Lech Poznań odpadł z walki o awans do Ligi Mistrzów. Tydzień temu mistrzowie Polski przegrali 1:3 przed własną publicznością z FK Crveną zvezdą, a we wtorek tylko zremisowali 1:1 w Belgradzie.
Przed rozpoczęciem rywalizacji w dwumeczu "Kolejorz" był skazywany na porażkę i niestety nie pokazał zbyt wielu argumentów. Maciej Murawski w rozmowie z WP SportoweFakty podkreślił jednak, że Lech borykał się z problemami kadrowymi.
- Trzeba wziąć pod uwagę parę rzeczy - przede wszystkim sytuację zdrowotną piłkarzy. Kilku zawodników było kontuzjowanych, więc to na pewno osłabiło Lecha. Nie śledzę ligi serbskiej, dlatego nie wiedziałem, jaka jest siła Crvenej zvezdy. Po fakcie można powiedzieć, że Lech zagrał z bardzo dobrą drużyną, natomiast miał swoje momenty. Tydzień temu Lech miał bardzo dobrą pierwszą połowę, w pierwszych minutach grał nerwowo, ale później przejął inicjatywę. Niestety, druga połowa nie wyszła Lechowi i skończyło się porażką. Mecz na wyjeździe też był trudny, ale czerwona kartka pozwoliła na to, żeby zremisować. Myślę, że grając po 11 byłoby ciężko. Crvena na pewno zasłużenie awansowała - ocenił ekspert.
Lech i podwójny pech
Nie da się ukryć, że szczęście nie sprzyjało Lechowi w losowaniu. Crvena zvezda regularnie gra w europejskich pucharach i ma w swoich szeregach zawodników z ogromnym doświadczeniem na tym poziomie.
- Lech miał podwójnego pecha. Po pierwsze, były słabsze zespoły do wylosowania. Po drugie, sytuacja zdrowotna w kadrze miała wpływ na przebieg dwumeczu. Dodatkowo, polskie drużyny często na początku sezonu nie są jeszcze w optymalnej formie, dopiero łapią rytm meczowy. Nie jest to najlepszy moment, żeby grać z tak dobrze przygotowanymi zespołami jak Crvena zvezda, która grała w Lidze Mistrzów, ma dobrych zawodników i jest mocną drużyną - spostrzegł były defensor Lecha.
W starciu rewanżowym czerwoną kartką został ukarany zawodnik Crvenej zvezdy, Rodrigao, lecz Lech doprowadził do wyrównania dopiero w trzeciej minucie doliczonego czasu. Ostatecznie Serbowie zameldowali się w czwartej rundzie.
- To nie była taka sytuacja, że nie można było przejść Crvenej. Myślę, że to był zespół, który można było pokonać, gdyby wszystko funkcjonowało, wszyscy byliby zdrowi, w najlepszej dyspozycji i mecz by się dobrze ułożył. Te wszystkie rzeczy niestety nie były na najwyższym poziomie. Generalnie nie wykorzystał Lech swoich momentów. W rewanżu grał w przewadze i też mógł to wykorzystać lepiej. Aby przejść taką Crvenę, w Lechu musiałoby wszystko grać na 100 procent i wtedy przeciwnik byłby w zasięgu - nadmienił Maciej Murawski.
"Trzeba zbierać punkty w rankingu"
Ostatnią polską drużyną, która awansowała do elitarnej Ligi Mistrzów była Legia Warszawa w sezonie 2016/17. Warto dodać, że Lech Poznań nigdy nie przebrnął nawet przez trzecią rundę eliminacji.
- Byłoby idealnie, jakbyśmy mieli możliwość wystawienia zespołu w Lidze Mistrzów bez potrzeby eliminacji. Być może to pozwalałoby klubom trochę bardziej ryzykować i wcześniej kontraktować zawodników. To nie jest tak, że dopiero wtedy będzie szansa na awans, bo ta szansa jest. Polskie drużyny coraz lepiej radzą sobie w europejskich pucharach, więc jest szansa, że będzie taki sezon, że wszystko zagra i trafimy ścieżkę eliminacyjną z przeciwnikami w naszym zasięgu. To może się wydarzyć wcześniej, natomiast trzeba zbierać punkty w rankingu UEFA. Jeśli uda się uzbierać ich tyle, żeby być na pozycji dającej bezpośredni awans jednemu zespołowi, to byłoby super - przyznał Maciej Murawski.
Na chwilę obecną Polska znajduje się na 13. pozycji w rankingu krajowym UEFA. Bezpośredni awans mistrza kraju do fazy ligowej Ligi Mistrzów otrzymuje się za 10. miejsce w tym zestawieniu.
- To pozwala inaczej budować zespół. Już wtedy to nawet nie jest ryzyko. Jesteś pewny pieniędzy z fazy ligowej, iluś spotkań do rozegrania i w takiej sytuacji łatwiej pozyskać odpowiedniej klasy zawodników, którzy wiedzą, że będziesz grał w Lidze Mistrzów. Poza tym też istotne jest to, że zespół wiedząc, że ma zapewnione pewne środki finansowe, po prostu ściąga lepszych piłkarzy. W tej sytuacji ciągle jest ryzyko, bo możesz na koniec roku być na dużym minusie, jeżeli odpadniesz, a zakontraktujesz kadrę dużo droższą niż taką, którą możesz mieć na Ekstraklasę. Wiele klubów nie boi się ryzykować, ponieważ ma te pieniądze już zagwarantowane, kiedy gra w fazie ligowej - wyjaśnił uczestnik MŚ 2002.
Tymczasem Lech "spadł" do czwartej rundy eliminacji Ligi Europy, gdzie zmierzy się z belgijskim KRC Genk. Czy zespół Nielsa Frederiksena poradzi sobie z Belgami, czy jednak będzie musiał zadowolić się fazą ligową Ligi Konferencji?
- Jak grasz z zespołami o takiej klasie, musi wszystko funkcjonować. Nie może być zbyt wielu piłkarzy kontuzjowanych i ta forma musi być na topowym poziomie. Jeżeli to będzie, Lech będzie miał szansę. To jest piłka nożna. Nawet jak nie jesteś faworytem, możesz pokonać teoretycznie silniejszego rywala. Lech oczywiście nie będzie faworytem, który będzie miał łatwo, prosto i przyjemnie. To na pewno będzie bardzo trudny dwumecz - przewiduje Maciej Murawski.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty