Wrócił do Poznania po pięciu latach. Na boisku jednak nie było sentymentów

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Kamil Jóźwiak
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Kamil Jóźwiak

- Trochę dziwnie było się przebierać w innej szatni, ale kiedy zaczął się mecz, sentymenty zeszły na bok - mówił skrzydłowy Jagiellonii Kamil Jóźwiak po zremisowanym 2:2 meczu z Lechem. Wychowanek "Kolejorza" wrócił do Poznania po pięciu latach.

Lech Poznań podzielił się punktami z Jagiellonią Białystok w meczu 10. kolejki PKO Ekstraklasy. W stolicy Wielkopolski padł remis 2:2, a gospodarze dwukrotnie gonili wynik. Do siatki dla "Kolejorza" trafiali Leo Bengtsson i Mikael Ishak, zaś dla białostoczan bramki zdobywali Jesus Imaz oraz Oskar Pietuszewski.

Spotkanie to było ciekawe ze względu na to, że w obu ekipach występują piłkarze, którzy w przeszłości reprezentowali barwy dzisiejszego rywala. W Lechu zagrali dwaj byli zawodnicy Jagiellonii - Mateusz Skrzypczak i Joao Moutinho, zaś w Jagiellonii od 1. minuty na murawę wybiegł wychowanek "Kolejorza" - Kamil Jóźwiak, który na Enea Stadion w Poznaniu wrócił po pięciu latach.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"

- Spędziłem tu wiele lat, dlatego trochę dziwnie było przebierać się w innej szatni - śmiał się w rozmowie po meczu 27-letni skrzydłowy i dodał: - Miło było zobaczyć wiele znajomych twarzy - pracowników klubu, piłkarzy może trochę mniej, bo niewielu zostało tych, których pamiętam, ale kiedy zaczął się mecz, sentymenty zeszły na bok.

Sentymentów w grze Jóźwiaka faktycznie nie było aż do momentu, gdy opuszczał boisko - wówczas przybił piątkę ze swoim przyjacielem Mateuszem Skrzypczakiem. Wcześniej jednak sprawiał olbrzymie problemy piłkarzom swojego macierzystego klubu, czego zwieńczeniem była akcja bramkowa na 1:0 - w trzeciej minucie doliczonego czasu gry do pierwszej połowy 27-latek zagrał do Alejandro Pozo, a ten wystawił piłkę do Jesusa Imaza, który pokonał Bartosza Mrozka.

- Współpracę z Alexem Pozo oceniam bardzo dobrze. Znałem go wcześniej, bo graliśmy przeciwko sobie w La Liga, kiedy on grał w Almerii, a ja w Granadzie. Bardzo dobry zawodnik, zresztą podobnie jak Norbert Wojtuszek, zatem i z jednym, i z drugim dobrze mi się gra na stronie. Myślę, że z czasem to będzie wyglądało jeszcze lepiej - mówił Jóźwiak.

W Poznaniu obejrzeliśmy klasyczny mecz dwóch różnych połów - w pierwszych 45 minutach sporą przewagę mieli goście z Podlasia, zaś po zmianie stron częściej naciskała drużyna gospodarzy. Skrzydłowy Jagiellonii stwierdził, że remis to sprawiedliwy wynik.

- Rozmawialiśmy z Mateuszem Skrzypczakiem po meczu i zgodziliśmy się, że w pierwszej połowie to my przeważaliśmy, stworzyliśmy więcej sytuacji, a w drugiej połowie Lech trochę przejął inicjatywę. Na chłodno, bez emocji, to sprawiedliwy wynik. Dziś na pewno zagraliśmy lepiej niż w Warszawie, bo uważam, że mecz z Legią był bardzo zły w naszym wykonaniu. Dwa ciężkie spotkania za nami i szanujemy te dwa punkty. Chociaż wiadomo, że chciałoby się wygrać w Poznaniu, zwłaszcza że prowadziliśmy dwa razy - powiedział 27-latek i dodał:

- Wydaje mi się, że byliśmy bardziej agresywni. Kilka razy udało nam się odebrać piłkę na połowie Lecha, kiedy próbowali z nią wyjść spod własnej bramki i z tego stwarzaliśmy sobie niezłe sytuacje. Na drugą połowę plan był podobny i wydaje mi się, że zabrakło nam trochę spokoju w rozgrywaniu od tyłu. Oskar Pietuszewski strzelił pięknego gola na 2:1, ale nam wciąż brakowało rytmu i to zadecydowało o remisie.

Za Jagiellonią maraton czterech wyjazdów z rzędu, co oczywiście wzbudziło dyskusje o tym, jak zespół Adriana Siemieńca będzie wyglądać pod kątem fizycznym. Ostatecznie "Jaga" z tych spotkań wyszła bez porażki, notując trzy remisy i wygrywając z Wisłą Płock, więc powodów do obaw w Białymstoku raczej nie ma. Mimo to piłkarze cieszą się, że ten okres meczów wyjazdowych już za nimi. Zwłaszcza, że kolejna podróż szykuje się dopiero pod koniec października na starcie z francuskim Strasbourgiem.

- To dla nas dobra informacja. Będziemy mieli dużo czasu na przygotowania i lepszą regenerację w domu. Oczywiście, klub przez ostatni czas starał się nam stworzyć jak najlepsze warunki do regeneracji i wydaje mi się, że to też pomogło nam dobrze wejść w dzisiejszy mecz w Poznaniu. Cieszymy się, że teraz zagramy dwa mecze przed własną publicznością, choć ja przeciwko Hamrun Spartans wystąpić nie mogę - przypomniał 22-krotny reprezentant Polski, który nie został zgłoszony do rozgrywek Ligi Konferencji.

Dominik Stachowiak, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści