Rozwinąłem się jako trener i będę pamiętał te pozytywne momenty - rozmowa z Robertem Kasperczykiem, byłym trenerem KSZO

Były szkoleniowiec ekipy z Ostrowca Świętokrzyskiego w drugiej części sezonu 2009/2010 I ligi poprowadzi Podbeskidzie Bielsko-Biała. O powodach odejścia z KSZO, nowym rozdziale w karierze trenerskiej oraz sympatii do byłego klubu portalowi SportoweFakty.pl opowiedział były szkoleniowiec KSZO, Robert Kasperczyk.

Anna Soboń
Anna Soboń

Anna Woźniak: Pożegnał się pan już z Ostrowcem Świętokrzyskim. Następny przystanek to Bielsko-Biała i praca z zespołem Podbeskidzia?

Robert Kasperczyk: Kilka dni temu umówiłem się w rozmowie telefonicznej z Dyrektorem Zbigniewem Grombką na rozwiązanie mojej umowy z klubem. W piątek doszło do rozwiązania mojego kontraktu za porozumieniem stron. Doszliśmy do porozumienia i zostały złożone podpisy na dokumentach. Jestem jak gdyby wolnym trenerem. Na dobrą sprawę, jeśli chodzi o moje warunki kontraktu z Podbeskidziem Bielsko-Biała jestem już dogadany. Dokument można powiedzieć, że na mnie czeka. Do chwili obecnej nie złożyłem jednak żadnego podpisu, bo takowy ani zawodnika, ani trenera, nie może widnieć na dwóch dokumentach jednocześnie. To byłoby niezgodne z przepisami. Władze Podbeskidzia czekały tylko na rozwiązanie mojej umowy z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Długo się pan zastanawiał nad zmianą otoczenia?

- Nie ukrywam, że już kilka tygodni wcześniej otrzymałem pierwszy sygnał, że jestem jednym z wielu kandydatów do objęcia stanowiska trenera w Podbeskidziu. Nie paliłem się do tego, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że jestem trenerem na dorobku i wiedziałem, że będzie wielu kandydatów "z nazwiskami". Szczerze mówiąc, na początku nie bardzo mnie to interesowało. Czekałem również na perspektywy, złożenie oferty związanej z przyszłością KSZO. Nie wiadomo było, jak to będzie tutaj wyglądało, jaka będzie polityka personalna i co będzie można zdziałać w rundzie wiosennej. Pod tym kątem zrobiłem pewną selekcję personalną zespołu.

Chyba nie wszystkim się to podobało?

- Oczywiście, nie wszystkim się ona spodobała, ale taki jest los trenera. Jedni są bardzo zadowoleni, drudzy tylko trochę, a trzeci wcale. Biorąc to wszystko pod uwagę, razem z trenerem Kordianem Wójsem zaczęliśmy sobie już te wszystkie elementy układanki układać. Wyszło, jak wyszło. Widmo jakichś cięć finansowych, odejścia chłopców nie nastawiała pozytywnie. Mam nadzieję, że perspektywa stabilizacji w klubie wpłynęła pozytywnie na tych chłopaków, żeby nie myśleli o odejściu, tylko żeby w rundzie wiosennej pokazali, że te 25 zdobytych punktów, to jest wartość, na którą sami sobie zapracowali i muszą ją szanować.

Ile punktów powinno w takim razie dać KSZO utrzymanie w I lidze?

- Tak na dobrą sprawę uważam, że około 13 - 15 punktów powinno dać spokojne utrzymanie - bo taki był cel. Chciałbym, żeby ci chłopcy w maju, czerwcu - po utrzymaniu się w lidze - byli z siebie zadowoleni i aby mogli w następnym sezonie mówić, że pracują - grają w stabilnym klubie. Życzę tego całemu klubowi, bo to wpływa pozytywnie na pracę zarówno trenera jak i samych zawodników, kiedy myśli się tylko o swoich obowiązkach, a nie o innych rzeczach.

Nie żal opuszczać Ostrowiec po pół roku?

- Ponieważ jestem jeszcze młodym człowiekiem, nazwałbym to następną fazą rozwoju. To pół roku tutaj w Ostrowcu było dla mnie najcenniejsze. Dlaczego? Dlatego, że to już nie jest klasa rozgrywkowa - to już jest liga.

Czyli przeskok między I a II ligą dało się odczuć?

- Przyznam się szczerze, że jak zobaczyłem przeskok między II ligą a I, to powiedziałbym, że to nie był nawet przeskok. To była ogromna przepaść. Na zapleczu Ekstraklasy są zawodnicy ligowi, z ekstraklasową przeszłością, bardzo dobrze wyszkoleni technicznie i taktycznie. Myśl trenerska - bardzo różna. Zauważyłem bardzo dużo nowych rzeczy, zarówno od strony taktycznej, jak i motorycznej. Dużo tu zyskałem. Rozwinąłem się jako trener i będę pamiętał tylko te dobre, pozytywne momenty. Nie będę się skupiał na negatywach.

