Mimo że UD Las Palmas w tym sezonie walczy o utrzymanie w hiszpańskiej La Lidze, to dość niespodziewanie ma w swoim dorobku punkty za zwycięstwo z FC Barceloną i remis z Realem Madryt. Klub ten chciał zabrać punkty także innemu faworytowi - Atletico Madryt.
W 32. kolejce podopieczni Diego Simeone rywalizowali z tym przeciwnikiem na jego terenie. Kibice musieli czekać na bramkę aż do doliczonego czasu gry, kiedy to gospodarze otworzyli wynik meczu.
ZOBACZ WIDEO: Stadiony świata. Na tego gola można patrzeć i patrzeć
Piłkę do przodu zagrał bramkarz miejscowych i wówczas fatalnie podbił ją Robin Le Normand. Następnie w polu karnym nie popisał się drugi ze środkowych obrońców - Jose Maria Gimenez, który ostatecznie pomógł Javierowi Munozowi w zdobyciu gola.
Początkowo jednak bramka nie została uznana z uwagi na podniesioną chorągiewkę, po czym gospodarze mieli ogromne pretensje. Jednak powtórki i analiza VAR pokazała, iż była to błędna decyzja, która została zmieniona.
Wówczas rozpoczęła się euforia piłkarzy UD Las Palmas, a także ich kibiców. Nie ma się co jednak dziwić, bo byli o krok od zdobycia trzech punktów w starciu z faworytem. Ostatecznie wynik końcowy nie uległ zmianie, przez co Atletico traci już 10 "oczek" do liderującej FC Barcelony.
"Co tam się stało?! Koszmar fanów Atletico trwa, ekipa z Madrytu przegrywa z Las Palmas w kuriozalnych okolicznościach i ma już tylko matematyczne szanse na tytuł" - podkreślił oficjalny profil Canal+ Sport, publikując nagranie z akcji bramkowej.