To jemu Marek Papszun zadedykował zwycięstwo w Łodzi. "Niezłomność i konsekwencja przyniosły efekty"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun

- Z reguły pytania są o to, że "nic nie gramy" i jestem przygotowany na taką odpowiedź. To był mecz, jak nasze poprzednie - różnych fragmentów - przyznał trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun po wygranej 1:0 w Łodzi z Widzewem.

Jedyny gol padł w samej końcówce spotkania. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry dośrodkowanie Michaela Ameyawa zamknął głową niepilnowany Lamine Diaby-Fadiga dając w ten sposób upragnione trzy punkty zespołowi z Częstochowy.

- Gratulacje dla drużyny, całego sztabu za konsekwentną pracę. W tym trudnym dla nas momencie pokazanie charakteru, mentalu i jedności. Po raz kolejny pokazaliśmy jedność i charakter. W ostatnim meczu zdobyliśmy bramkę na 3:2 podejrzanie nieuznaną i poszliśmy dalej. Ta niezłomność i konsekwencja przyniosła efekty. To jest dla mnie najważniejsze. W sporcie jedność, charakter i walka są kluczowe - podkreślił na konferencji prasowej trener Marek Papszun.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Argentyńska gwiazda nadal zachwyca. Co za gol

- To wszystko wydarzyło się mimo trudności personalnych, bo wypadł nam kapitan drużyny, mega ważna postać w poprzednim spotkaniu. Jak ważny był to dla mnie zawodnik, to tylko ja wiem. Fran Tudor zastąpił Zorana Arsenicia i staramy się tę lukę wypełnić. Chciałbym to zwycięstwo zadedykować właśnie jemu, jako prawdziwemu kapitanowi - podkreślił szkoleniowiec Raków Częstochowa.

W statystykach wicemistrzowie kraju wyglądali dużo lepiej od łódzkiej drużyny, ale długo nie przekładało się to na bramki. Jednak optycznie Medaliki przeważały na boisku.

- Z reguły pytania są w stronę tego, że nic nie gramy i jestem przygotowany na taką odpowiedź. To był mecz, jak nasze poprzednie - różnych fragmentów. Dobrze zaczęliśmy, potem siedliśmy i bramka ze spalonego. Gdyby go nie było, Widzew prowadziłby 1:0. Na koniec znowu przejęliśmy inicjatywę. Druga połowa podobnie - dobrze zaczęliśmy, potem oddaliśmy pole i końcówka była nasza - skomentował trener.

- Oddaliśmy 21 strzałów na wyjeździe, ale Widzew ofiarnie bronił. Widać było po nas, że bardzo chcieliśmy tę bramkę zdobyć. Nie masz już pewności siebie w ostatniej tercji i luzu. Bardzo wysoka celność podań - około 90 procent - to jest dla nas ważne. Chcemy to rozwijać, nie jest to proste, bo gramy co 2-3 dni i nie mamy czasu zgrywać zespołu, a wyniki były słabe - dodał.

Na Widzew spadło po tym starciu sporo głosów krytyki, ale nawet Papszun stwierdził, że to nie tak, że łodzianie robili wszystko źle.

- Ja też mam dobry odbiór piłkarski tego meczu, ale nie krytykowałbym aż tak bardzo Widzewa. Oczywiście spalone wyraźne, ale akcje bardzo dobre. Jest potencjał w tym zespole. Trudny moment i nie jest łatwo grać piłkarzom pod taką presją. U was, w Łodzi jest ona gigantyczna i zespół to odczuwa. Wiem z praktyki, jak to wygląda, bo jestem w szatni na co dzień od wielu lat. Trzeba ich wspierać i im pomagać w trudnych momentach - zaznaczył.

Czy zatem po wygranej w Łodzi Raków podniesie się i nie będzie musiał uciekać od strefy spadkowej?

- To jest ważny moment. Przełomowym meczem było starcie z Lechem, ta druga połowa, tylko wynik się tam nie zgadzał. Ale nie chodzi o bramkę, a o to, ile sytuacji stworzyliśmy. Byłem bardzo zadowolony z gry i chcieliśmy to przenieść oraz to poprawić. Ten mecz w Łodzi nie był idealny, daleko mu do ideału, ale biorąc pod uwagę, jak wyglądał i naszą sytuację zdrowotną, jesteśmy zadowoleni - zakończył.

W lidze Raków czeka za tydzień w niedzielę o 14:45 domowe starcie z Motorem Lublin, ale wcześniej, bo w czwartek o 21:00 zespół trenera Marka Papszuna zagra w Sosnowcu z Universitatea Craiova w 1. kolejce fazy ligowej Ligi Konferencji.

Komentarze (2)
avatar
leo messi
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
7
4
Odpowiedz
papszun to na trenera sie nie nadaje... 
Zgłoś nielegalne treści