Jeszcze przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek najbardziej zagorzali kibice Legii ogłosili protest. W skrócie: fajni drużyny, którzy dopingują zespół z "Żylety", domagają się nowych, jakościowych piłkarzy i sprzeciwiają się słabej postawie zawodników w polskiej ekstraklasie. Dopóki się to nie zmieni, ultrasi odmawiają prowadzenia dopingu na własnym sezonie.
W poprzednim sezonie Legia wygrała Puchar Polski i dotarła do ćwierćfinału Ligi Konferencji. To bardzo dobry wynik. W lidze było jednak dużo słabiej. Piąte miejsce nie przystoi klubowi z takim zapleczem. Legia czeka na mistrzostwo kraju od 2021 roku.
Przekonają kibiców?
Kibice zdecydowali się na bojkot, choć zapowiedzieli wsparcie w spotkaniach wyjazdowych. Brak zapełnionej "Żylety" oznacza jednak wyraźne straty finansowe dla klubu.
- Jeżeli założylibyśmy, że taka sytuacja potrwałaby do końca sezonu, to straty na pewno byłyby ogromne - tłumaczy Marcin Herra. - Ale jeżeli to tylko kwestia kilka meczów? Myślę, że powinniśmy sobie z tym poradzić - dodaje wiceprezes.
Pierwsze spotkanie obecnych rozgrywek z FK Aktobe (1:0) obejrzało przy Łazienkowskiej nieco ponad 12 tysięcy kibiców, choć należy pamiętać, że UEFA zdecydowała się zamknąć "Żyletę" za używanie pirotechniki przez fanów w zeszłej edycji pucharów.
W dwóch poprzednich sezonach średnia frekwencja na stadionie Legii w ekstraklasie przekraczała 24 tys widzów.
Na ten moment Legia sprzedała około 5,4 tys. karnetów i około tysiąca rocznych subskrypcji. Druga możliwość gwarantuje między innymi pierwszeństwo zakupu biletu w europejskich pucharach lub pozyskanie biletu na dowolny mecz na dwie doby przed rozpoczęciem oficjalnej sprzedaży.
- To mniej więcej 30% mniej, niż na tym etapie rok temu - porównuje Herra.
Wiceprezes klubu wierzy, że protest fanów niebawem się skończy. - Nie prowadzimy żadnych rozmów czy negocjacji z kibicami. Nasze działania są najlepszą odpowiedzią na to, czego domagają się nasi fani. Mam na myśli przygotowanie drużyny do sezonu, transfery i wyniki - przekonuje Herra.
Nie mówią o zasobach
Michał Żewłakow, dyrektor sportowy klubu, nie chce podawać szczegółów dotyczących budżetu transferowego Legii. Sam fakt, że klub z Warszawy jest w stanie przeznaczyć 3 miliony euro na Mileta Rajovicia budzi uznanie.
- Super pracę wykonał przy tym ruchu Fredi Bobić. Dzięki jego inwencji i logistyce, tak duży transfer będzie możliwy bez większej zadyszki finansowej - komentuje Żewłakow.
- Uważam to za dodatkowy argument dla klubu, że nie informujemy o naszym stanie posiadania. Chcę uniknąć sytuacji, że dany zawodnik wybierze Legię dla pieniędzy, a nie dla chęci rozwoju - argumentuje.
Cel? Mistrzostwo
Prezes Legii zdaje sobie sprawę z oczekiwań kibiców. - Celujemy w mistrzostwo, to nasz podstawowy cel na ten sezon - mówi Herra.
Jednocześnie zaprzecza, że klub ma problemy finansowe. - Wieszczenie, że Legia nie ma pieniędzy na wynagrodzenia dla zawodników jest bzdurą. Co nie oznacza, że w tak dużej organizacji mogą być opóźnienia lub przesunięcia w wypłatach. Ta sytuacja nie blokuje naszych działań na rynku transferowym - tłumaczy wiceprezes klubu.
Legia zainauguruje sezon ligowy spotkaniem z Piastem Gliwice w niedzielę 20 lipca na własnym stadionie. W czwartek (17.07) zmierzy się na wyjeździe z FK Aktobe w rewanżowym meczu eliminacji Ligi Europy.