Zarząd Zagłębia Lubin bardzo szybko przyznał się do błędu, a za takowy trzeba uznać zatrudnienie Marcina Włodarskiego w roli trenera pierwszej drużyny "Miedziowych".
Włodarski poprowadził zespół w osiemnastu meczach i został zwolniony na początku marca. Stery przejął Leszek Ojrzyński i - co tu dużo mówić - pozamiatał.
Może i Zagłębie nie zaczęło grać efektownie, ale na pewno zaczęło regularnie zdobywać punkty. Gdyby stworzyć tabelę za okres, w którym Ojrzyński odpowiada za wyniki Zagłębia, okazuje się, że zespół jest na drugim miejscu. Więcej punktów w tym czasie zdobył jedynie Raków Częstochowa.
W sobotę Zagłębie wygrało z Widzewem Łódź 2:1 i jest już pewne utrzymania w PKO Ekstraklasie na kolejny sezon.
- Zadanie wykonane i to jest najważniejsze. Trzeba się cieszyć, że zrobiliśmy to tak szybko, bo przychodząc tu mówiłem, że walka może toczyć się do ostatniej kolejki. Przeżywałem to jako trener już dwukrotnie i chcieliśmy tego uniknąć - powiedział trener Ojrzyński na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja
Nie od dziś wiadomo, że trener Ojrzyński ma łatkę "strażaka", ale - jak sam przyznał - chciałby wreszcie zagrać o coś więcej niż tylko utrzymanie w Ekstraklasie.
- Nie lubię tego. Mam już dosyć takich emocji. Siwe włosy się pojawiają, stres nie służy. Ludzie mi zaufali i dźwigam to na barkach wraz ze sztabem i zawodnikami. Super byłoby grać o bardzo wysokie lokaty, ale zobaczymy. To zależy od wzmocnień, od udanego okresu przygotowawczego - powiedział trener Ojrzyński.
Misja została wykonana, ale tak naprawdę nie wiadomo, co będzie dalej z Ojrzyńskim. Przypomnijmy, że szkoleniowiec podpisał z Zagłębiem kontrakt do końca obecnego sezonu. W oficjalnym komunikacie nie było wzmianki o opcji przedłużenia na wypadek utrzymania.
- Nie wiem czy tak będzie, to nie zależy ode mnie. Trenerowi można podziękować w każdej chwili. Myślę, że czegoś takiego nie będzie, ale z drugiej strony nigdy nie mów nigdy - powiedział Ojrzyński.