Odbyło się to tak: Mark Hughes po wygranym 4:3 meczu z Sunderlandem pożegnał się z pracą na City of Manchester Stadium. Był to już szok, ponieważ rzadko zdarza się sytuacja, gdzie zwalnia się menedżera po wygranym spotkaniu. Na dodatek The Citizens w 17. kolejkach przegrali tylko dwa mecze - najmniej w lidze! Nikt im się nie może równać!
The Citizens są na szóstym miejscu w Premier League. To dobry wyczyn biorąc pod uwagę nawet fakt, ile latem zainwestowano pieniędzy w nowych piłkarzy. Nie od razu da się zbudować świetną drużynę. Mimo to Man City pokazał, że drzemie w nim spory potencjał.
Zwolnienie Hughesa, to jedno. Sposób w jaki to zrobiono, to drugie. Sir Alex Ferguson zirytowany powiedział, że to "nie do zaakceptowania". Man City "flirtował" z Mancinim już od kilku tygodni. Wszystko było ustalone, tylko czekano na zwolnienie Hughesa. Mógł nawet wygrać dużo wyżej z Czarnymi Kotami, a mimo to pożegnałby się z pracą.
Media nie mają litości dla Man City. Krytykują The Citizens na całej linii. Do tego stopnia, że obruszyli się sami włodarze. Zamiast opowiadać o nowym szkoleniowcu, to są bombardowani niewygodnymi pytaniami. W Anglii nie mogą pojąć, jak negocjowano za plecami Hughesa z innym trenerem. Walijczyk powiedział, że nie miał żadnych ostrzeżeń, iż może zostać zwolniony.
Zbuntowali się także piłkarze. Są wściekli na działaczy. Dobrze im się współpracowało z Hughesem. Najwięcej pretensji ma Craig Bellamy, jeden z ulubionych piłkarzy byłego już menedżera Man City. Jako, że Walijczyk nie trzyma języka za zębami, to powiedział co myśli o całej sytuacji dyrektorowi wykonawczemu. Efekt? Ponoć Bellamy może szukać nowego klubu.
A co z Mancinim? Dwa ciężkie treningi na rozpoczęcie nie spodobały się piłkarzom. Włoch źle zaczął pracę z The Citizens. Na starcie jest krytykowany przez media, zawodnicy także za nim nie przepadają - czeka go ciężki okres.