Nie byłem pupilkiem trenera Łapy - rozmowa z Pawłem Głowackim, byłym piłkarzem Górnika Łęczna

Spośród zawodników, których Górnik Łęczna wystawił na listę transferową po rundzie jesiennej, Paweł Głowacki grał najwięcej, a mimo to musiał pożegnać się z klubem. Zamiast zesłania do rezerw wybrał on rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Na łamach portalu SportoweFakty.pl 26-letni piłkarz podsumowuje trzyletni okres spędzony w Łęcznej.

Paweł Patyra: Spodziewał się pan tej decyzji sztabu szkoleniowego i zarządu o wystawieniu na listę transferową?

Paweł Głowacki: To było do przewidzenia. Wiedziałem, że nie jestem pupilkiem trenera Łapy i liczyłem się z tym, że może być taka decyzja klubu.

Długo rozważał pan opcję rozwiązania kontraktu?

- Bardzo szybko podjąłem decyzję, że trzeba rozwiązać umowę za porozumieniem stron, bo o wiele łatwiej jest znaleźć klub z kartą na ręku, niż być gdzieś wypożyczonym czy grać w drugiej drużynie - to w ogóle byłaby strata czasu i zahamowanie rozwoju. Trenowanie z rezerwami to ciężka sytuacja, motywacja wtedy znacznie spada...

Pojawiły się już pierwsze oferty od ewentualnych pracodawców?

- Coś się pojawiło, mam parę opcji. Jestem w trakcie załatwiania sobie klubu. Nie chciałbym mówić o nazwach, bo wszystko może różnie się potoczyć. Mam jeszcze trochę czasu na zmianę klubu. Dopiero jak dopnę wszystkie sprawy i podpiszę kontrakt, to będę mógł powiedzieć coś na ten temat.

Generalnie zostaje pan w I lidze? Niższe klasy nie wchodzą w grę?

- Nie zakładam tak, że musi to być koniecznie I liga. Oczywiście, wolę grać w niższej lidze a w takiej drużynie, która ma za cel awans, niż w I lidze i rozpaczliwie bronić się przed spadkiem. Wiadomo, że łatwiej gra się w takim zespole, który ma cel awansu i nawet czasem lepiej zrobić ten jeden kroczek do tyłu.

Do Górnika Łęczna przyszedł pan trzy lata temu z II-ligowego wówczas ŁKS-u Łomża i od razu został pan podstawowym piłkarzem ekstraklasowej drużyny.

- Rok czasu byłem w Łomży, później przyszedłem do Górnika. Podjąłem rywalizację, wywalczyłem sobie miejsce w składzie i byłem zadowolony, że zrobiłem taki skok do góry. Myślałem, że to będzie tak dalej się toczyło. Niestety, po naszym utrzymaniu sportowo w ekstraklasie zostaliśmy zdegradowani o dwie ligi. To było dosyć dużym zaskoczeniem dla nas wszystkich. Miałem wtedy parę ofert odejścia z Górnika. Postanowiłem zostać i pomóc jak najszybciej powrócić do ekstraklasy. Niestety, udało się awansować tylko do nowej I ligi. Z tym powrotem do ekstraklasy było ciężej. Na pewno bardzo miło wspominam lata spędzone w Górniku.

Jak zapadła panu w pamięć III liga? Pan był podstawowym piłkarzem, Górnik wygrał ją bezapelacyjnie, ale z kilkoma rywalami mieliście duże problemy.

- Po prostu wygrywaliśmy z drużynami teoretycznie słabszymi, z kolei najpoważniejsi kandydaci do awansu gubili punkty z tymi zespołami i dzięki temu my awansowaliśmy, a nie np. Kolejarz Stróże czy Hetman Zamość. Wielu ludzi mówi, że awans zdobywa się nie w bezpośrednich spotkaniach z potentatami, tylko właśnie bardziej liczą się punkty zdobyte z tymi teoretycznie słabszymi drużynami.

Jak pan wspomina współpracę z trenerem Wojciechem Stawowym? Wprowadził on ogromne innowacje w przygotowaniach, jednak zabrakło wyników.

- Współpracę z trenerem Stawowym wspominam bardzo mile. Moim zdaniem, zbyt pochopnie podziękowano mu, bo w tej rundzie doznaliśmy trzech porażek na samym początku. Z KSZO była to niespodziewana przegrana, z kolei wiedzieliśmy, że Wisła Płock bardzo mocno szykowała się na ten sezon, a o Widzewie nie ma co mówić - oni bardzo chcą awansować. Nie wiem, czy to był powód, żeby po trzech meczach zwalniać trenera Stawowego. Ale to decyzja zarządu i stało się, jak się stało.

Po zmianie trenera już zbyt wiele pan nie grał. Dopiero kontuzja Prejuce 'a Nakoulmy pozwoliła wskoczyć do składu.

- Tak, jak mówiłem - nie byłem pupilkiem trenera Łapy. Kiedy odchodził trener Chrobak i na jego miejsce tymczasowo wszedł trener Łapa to też jakoś tak się stało, że od razu wypadłem ze składu. Tak samo było w tej rundzie, nawet w przypadku kontuzji i kartek dopiero po jakimś czasie zagrałem bodajże z Stalową Wolą. Udało mi się strzelić bramkę, natomiast w następnym meczu z powrotem usiadłem na ławce. Zagrałem jeszcze w dwóch spotkaniach w pierwszym składzie - z Wartą Poznań u siebie i z Dolcanem na wyjeździe, ale to jednak nie przekonało trenera do kontynuowania ze mną współpracy i decyzja klubu była taka, że nie przydam się w rundzie rewanżowej w Górniku.

W Górniku spędził pan najdłuższy okres w swojej karierze. Jak pan go będzie wspominał?

- W Polonii Warszawa było to 2,5 roku, a tutaj trzy lata. Bardzo miło go wspominam. Z tego względu, że na początku zdążyłem trochę liznąć ekstraklasy, z którą poznałem się w Polonii. Później ten awans z III ligi do II to był miły akcent. Natomiast współpracy z trenerem Łapą nie wspominam za miło, bo po prostu odczuwałem na każdym treningu, na każdym meczu, że nie widział mnie w składzie i bardzo ciężko było to zmienić.

Jaką przyszłość wróży pan Górnikowi na wiosnę? Nie ma on zbyt dużej przewagi nad strefą spadkową.

- Wiadomo, że ciężko się gra w takiej sytuacji, kiedy trzeba koniecznie zdobywać punkty. Aczkolwiek myślę, iż Górnik ma dobrą drużynę i to teraz kwestia trenera czy ich dobrze przygotuje. Od paru pierwszych meczów będzie zależało czy złapią odpowiedni rytm. Cel chyba postawili sobie, żeby utrzymać się w I lidze, bo na awans nie ma co liczyć. Wydaje mi się, że skończą w połowie tabeli - zajmą ósme, może dziewiąte miejsce.

Komentarze (0)