9. kolejka La Ligi zaczęła się w piątek nietypowo. Po pierwszym gwizdku sędziego piłkarze Realu Oviedo i Espanyolu stanęli w bezruchu. W ten sposób zaprotestowali przeciwko komercjalizacji rozgrywek w Primera Division. Chodzi o mecz 17. serii gier, w której FC Barcelona zmierzy się z Villarrealem w Miami.
Jak doniosło Radio SER, do protestu ma dojść także podczas sobotniego meczu FC Barcelony z Gironą (początek o godz. 16:15). Piłkarze drużyny gości zapowiedzieli, że po rozpoczęciu spotkania przez kilkanaście sekund nie podejmą żadnej akcji.
ZOBACZ WIDEO: Córka Szymona Kołeckiego nie wytrzymała. Popłakała się podczas walki
Źródło doniosło także, jak zamierzają się zachować piłkarze "Dumy Katalonii". Według medialnych doniesień zawodnicy Blaugrany uszanują decyzję drużyny gości i również staną na pewien czas.
Tymczasem o sytuację w związku z organizacją meczu Barcelona - Villarreal w USA został zapytany Xabi Alonso. Trener Realu Madryt od początku ma swoje zdanie na temat tych wydarzeń.
- Moja opinia jest taka sama, jak wtedy, gdy pytaliście mnie o to dwa miesiące temu. Jesteśmy przeciwni organizacji tego meczu w Miami, ponieważ uważamy, że jest on niezdrowy dla równej konkurencji w czasie rozgrywek - powiedział Alonso dziennikarzom.
- Nie było jednomyślności wśród wszystkich uczestników zawodów, aby mecz został rozegrany na neutralnym boisku i nie było żadnych konsultacji - dodał szkoleniowiec "Królewskich".
Alonso odniósł się również do zachowań piłkarzy poszczególnych zespołów La Ligi, którzy postanowili zaprotestować.
- Protesty są pozytywne, ponieważ takie odczucie ma wiele klubów. Nie zgadzamy się na to, by była ona podejmowana jednostronnie. Jeśli panuje jednomyślność, to proszę bardzo, ale tak nie jest - stwierdził.
Real Betis vs. FC Barcelona - oglądaj mecz na żywo w ES1 o 18:30 w Pilocie WP (link sponsorowany)