Jeśli każda kolejka po przerwie reprezentacyjnej ma się zaczynać w taki sposób, to... zdecydowanie nie mamy nic przeciwko.
To było widowisko z wieloma zwrotami akcji. Koniec końców GKS Katowice wygrał jednak zasłużenie. Oczywiście miał ułatwione zadanie, bo grał z przewagą jednego zawodnika przez całą drugą połowę, ale trzeba to było jeszcze wykorzystać.
Wspomnieliśmy o zwrotach akcji. No cóż - działo się. Najpierw totalna dominacja gości, dwa strzelone gole, ale wystarczył moment i zrobiło się 2:2.
Lublinianie poczuli krew, ale wyhamowała ich czerwona kartka Jakuba Łabojki.
Po przerwie GKS po prostu zrobił to, co powinien. Szybko strzelił gola, by następnie kontrolować wydarzenia na boisku. A przy okazji jeszcze udało się dobić leżącego na ziemi przeciwnika kolejnymi trafieniami.
To pierwsze wyjazdowe zwycięstwo GKS-u na wyjeździe w tym sezonie. I jednocześnie pierwsza domowa przegrana Motoru. Niewykluczone, że było to pożegnanie z zespołem trenera Mateusza Stolarskiego, którego pozycja już przed tym spotkaniem nie była zbyt pewna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Był reprezentantem Anglii. Szok, na jakiś boiskach gra obecnie
Mecz miał dość niecodzienny przebieg, bo 20-25 minut było po prostu perfekcyjne w wykonaniu zespołu z Katowic. Lublinianie totalnie nie radzili sobie z wysokim pressingiem zespołu Rafała Góraka. Bramka na 0:1 padła po świetnym dośrodkowaniu Alana Czerwińskiego i strzale głową Borjy Galana, który przecież nie należy do najwyższych zawodników na świecie. Został jednak pozostawiony kompletnie bez opieki i wykonał wyrok.
W 21. minucie goście strzelili po raz kolejny, korzystając z odbioru na połowie przeciwnika. Adam Zrelak otrzymał podanie od Bartosza Nowaka, położył na murawie Arkadiusza Najemskiego, a ten... wbił piłkę do bramki własną ręką. Niefortunna interwencja zawodnika, który rozgrywał swój setny mecz w barwach Motoru.
Gospodarzy w zasadzie nie było na boisku, jednak w pewnym momencie ktoś jakby odwrócił sytuację o 180 stopni. GKS z niezrozumiałych przyczyn się cofnął, a Motor ruszył do ofensywy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. O ile pierwszy strzał Karola Czubaka w fenomenalnym stylu obronił Rafał Strączek, o tyle kolejnych ostrzeżeń już nie było. Najpierw z rzutu rożnego idealnie zagrał Bartosz Wolski i Strączek wbił piłkę do własnej bramki. Cztery minuty później świetną akcję na skrzydle Michała Króla sfinalizował wspomniany już Czubak.
Motor ewidentnie złapał wiatr w żagle, ale... w ostatniej akcji pierwszej połowy drugą żółtą kartką ukarany został Jakub Łabojko. Pierwsze napomnienie za faul taktyczny (po własnej stracie), drugie za ostre wejście w nogi Zrelaka. I to był kluczowy moment.
Bo tuż po przerwie GKS zaskoczył Motor krótko rozegranym rzutem rożnym i gola strzelił Zrelak. Gospodarze jeszcze chcieli powalczyć, jednak w pewnym momencie - mówiąc krótko - odcięło im prąd. Skończył się pressing, z rywale z minuty na minutę mieli coraz większą przewagę.
Skończyło się wygraną 5:2, bo dwie bramki zdobył jeszcze rezerwowy Ilja Szkurin. A powinien mieć hat-tricka, lecz nie trafił w bramkę, będąc sam na sam z Brkiciem. Niemniej - to był nokaut.
Motor Lublin - GKS Katowice 2:5 (2:2)
0:1 Borja Galan 9'
0:2 Arkadiusz Najemski (s.) 21'
1:2 Bartosz Wolski 34'
2:2 Karol Czubak 38'
2:3 Adam Zrelak 47'
2:4 Ilja Szkurin 72'
2:5 Ilja Szkurin 81'
Składy:
Motor: Ivan Brkić - Paweł Stolarski (72' Filip Wójcik), Marek Bartos, Arkadiusz Najemski, Krystian Palacz (64' Filip Luberecki) - Michał Król, Jakub Łabojko, Mathieu Scalet (82' Kacper Karasek), Bartosz Wolski (72' Sergi Samper), Bradly van Hoeven (64' Fabio Ronaldo) - Karol Czubak.
GKS: Rafał Strączek - Marcin Wasielewski, Alan Czerwiński (45+1' Marten Kuusk), Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Borja Galan - Eman Markovic (64' Adrian Błąd), Mateusz Kowalczyk, Jesse Bosch (46' Sebastian Milewski), Bartosz Nowak (82' Marcel Wędrychowski) - Adam Zrelak (64' Ilja Szkurin).
Żółte kartki: Łabojko (Motor) oraz Bosch, Wasielewski (GKS).
Czerwona kartka: Łabojko 45+1' (Motor, za drugą żółtą).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).