A takowe się zdarzały…

- Największym minusem, był dla mnie ten dołek, który zespół zanotował, przepraszam… zanotowaliśmy. Niektórzy trenerzy mówią: ja wygrywam, a oni przegrywają. Ja tutaj powiem, że wpadliśmy w taki dołek - przegrane cztery mecze, trzy ciężkie wyjazdy: Sandecja, Pogoń Szczecin i GKS Katowice. Bardzo bolesna porażka z MKS Kluczbork u siebie sprawiły, że mecz ze Zniczem Pruszków był w tej rundzie dla mnie najważniejszy. Natomiast to co się stało po meczu ze Zniczem, czyli moment, kiedy do Ostrowca przyjechał ten wielki Górnik Zabrze, i skromny KSZO wygrał z tym gigantem Górnikiem 2:1, był wyjątkowy i warty tej pracy.

Czyli wato było ciężko pracować choćby dla tego rezultatu?

- Myślę, że choćby dla tego jednego momentu, kiedy to Radek Kardas strzelił bramkę na 2:1, warto było być tutaj w Ostrowcu. Choć ja uważam, że warto było spędzić tu te pół roku. Mnóstwo ciekawych ludzi. Poznałem specyfikę zarówno kibiców jak i samych mieszkańców miasta, po którym można spokojnie przechadzać się i celebrować zwycięstwo w pomarańczowo - czarnych barwach i nikt nikomu krzywdy nie zrobi. Widać, że jest to jedyny liczący się klub w okolicy, co daje właśnie to bezpieczeństwo poruszania się. W Krakowie, z którego pochodzę akurat różnie z tym bywa.

Różne opinie padały pod pana i zawodników adresem.

- Zawsze będą zarówno wśród kibiców jak i samych zawodników mniej lub bardziej zadowoleni. Zawsze psioczą ci, którzy najmniej dają zespołowi, albo nie raz i nic. Ci zawodnicy - i tu jestem bardzo podbudowany - gdy przeczytali, że mam pracować w Podbeskidziu, zadzwonili jako pierwsi. To było dla mnie znamienne, że oni nie mieli do mnie pretensji o to co się stało i że mnie rozumieją. A to, że złożyli mi gratulacje świadczy o tym, że mnie poznali przez te pół roku z jakiejś dobrej strony i ich zdaniem nie popełniam błędu.

Czy z obecnej kadry KSZO chciałby pan zabrać kogoś do Bielska-Białej ze sobą?

- Na pewno fajnie byłoby się jeszcze spotkać i różnie jeszcze może być w naszym piłkarskim życiu. Nasze przygody, kariery piłkarskie, trenerskie mogą się jeszcze kiedyś skrzyżować. Na chwilę obecną nie zamierzam jednak na siłę wyciągać kogokolwiek z drużyny KSZO. Może tutaj jakimś odniesieniem może być kończący się kontrakt Huberta Robaszka. Bardzo dobrze mi się z Hubertem współpracowało i nie będę czarował, że nie jestem nim zainteresowany. Jeśli nie znajdzie on tutaj porozumienia, a ma tu pierwszeństwo, to nie będę ukrywał, że bardzo bym go chciał w Podbeskidziu. Natomiast poszukiwania nasze w Bielsku idą w troszeczkę innym kierunku.

Może pan uchylić rąbka tajemnicy?

- Troszkę szukamy młodzieży, troszkę wzmocnień, ale perspektywicznych. Wiadomo, że Podbeskidzie jest w trudniejszej sytuacji niż KSZO, bo mamy tylko 22 punkty - już mówię teraz troszkę z innej strony. Przyjedziemy do Ostrowca i będziemy chcieli tu zrobić jak najlepszy wynik, ale wiem, że bez znaczenia w jakiej konfiguracji i składzie wyjdzie tutaj na wiosnę KSZO, doświadczyłem jako trener gospodarzy, że jest tu pewna specyfika klimatu i ciężko się tutaj gra rywalom. Mecz w Ostrowcu będzie na pewno bardzo ciężki.

Czego życzy pan swojemu byłemu już klubowi?

- Chciałbym i tego życzę obu zespołom, aby spokojnie utrzymały się w lidze. W tym momencie oczywiście chcę, aby Podbeskidzie było ciut wyżej niż KSZO, ale będę trzymał kciuki, żeby i zespół z Ostrowca również się utrzymał. Nie chcę tracić kontaktu z chłopakami, do kilku z nich już dzwoniłem. Teraz jak mam już dokument i jestem wolnym trenerem, wykonam kolejne telefony. Nie chcę pozostawiać po sobie jakiejś spalonej ziemi i zrywać mostów. Zawsze bowiem będę wracał do mojego debiutu w I lidze, a ten debiut był właśnie w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Wie pan już kto przejmie zespół KSZO w rundzie wiosennej?

- Wiem, że wielu trenerów złożyło w KSZO swoje CV. Ja mogę polecić Kordiana Wójsa, jeśli nie jako pierwszego - czego bardzo mu życzę, bo jest na to bardzo dobrze merytorycznie przygotowany - to przynajmniej pozostania w sztabie szkoleniowym. Chciałbym, żeby troszkę więcej odwagi wykazali działacze, bo wydaje mi się, że to jest już i czas i miejsce, aby ten chłopak spróbował swoich sił. Brak doświadczenia jako pierwszy trener może zrekompensować ogromną wiedzą i przygotowaniem do zawodu od strony merytorycznej. Bardzo dobrze mi się z Kordianem współpracowało i nie ukrywam, że próbowałem przekonać prezesów Podbeskidzia, żeby pracował on ze mną, ale tam jest troszeczkę inna opcja. Jest zupełnie inna firma, która zajmuje się przygotowaniem motorycznym, jest szeroki sztab szkoleniowy, który ma ważne umowy do czerwca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×