Tydzień temu "Kolejorz" mierzył się na wyjeździe z GKS Katowice i gdyby przegrał, wtedy lepszą sytuację w batalii o mistrzostwo Polski mieliby częstochowianie, bowiem los znajdowałby się w ich rękach.
Na Górnym Śląsku padł ostatecznie remis 2:2, który sprawia, że to ekipa Nielsa Frederiksena ma komfort. Jeśli sama zwycięży w sobotę z Piastem Gliwice, tytuł powędruje do stolicy Wielkopolski - bez względu na wynik meczu Rakowa z Widzewem Łódź.
- Jeżeli zachodzą jakiekolwiek próby wpływania na wynik nie swojej drużyny, jest to poważne zagrożenie dla profesjonalnego futbolu. Cieszę się, że PZPN wydał odpowiedni komunikat, w którym czarno na białym wykazał, co wolno, a co nie. Wiemy już jasno, że oferowanie bądź przyjmowanie pieniędzy od podmiotu zewnętrznego jest zakazane i nielegalne - stwierdził na konferencji prasowej duński szkoleniowiec.
- Sport musi być wolny od tego typu praktyk. Nie chcę się jednak skupiać na takich kwestiach. Mamy sprawy sportowe i zamierzamy się koncentrować wyłącznie na nich - dodał Frederiksen.
W niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty do sprawy odniósł się też rzecznik dyscyplinarny futbolowej centrali Adam Gilarski.
- Nie ma oficjalnych informacji potwierdzających doniesienia o rzekomej premii oferowanej przez Raków Częstochowa piłkarzom GKS Katowice za remis lub zwycięstwo w meczu z Lechem Poznań. W przypadku pojawienia się takich, zostaną one przeanalizowane i - jeśli okaże się to uzasadnione - PZPN podejmie odpowiednie działania - oznajmił.
ZOBACZ WIDEO: Ależ to były emocje! Zobacz reakcje Flicka na gole w El Clasico