W letnim okresie transferowym kwota 4 milionów złotych odstraszyła wszystkich chętnych do nabycia Grzegorza Bonina. W efekcie zawodnik Górnika Zabrze nadal gra na drugoligowych boiskach. Obecnie na 6 milionów złotych wyceniany jest Tomasz Jodłowiec z Polonii Warszawa, a dwa miliony mniej ma kosztować Kamil Glik z Piasta Gliwice. Polskie kluby nie stać na wydawanie takich kwot, dlatego prezesi polskich klubów rozglądają się za wzmocnieniami za granicą. Trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda dwa tygodnie temu w rozmowie z Przeglądem Sportowym powiedział nawet, że gdyby to od niego zależało, to skompletowałby jedenastkę złożoną z samych Latynosów.
Polskie kluby wyceniając swoich zawodników są niekonsekwentne. Z jednej strony prezes Polonii Warszawa narzeka na grę Tomasza Jodłowca, a z drugiej wystawia go na listę transferową z kwotą, której żaden polski klub nie zapłaci.
Działanie prezesów wydaje się być jednak celowe. Okazuje się bowiem, że poza granicami kraju tymi zawodnikami zainteresowane są najlepsze kluby. Z drugiej jednak strony brak transferu może oznaczać kłopoty dla budżetów niektórych klubów, które były nastawione na wpływy z transferów.
Prezes Legii Warszawa w świetle kwot transferowych, które mają obowiązywać w zimowym okienku deklaruje nawet, że stołeczny klub nie dokona żadnych wzmocnień. Wtóruje mu prezes Wisły Kraków, który uważa, że ceny są szalone.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.