Spotkanie przy Łazienkowskiej nie rozgrzało już tak, jak starcie w Częstochowie. Limit bramek prawdopodobnie wyczerpał się już w starciu Rakowa z Lechem, bo kibice w stolicy nie obejrzeli żadnego uznanego trafienia.
Od początku lepiej prezentowali się piłkarze Legii, choć na konkretne akcenty w ofensywie trzeba było trochę poczekać. Wyraźnym sygnałem było uderzenie Arkadiusza Recy, który nie zastanawiał się długo, gdy piłka spadła do niego po jednym ze stałych fragmentów gry. Później swoich szans szukali także Wahan Biczachczjan oraz Mileta Rajović.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ on to zrobił! Strzelił bramkę z własnej połowy
Między słupkami dobrze zachowywał się Sławomir Abramowicz i to właśnie bramkarz Jagiellonii był jednym z bohaterów tego meczu. Młodzieżowy reprezentant Polski zatrzymał w pierwszej połowie łącznie cztery celne uderzenia Legii.
Po drugiej stronie boiska próżno było szukać odpowiedniej jakości w szeregach Jagiellonii. Afimico Pululu w pierwszych minutach miał sporo problemów z Kamilem Piątkowskim. Poza tym królowała niedokładność i brak konkretnego pomysłu. Zawodził w ofensywie Jesus Imaz. "Duma Podlasia" oddała w tym spotkaniu zaledwie jeden celny strzał.
Piłka w samej końcówce pierwszej połowy co prawda znalazła się w bramce Kacpra Tobiasza, ale gol nie został uznany. Bernardo Vital wykorzystał dośrodkowanie w pole karne i uprzedził dwóch graczy gospodarzy, kierując piłkę do siatki. Sędzia po obejrzeniu powtórek wskazał jednak pozycję spaloną.
Po zmianie stron Legia zamierzała kontynuować ofensywną grę. Trener Edward Iordanescu w przerwie wprowadził na boisko nawet Kacpra Urbańskiego. Nieustannie w bramce Jagiellonii królował Abramowicz, a szkoleniowiec Legii momentami nawet uśmiechał się pod nosem, nie dowierzając w okazje, które marnował jego zespół.
Po godzinie gry gospodarze powinni prowadzić, ale bramkę Jagiellonii jakby ktoś zaczarował. Uderzenie Juergena Elitima zatrzymało się jedynie na słupku, a dobitkę Kolumbijczyka spokojnie złapał bramkarz.
Kolejnych sytuacji nie brakowało, ale za każdym razem Abramowicz kończył z piłką w rękach. Jagiellonia powtórzyła trochę schemat z pierwszej połowy i obudziła się w końcówce, ponownie zdobywając bramkę, która nie została uznana. Z perspektywy całego spotkania, Legia straciła dwa punkty, zaś Jagiellonia zyskała jeden i to taki, który może potraktować jak wygraną.
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 0:0 (0:0)
Składy:
Legia: Kacper Tobiasz - Paweł Wszołek, Kamil Piątkowski, Steve Kapuadi, Arkadiusz Reca (87. Ruben Vinagre) - Damian Szymański, Bartosz Kapustka (87. Ermal Krasniqi, Juergen Elitim - Wahan Biczachczjan (61. Noah Weisshaupt), Mileta Rajović, Petar Stojanović (46. Kacper Urbański).
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Andy Pelmard, Bernardo Vital, Bartłomiej Wdowik - Taras Romanczuk, Dawid Drachal (61. Sergio Lozano) - Alejandro Pozo (61. Kamil Jóźwiak), Jesus Imaz (76. Youssuf Sylla), Oskar Pietuszewski (89. Alejandro Cantero) - Afimico Pululu (89. Leon Flach)
Żółte kartki: Stojanović (Legia) - Pululu, Vital, Jóźwiak (Jagiellonia)
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Widzów: 24864.