Do pierwszego w 2025 roku finału europejskiego pucharu doszło na Estadio San Mames w Bilbao. Do angielskiego starcia na hiszpańskiej ziemi przystąpili Tottenham Hotspur oraz Manchester United. Do zdobycia było trofeum, a także przepustka do następnej edycji Ligi Mistrzów. W Premier League obu zespołom było daleko do najlepszej piątki, ale w pucharze zgodnie nie potknęły się aż do środowego starcia.
Pierwsze minuty meczu były energiczne. I na trybunach, i na boisku. Wysoki pressing doprowadził do błędów w rozegraniu piłki. Inna sprawa, że żaden z nich nie został ukarany strzałem celnym, więc skończyło się na ostrzeżeniach.
Pierwsze uderzenie celne było w 21. minucie, a Bruno Fernandes sprawdził nim Guglielmo Vicario. Włoch poradził sobie, a po prawdzie zrobiłby to każdy profesjonalny bramkarz. Kamera telewizyjna pokazała niewiele później kibiców obu zespołów na trybunach, którzy mogli liczyć na większą liczbę sytuacji podbramkowych.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Po energicznym początku pozostało wspomnienie, a finał zaczął przypominać te z gatunku nieatrakcyjnych. Dużo było stałych fragmentów gry, fauli, a także niekończących się rozmów sędziego Felixa Zwayera z piłkarzami.
Decydująca bramka na 1:0 padła z zaskoczenia w 42. minucie po jałowym fragmencie meczu. Tottenham zaskoczył swoim atakiem na skrzydle Manchester United. Prowadził, choć oddał tylko jedno uderzenie celne. Zrobił to Brennan Johnson po dośrodkowaniu Pape Sarra, a jego niezdarne strącenie potrzebowało dodatkowo kontaktu z jeszcze bardziej niezdarnym Lukem Shawem.
Jakiegoś wielkiego ożywienia po przerwie nie było jednak widać. Twarda, angielska piłka brała górę nad finezją. Praktycznie nie było sytuacji podbramkowych w 15 minutach po zmianie stron.
Przerażała niechlujność. Amad Diallo przewrócił się na piłce w polu karnym Tottenhamu, a w odpowiedzi przeciwnicy zmarnowali akcję dwóch na dwóch niedokładnym przyjęciem Dominica Solanke po podaniu Destiny'ego Udogie. Naprawdę mocno zapachniało wyrównaniem United dopiero w 68. minucie, kiedy to Micky Van de Ven uratował Spurs rewelacyjną interwencją na linii po główce Rasmusa Hojlunda.
W pewnym momencie piłka zaczęła sunąć niemal tylko po połowie Tottenhamu, ale szans na wyrównanie nie było zbyt dużo. Bruno Fernandes spudłował, a Leny Yoro nie zaskoczył bramkarza. Już w doliczonym czasie interwencja Guglielmo Vicario przypieczętowała sukces Spurs. Sukces, dzięki jednemu strzałowi celnemu.
Tottenham Hotspur wygrał po raz trzeci w drugim pod względem prestiżu europejskim pucharze. Manchester United poniósł drugą porażkę w trzecim finale Ligi Europy i zabraknie go w kolejnej edycji pucharów.
Tottenham Hotspur - Manchester United 1:0 (1:0)
1:0 - Brennan Johnson 42'
Składy:
Spurs: Guglielmo Vicario - Pedro Porro, Cristian Gabriel Romero, Micky Van de Ven, Destiny Udogie (89' Djed Spence) - Pape Sarr (89' Archie Gray), Yves Bissouma, Rodrigo Bentancur - Brennan Johnson (78' Kevin Danso), Dominic Solanke, Richarlison (66' Heung-Min Son)
United: Andre Onana - Leny Yoro, Harry Maguire, Luke Shaw - Noussair Mazraoui, Casemiro, Bruno Fernandes, Patrick Dorgu (90' Kobbie Mainoo) - Amad Diallo, Rasmus Hojlund (71' Joshua Zirkzee), Mason Mount (71' Alejandro Garnacho)
Żółte kartki: Van de Ven, Richarlison, Bissouma (Spurs) oraz Diallo, Zirkzee, Maguire, Lindelof, Evans (United)
Sędzia: Felix Zwayer (Niemcy)