Wisła Kraków była zdecydowanym faworytem czwartkowego meczu w Bydgoszczy, bo jednak lider Betclic I ligi udał się na teren wicelidera... III ligi.
Początek toczył się pod dyktando "Białej Gwiazdy", bramkę zdobył Ardit Nikaj, natomiast wszystko posypało się kilka minut później, gdy bezmyślny faul w narożniku pola karnego zanotował Mariusz Kutwa. Sędzia Damian Kos po obejrzeniu powtórek podyktował rzut karny dla bydgoszczan. Z jedenastu metrów wyrównał Maciej Kona i wyglądało to tak, jakby Wiśle ktoś odciął prąd.
Choć i tak najgorsze miało dopiero nadejść. Po przerwie Wisła straciła trzy gole w jedenaście minut i po tych ciosach nie była już w stanie się podnieść.
- Początek meczu był dobry w naszym wykonaniu, zepchnęliśmy gospodarzy do obrony, zdobyliśmy bramkę. Później były dwa kluczowe momenty - pierwszy to ten rzut karny w niegroźnej sytuacji, a drugi to niepodyktowany rzut karny na Duarte. Druga połowa generalnie była już słaba w naszym wykonaniu, przede wszystkim stałe fragmenty gry w defensywie - tam dużo się nie zgadzało. Na pewno jest to dla nas wstydliwa porażka. Nie mamy prawa stracić czterech bramek z zespołem trzecioligowym. Gratuluję gospodarzom sprawienia tej niespodzianki i życzę im powodzenia w kolejnej rundzie - mówił trener Mariusz Jop na konferencji prasowej (cytat za "Gazetą Krakowską").
ZOBACZ WIDEO: "Spróbujcie go powstrzymać". Z piłką wyczynia cuda
No właśnie - Wisła straciła cztery gole po stałych fragmentach gry. Pierwszy z rzutu karnego, drugi po rzucie wolnym, trzeci (samobójczy) po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a czwarty po raz kolejny wynikał z rzutu wolnego.
- Przez cały okres mojej pracy tutaj nie straciliśmy czterech bramek w jednym meczu. No ale też trzeba przyznać, że te dośrodkowania były bardzo dobrej jakości. Przede wszystkim rzut wolny to było idealne zagranie - trudno było temu przeciwdziałać. Czwarta wynikała ze złego krycia jeden na jeden w polu karnym. Zawodnicy mieli przydział kogo powinni kryć, za kogo odpowiadali. Niestety czasami gapiostwo jest karane bardzo szybko w takich sytuacjach, więc jedyne, co my możemy teraz zrobić, to dobrze zareagować w najbliższym meczu z ŁKS-em. Myślę, że to jest coś, co może sprawić, że trochę tę porażkę osłodzimy - powiedział Jop.
- Zawisza ma wysokich piłkarzy, natomiast też mogliśmy co najmniej trzech z tych stałych fragmentów uniknąć. Mam na myśli faule Carbo i Omicia, do tego faul Kutwy w polu karnym był zupełnie niepotrzebny, bo tam to nie było jakiegoś zagrożenia. Klucz był raczej tutaj, żeby unikać, minimalizować, nie faulować w pobliżu swojego pola karnego - przyznał trener Wisły.