Beenhakker był selekcjonerem reprezentacji Polski w latach 2006-09. W czwartek zmarł w wieku 82 lat. - To stało się w czwartek, przed godziną 18.00, w spokojnych okolicznościach. Leo zmarł w obecności dzieci - przekazuje nam Jan de Zeeuw, były dyrektor sportowy kadry za kadencji Beenhakkera.
W ostatnim czasie uznany szkoleniowiec miał problemy z kolanami, nie mógł chodzić. Sprzedał samochód i nie opuszczał mieszkania w Rotterdamie.
- Niedawno rozmawialiśmy. Mówił, że fizycznie jest OK, ale słyszałem, że pod względem mentalnym słabnie. Był zmęczony, tylko siedział w domu. Całe życie podróżował, przeżywał wielkie emocje. A na koniec przyszło mu żyć w jednym miejscu. Przez pobyt w domu podupadł na zdrowiu psychicznym - opowiada nasz rozmówca.
- Oglądałem mecz Legii w holenderskiej telewizji i dostałem telefon od rodziny. Znaliśmy się od lat 70., gdy Leo przybył do szkółki Feyenoordu Rotterdam. To wielka postać, wielka osobowość. Miałem szczęście, że go znałem - komentuje Jan de Zeeuw.
Zawsze otwarty
Nasz rozmówca wspomina początek pracy Beenhakkera z polską kadrą. Nasza reprezentacja przegrała w Bydgoszczy z Finlandią 1:3 w eliminacjach Euro 2008. W drużynie było nerwowo.
- Zawodnicy przyszli do mnie i pytali, co to jest za trener. Mówili, że on się nie nadaje. Powiedziałem: idźcie do niego, powiedzcie mu to. Usiedliśmy w hotelu. Ja, Leo i siedmiu czołowych zawodników drużyny. Rozmawialiśmy do rana, do godziny 4. Drzwi do gabinetu Leo zawsze były otwarte. Od tego momentu nastąpiło przełamanie, poszliśmy do przodu - wspomina Jan de Zeeuw.
Polska kadra za kadencji Beenhakkera awansowała do mistrzostw Europy po raz pierwszy w historii. Po pamiętnych meczach z Portugalią i Belgią w kwalifikacjach.
- Leo zawsze był blisko ludzi. Wspierał Marcina Wasilewskiego po śmierci jego ojca. Pojechał na pogrzeb, po cichu, bez rozgłosu. Na pierwszym treningu reprezentacji dopytywał mnie o ksywy zawodników. Chciał wiedzieć wszystko. Stał obok murawy i powtarzał: "Jan, kto to jest 'Krzynek', kto to jest 'Lewy'? W końcu wypalił: "A kto to jest kur**, bo wszyscy to krzyczą?" - uśmiecha się były dyrektor kadry.
Beenhakker odszedł z reprezentacji po nieudanych eliminacjach mistrzostw świata 2010 i porażce ze Słowenią w Mariborze (0:3). Grzegorz Lato, ówczesny prezes PZPN, zwolnił Holendra przy autokarze. - Niektórzy zawodnicy płakali. Były duże emocje - wspomina de Zeeuw.
Interesował się Polską
- Zależało mu, by wiedzieć jak najwięcej o Polsce - kontynuuje. - Bardzo zależało mu, by spotkać się z Lechem Wałęsą. Niestety, nie udało się. Mieliśmy za to okazję porozmawiać z Aleksandrem Kwaśniewskim. Dopytywał o historię, mentalność Polaków. Był oczarowany, jak wasi żołnierze walczyli w czasach wojny na holenderskich ziemiach. Interesował się Polską. Zawsze mi powtarzał: Polskę mam w sercu - opowiada.
- Pamiętam, gdy miałem problemy ze zdrowiem. Zadzwonił do mnie i od razu zaczął: "Jan, pier*** to, dasz radę!". Jest mi bardzo smutno. Wierzyłem, że śmierć Leo nastąpi dużo później - kończy Jan de Zeeuw.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty