie zwycięstwo, żeby wejść z chłodnymi głowami w rundę wiosenną. Fajnie, że zagramy w niej także ćwierćfinał Pucharu Polski - podsumowuje Patryk Paryzek.