Aniołki rozdają prezenty, czyli wigilia u Adama Nawałki

- Wigilia to dla mnie jeden z najważniejszych dni w roku - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adam Nawałka, który wraz z nadejściem świąt zmienił także miejsce pracy. Nie miało to jednak wpływu na święta w jego domu, które spędzi jak zawsze, zgodnie z wieloletnią tradycją, z rodziną przy choince i bożonarodzeniowych kolędach.

W tym artykule dowiesz się o:

- W wigilię spotykamy się w dużym gronie przy kolacji przygotowanej przez moją żonę - mówi był asystent Leo Beenhakkera i dodaje, że sam wieczór wygląda jak w większości domów. - Zawsze pojawiają się kolędy i stanowią wigilijne tło. Kiedy zbliża się pasterka to ten nastrój jest coraz lepszy. O północy oczywiście tradycyjnie idziemy na mszę - opisuje. Sam jednak nie bierze udziału we wspólnych śpiewach. - Nie wychodzi mi to zbyt dobrze - przyznaje.

Można powiedzieć, że ma szczęście, ponieważ w jego domu nie trzeba zaprezentować jednego utworu, by móc sięgnąć pod choinkę i wyjąć swój prezent. - Nie ma takiego obowiązku, a prezenty rozdają aniołki i co roku doskonale w tej roli radzą sobie moje siostrzenice - mówi z uśmiechem i lekką ulgą. Co w takim razie chciałby w tym roku otrzymać od rodzinnych aniołków? - Zawsze twierdzę, że przede wszystkim chciałbym dostać to co najważniejsze, czyli zdrowie. Jeżeli z nim nie ma problemów to nie boję się wyzwań i czuję, że jeszcze wiele przede mną - mówi dość refleksyjnie. Na pewno poza tym otrzyma sporo prezentów od licznej rodziny.

Wiadomo, że święta to czas składania sobie wzajemnych. O tym, na czym najbardziej zależy nowemu szkoleniowcowi Górnika już wiemy. A czego on życzyłby polskie piłce i ludziom z nią związanych? - Wytrwałości w dążeniu do celu i wytrwałości w ciężkiej pracy, bo tej w sporcie zawsze jest dużo przed nami - stwierdza i dopowiada: - Do tego dodałbym życzenia wyrozumiałości dla innych, bo to również jest ważne by czynić kolejne postępy.

Nasz rozmówca - jak na byłego piłkarza i osobę wciąż blisko związaną ze sportem przystało - nie pozwala jednak by świąteczne kalorie i pyszne potrawy autorstwa żony zalegały w jego organizmie. - W drugim dniu świąt jedziemy już w góry na narty do Zakopanego i jesteśmy tam aż do Sylwestra - opisuje swój sposób na nadmiar kilogramów były opiekun GKS-u Katowice, który pod Tatrami powita także Nowy Rok. - Od paru lat niezmiennie robimy to wspólnie ze znajomymi w tym samym miejscu - stwierdza na zakończenie.

Komentarze (0)